@misiaaa - Czy ja wiem, czy ten prolog był tak tajemniczo napisany? Raczej nie miałam takiego zamiaru, ale jeśli tak go odebrałaś, to w jakiś sposób bardzo się cieszę :) Chociaż sądzę teraz, że pierwszy rozdział może Cię nieco zawieść, ale zobaczymy!
@ikarolina-styles - Cieszę się, że przekonujesz się do Demi. Jest ona główną bohaterką w tym opowiadaniu i sądzę, że jednak warto przyzwyczaić się do jej osoby. Jeśli tym blogiem, opowiadaniem, a nawet prologiem Cię po woli przekonuje, to jestem z siebie zadowolona i bardzo się cieszę! :D
-----------------------------------------------------------------------------------------
Przewracając się na boki, tuląc się do kołdry i poduszki, nadal nie zasypiam. Mam dość bezsennych nocy. Kojarzą mi się z dniami, godzinami bez jedzenia. Bądź ciągłego wymiotowania. Nawet po odbyciu leczenia człowiek odczuwa tę chęć ponownego okaleczania się, czy udania się do łazienki, by móc zwymiotować. Nie lubię tego. Wręcz nienawidzę. Trudno się pozbyć tych myśli, ale w końcu ustają. Zegarek pokazuje wczesną godzinę, a ja patrzę na wzbijające się ku górze słońce. Wschód słońca. Rzadko doznaję tego widoku, chociaż teraz mam okazję. Momentalnie na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech, a do pokoju wpadają strumyki światła. Dopiero wtedy przypominam sobie jaki pracowity dzisiaj mam dzień. Spotkanie z fanami – to pierwsza rzecz do wypełnienia dzisiaj, na mojej liście. Śniadanie równo rozpoczyna się o godzinie ósmej, ale i tak gotowa muszę być wcześniej. Podejrzewam, że za dwie godziny do mojego pokoju wparują osoby z mojej wielkiej ekipy. Makijaż, ubiór i dalsze sprawy. Wzdycham jedynie z przekonaniem, że ich wszelkie poprawki miną jak najszybciej. W końcu jestem w UK zaledwie tydzień. Pragnę go spędzić jak najlepiej. Spoglądam na szafkę nocną, na której znajduje się zegarek, chusteczki oraz książka. Porządek gwarantowany. Gwałtowanie wyciągam rękę z pod kołdry, by sięgnąć po książkę, ale powietrze wydaje mi się być zimniejsze niż do tej pory. Wkładam ją z powrotem i zamykam oczy, by móc znowu przyzwyczaić się do normalnej temperatury.
Zasnęłam. Nade mną stoi Selena, Miley oraz Justin. Oh, wspominałam, że przyjechali razem ze mną? Sama byłam zaskoczona tym, że chcieli jechać. W końcu każde z nas było w Wielkiej Brytanii tyle razy i nie było to dla nas jakieś wielce wyjątkowe miejsce. Po prostu Londyn. Jedno z piękniejszych miast, w tym kraju. Lubiłam tutaj być. Chociaż wcześniej dopadała mnie ulewa, burza czy jeszcze inne nieprzyjemne opady atmosferyczne – dzisiaj świeci dla mnie słońce. Świeci ono dla nas. Jest tutaj inaczej niż w Ameryce, ale pomimo tego, przyzwyczajam się.
- Skarbie, pobudka –potrząsnęła mną delikatnie jedna z moich przyjaciółek, a ja się uśmiechnęłam. W końcu nie codziennie człowiek jest budzony przez najlepszych przyjaciół.
- Nie śpię, nie śpię –burknęłam. Przeciągnęłam się, po czym podniosłam i usiadłam, a oni obok mnie. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy, aż w końcu odezwała się Selena.
- Dems, masz dzisiaj pracowity dzień! Ustaliliśmy, że w międzyczasie my pójdziemy na zakupy, a ty po prostu zrobisz to co masz zrobić, i do nas dołączysz –uśmiechnęła się szeroko, w nadziei, że przyjmę to do wiadomości i się z tym zgodzę.
- Przepraszam? Ja nic z Tobą takiego nie ustalałam –burknęła Miles, załamując ręce. Tak, one dwie nigdy się nie lubiły. Co z tego, że na zdjęciach wychodziłyśmy czy one same wychodziły jak najlepsze przyjaciółki. Zdjęcia to zdjęcia, a rzeczywistość to totalnie coś innego. Właśnie dlatego zdziwiło mnie to, że oni jadą ze mną. Domyśliłam się, że dojdzie do drobnych sprzeczek.
- Nie moja wina, że nie przepadamy za sobą, ale ja nie mam zamiaru siedzieć w tym hotelu, w oczekiwaniu na Demi, aż wróci ze wszelkich spotkań i wywiadów –wywróciła oczami –Justin, widziałam na wystawie taką piękną sukienkę. Muszę ją mieć!
Tak – było mi go żal. Dziewczyna zawsze musiała mieć wszystko, a on był zdany na to, by jej to kupić. Ona nic nie dawała mu w zamian. Męczyło mnie to i jego też, ale nie ma odwagi tego powiedzieć. Dziewczyna potrafi zrobić z życia piekło. Kiedy wróciłam z kliniki, spotkałyśmy się dopiero po miesiącu. Wcześniej tłumaczyła się tym, że nie ma czasu. Co naprawdę robiła? Na pewno pojedyncze dni spędzała z Justin’em, ale przecież przez miesiąc nie była przy nim dzień i noc, czyż nie? Zmieniła się. Zmieniła, i to bardzo.
- Wydałem na Ciebie ostatnio tyle pieniędzy. Czy ciągle musimy chodzić na te pieprzone zakupy? Znajdź sobie lepsze zajęcie, ja wolę posiedzieć w hotelu z Miley, niż chodzić tyle czasu po sklepach –odezwał się. Nareszcie w sposób, jaki pragnęłam. W końcu musiał jej pokazać, że nie pozwoli jej, ciągle sobą manipulować. – To co, jakie plany na dziś? –tym razem zwrócił się do mnie.- Tak na sam początek to spotkanie z fanami, potem krótki wywiad i jestem przez większość czasu wolna. Chciałam wpaść późnym popołudniem do „Milkshake City”, bo tak naprawdę pomimo tego, że byłam w Londynie kilka razy – tam jeszcze nie zagościłam –odpowiedziałam mu, a on się szeroko uśmiechnął. Lubiliśmy wszelkie takie wypady. Londyn to miasto rozrywek. Tutaj da się zrobić totalnie wszystko.
- Chcecie się opychać shake’ami? –prychnęła Selena, a ja spojrzałam na nią z gniewem w oczach. – Widać, że popołudnie spędzicie beze mnie. Do zobaczenia na śniadaniu – obrażona, wyszła z mojego pokoju, a ja wybuchłam szczerym śmiechem. Przyjaciele spojrzeli na mnie, jak na idiotkę, a ja jedynie wzruszyłam ramionami. Przeżywałam te akcje miliony razy, w swoim całym życiu. Wrażenia to na mnie nie robiło.
- Właśnie, skoro po kłótni, to dzisiaj ekipa przygotowawcza daje Ci wolną rękę, i możesz założyć na siebie to co chcesz –powiedziała brunetka, a ja przytaknęłam. –Jak będziesz gotowa, to zejdź na dół, na śniadanie –oboje się podnieśli z mojego łóżka i wyszli, delikatnie zamykając za sobą drzwi.
Podniosłam się z łóżka i skierowałam w stronę łazienki, która była połączona z moim pokojem hotelowym. Sięgnęłam po szczoteczkę do zębów, nabrałam na nią pasty i kilkanaście razy przejechałam nią po moich białych zębach. Paląca mięta z rana. Wypłukałam usta i zakręciłam wodę. Wyszłam z pomieszczenia i stanęłam przed szafą. Otworzyłam ją, i ubrałam się w wygodne ubranie, by większość dnia spędzić po prostu luźno. Przeczesałam włosy i nałożyłam delikatny makijaż. Założyłam jedną z moich ulubionych par szpilek z ćwiekami. Uwielbiam buty. Zawsze gdy kupuje kolejną parę, cieszę się jak małe dziecko. Dają mi one po prostu radość. Sięgnęłam po torebkę, która leżała na fotelu. Wrzuciłam do niej jeszcze telefon i kilka innych rzeczy. Zamknęłam pokój na klucz i skierowałam się w stronę windy. Rozejrzałam się, ale nikogo konkretnego nie dostrzegłam. Kiedy metalowe drzwi otworzyły się przede mną – weszłam do środka i nacisnęłam na jeden z przycisków. Po woli winda kierowała się na dół, a ja nuciłam coś pod nosem.
- Jesteś już! –objęła mnie ramieniem Miley, kiedy wyszłam z windy. Musiała na mnie po prostu czekać. –Styliści chcą Cię zobaczyć i jeszcze chcemy obgadać cały plan dnia.- Skarbie, już nie udawaj takiej wielkiej mojej Pani Menager –zaśmiałam się i delikatnie pocałowałam ją w policzek –Selenie przeszło, czy nadal stroi fochy i rozmawia z Justin’em, o sukience z wystawy?- Proszę Cię. Myślałam, że rozszarpię ją na miejscu, a Justin’owi „pogratuluje” takiej jędzy, za dziewczynę –wywróciła oczami i skierowałyśmy się w stronę innego pomieszczenia. Kiedy weszłyśmy do jadalni, wszyscy zaczęli nam machać, byśmy ich zauważyli.
- Ooo, widzę, że dobre śniadanie się szykuje! –zatarłam ręce, po czym usiadłyśmy na swoich miejscach. Osoby przy stole powitały nas szerokim uśmiechem, i codziennym pytaniem „Jak się spało?”. Wspólne śniadania, poranki – coś co kocham, i co daje mi radość każdego dnia.
- Tata napisał, że dojedzie razem z mamą tego wieczora, także mamy na nich czekać –oznajmiła Dallas, moja siostra. Doskonała piosenkarka i aktorka. Kocham ją nad życie. Zawsze mnie wspierała i wspiera do tej pory. Jestem jej wdzięczna za wszystko.- Rozumiem –odpowiedziałam, smarując chleb masłem –Przecież nie wybieramy się na jakąś imprezę, prawda? –spojrzałam na Miley, która momentalnie oderwała się od jedzenia. Oczy aż jej się zabłyszczały. –W takim razie, o której mają przylot?
- Nie mam pojęcia. Powiedzieli, że będą dzwonić, jak będą już na lotnisku –uśmiechnęła się szeroko.
Po szybkim śniadaniu, pożegnałam się z przyjaciółmi i kilkoma innymi osobami. Wyszłam z hotelu, gdzie szybko podpisałam się małej grupie fanów, na moich zdjęciach. Uśmiechałam się przez cały czas, bo kocham ich obecność. Z resztą… Kiedy to ja się nie uśmiecham!? Wsiadłam do czarnej limuzyny która na mnie czekała i ruszyliśmy. Włożyłam słuchawki do uszu, by chociaż na około dwadzieścia minut, odizolować się od tego wszystkiego. Zamknęłam oczy i delikatnie oparłam głowę o szybę. Nie zasypiałam. Wsłuchiwałam się w delikatne brzmienia piosenki i w jej słowa. Chwilę potem, usłyszałam głos kierowcy. Poinformował mnie, że zaraz będziemy na miejscu. Westchnęłam. Marker wsadziłam do kieszeni w mojej marynarce. Poprawiłam włosy i nagle rozbiegły się krzyki, piski. Drzwi się otworzyły. Wyszłam z limuzyny, a tłum zaczął krzyczeć moje imię. Moje policzki lekko się zaróżowiły. Usiadłam przy wielkim stole, gdzie czekała sterta markerów, plakatów, zdjęć z moim wizerunkiem. Kolejka powoli zaczęła się ustawiać, więc i ja musiałam być gotowa jak najszybciej. Kilka minut potem – zaczęliśmy.
Mijało to szybko. Pierwsza osoba, 10, 50, 100, 300, 1000 i tak dalej. Nie wierzyłam, że w tak krótkim czasie, poznam ponownie tyle cudownych ludzi! W moją stronę zawsze kierowały się podziękowania, drobne prośby. Pomimo tego, że był to Londyn, to było tutaj mnóstwo ludzie nie stąd. Podobało mi się to, że z dnia na dzień, poznaje ludzi, o różnorakich narodowościach.
- Czy mogę Cię przytulić? –usłyszałam nagle. Stała naprzeciwko mnie mała dziewczynka, o brązowych oczkach i hebanowych włosach, z starszą od niej blondynką. Domyśliłam się, że to musi być ktoś z jej rodziny.
- Przykro mi, ale Panny Lovato… -zaczął ochroniarz, a ja mu przerwałam, podnosząc się.
- Nikt nie będzie zakazywał mi mieć kontaktu z moimi fanami, dobrze? –odpowiedziałam jak najłagodniej. Przeszłam kilkanaście kroków, by móc przytulić małą dziewczynkę. Była taka malutka, krucha. Każdy uścisk od fana, dawał mi wyjątkowe ciepło. Kiedy się od niej oderwałam, jej starsza siostra zrobiła nam zdjęcie. Podziękowały ślicznie i odeszły. Przez późniejszy, dłuższy czas – ciągle miałam je w pamięci. Zawsze znajdzie się ktoś, kto specjalnie przykuje twoją uwagę. To niezwykłe, jak łatwo to zrobić.
Otarłam czoło z potu i sięgnęłam po kubek z wodą. Upiłam z niej kilka łyków i ostrożnie odstawiłam. Koniec dnia tutaj. Zegarek wskazywał pierwszą. Przeciągnęłam się i wstałam z niewygodnego siedzenia. Skierowałam się w stronę wyjścia, gdzie od razu po opuszczeniu pomieszczenia, wsiadłam do limuzyny. Powrót do hotelu. Fani jeszcze do mnie machali, a ja uśmiechałam się szeroko na ich dalszy widok.- No i jak tam? –spytała mnie Miley, gdy stanęłam na środku holu. –Jak spotkanie z fanami?
- Było niesamowicie! –odpowiedziałam –Wiesz, że kocham te spotkania. A jak wy się bawiliście? Nadal macie ochoty na wypad do „Milkshake City”?
- Jasne, że tak. Z Tobą, to nawet na koniec świata! –zaśmiała się, a ja ją mocno przytuliłam. Jest taka kochana. Lepszej przyjaciółki mieć nie można. –No to co? Mam jechać po Justin’a i się zbieramy czy chcesz chwilę odpocząć? –spytała.
- Wiesz, zjadłabym coś –burknęłam, rozglądając się –Jest gdzieś reszta, czy zjemy same?- Pragnę jak najszybszego obiadu i chyba nie warto tutaj ściągać całej ekipy. Wszyscy się gdzieś rozeszli, tak czy siak –wzruszyła ramionami i spojrzała w stronę windy –Justin! –krzyknęła na sam jego widok, a ludzie nagle ucichli.
- Kobieto, nie wszyscy muszą wiedzieć, że sławny Bieber przyjechał do miasta, zwanego Londyn! –szturchnął ją.- Daj spokój! Szkoda, że jakiejś fanki pod prysznicem nie znalazłeś –wybuchła śmiechem, a my razem z nią. Typowe żarty, dla naszej trójki. –No przepraszam. Chodź, dam Ci buziaka.
- W usta czy w policzek? –uniósł brew, a ja przerażona na nich spojrzałam. Lubiłam te żarty, ale momentami miałam wrażenie, że zaraz zdarzy się coś nieźle głupiego i coś, czego potem mogą żałować.
- W usta od razu, głupku. Masz dziewczynę –uśmiechnęła się lekko i pocałowała go delikatnie w policzek –No to skoro jesteśmy po zbędnym całowaniu, chodźmy zjeść ten obiad.
Nasza ekipa, już naszykowała dla nas obiad, więc tak czy siak – spotkaliśmy się przy stole. Zdziwiło mnie to, że Selena już nie jest taka nerwowa. W końcu jednak sprawa się wyjaśniła.- Kiedy wy teraz wyjdziecie na te wasze napoje, wyciągnęłam twoją stylistkę na zakupy –uśmiechnęła się w moją stronę szatynka, jakbym miała jej gratulować, że wygrała jakąś nagrodę lub coś w tym stylu. Spojrzałam na wszystkich i po prostu milczałam. Po chwili wróciłam do jedzenia jak cała reszta.
- Dobra, to my będziemy się chyba zbierać –odsunęła się od stołu Miley, jakby po prostu miała wszystkich dość i chciała stamtąd uciec jak najszybciej –Bawcie się dobrze na tych zakupach, może coś ciekawego tutaj kupicie –mruknęła w stronę Seleny, nawet na nią nie patrząc.
- JA PROWADZĘ! –pierwszy wyrwał się Justin, który trzymał kluczyki od samochodu Panny Cyrus.
- Ty, oddawaj to! –krzyknęła i zaczęła go gonić. Selena patrzyła w ich stronę ze złością, ale pocieszał ją chyba tylko jeden fakt. Było tak czy siak widać, że wcale jej na nim nie zależy.
- Chodźcie! –powiedziałam i wyszłam razem z nimi z hotelu.
Skierowaliśmy się w stronę parkingu, na którym stał samochód Smiley. Justin w końcu ją uprosił na tyle, że pozwoliła mu siąść za kółkiem. Śmiałyśmy się, że nie dojedziemy tam żywe, ale jak się okazało – z chłopaka był lepszy kierowca, niż ze mnie. Z uśmiechem na twarzach, weszliśmy do lokalu, gdzie zamówiliśmy swoje napoje. Spojrzałam na ‘Menu’.
- Shake One Direction… -szepnęłam sama do siebie, jednak z myśli wyrwał mnie Justin, który podał mi mojego shake’a –Dziękuje –uśmiechnęłam się w jego stronę i usiedliśmy do stolika.
- Mmm, to był doskonały pomysł, z przyjazdem tutaj! –powiedziała, popijając napój, który był faktycznie zadowalająco dobry –Wiecie co? Za nasze zdrowie! –cała nasza trójka uniosła shake’i i wszystkie trzy uderzyły o siebie. Zaczęliśmy się śmiać, kiedy nagle nasz śmiech został zakłócony, przez donośne piski. Nie odwracaliśmy nawet głowy w tamtą stronę, bo uważaliśmy, że nie warto. Pewnie znowu jakaś brytyjska mało sławna gwiazdka, albo przynajmniej tutaj, więc nie ma na co patrzeć.
Po woli piliśmy, rozmawialiśmy o wszystkim. W końcu jednak pragnęłam zobaczyć, kto tutaj jest na tyle ceniony, że wszyscy tak nagle zaczęli skakać z radości, piszczeć i robić inne cuda. Odwróciłam głowę i zobaczyłam jedynie przy kasie blondyna. Nie widziałam jego twarzy. Nikt konkretny nie przychodził mi do głowy. Nikomu z nas. Tak czy siak, dwójka moich przyjaciół była pochłonięta rozmową, a ja ciągle się wpatrywałam i wręcz czekałam, aż odejdzie od miejsca zapłaty. Kiedy dostał napój do ręki, odwrócił się. Niall. Sławny Niall Horan, z zespołu One Direction. Dla mnie było wszystko jasne. Totalnie wszystko. Nagle spojrzał w moją stronę i shake który przed chwilą dostał do rąk, spadł na jego buty, chlapiąc przy tym nogi i buty innych oraz swoje własne spodnie.
Zasnęłam. Nade mną stoi Selena, Miley oraz Justin. Oh, wspominałam, że przyjechali razem ze mną? Sama byłam zaskoczona tym, że chcieli jechać. W końcu każde z nas było w Wielkiej Brytanii tyle razy i nie było to dla nas jakieś wielce wyjątkowe miejsce. Po prostu Londyn. Jedno z piękniejszych miast, w tym kraju. Lubiłam tutaj być. Chociaż wcześniej dopadała mnie ulewa, burza czy jeszcze inne nieprzyjemne opady atmosferyczne – dzisiaj świeci dla mnie słońce. Świeci ono dla nas. Jest tutaj inaczej niż w Ameryce, ale pomimo tego, przyzwyczajam się.
- Skarbie, pobudka –potrząsnęła mną delikatnie jedna z moich przyjaciółek, a ja się uśmiechnęłam. W końcu nie codziennie człowiek jest budzony przez najlepszych przyjaciół.
- Nie śpię, nie śpię –burknęłam. Przeciągnęłam się, po czym podniosłam i usiadłam, a oni obok mnie. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy, aż w końcu odezwała się Selena.
- Dems, masz dzisiaj pracowity dzień! Ustaliliśmy, że w międzyczasie my pójdziemy na zakupy, a ty po prostu zrobisz to co masz zrobić, i do nas dołączysz –uśmiechnęła się szeroko, w nadziei, że przyjmę to do wiadomości i się z tym zgodzę.
- Przepraszam? Ja nic z Tobą takiego nie ustalałam –burknęła Miles, załamując ręce. Tak, one dwie nigdy się nie lubiły. Co z tego, że na zdjęciach wychodziłyśmy czy one same wychodziły jak najlepsze przyjaciółki. Zdjęcia to zdjęcia, a rzeczywistość to totalnie coś innego. Właśnie dlatego zdziwiło mnie to, że oni jadą ze mną. Domyśliłam się, że dojdzie do drobnych sprzeczek.
- Nie moja wina, że nie przepadamy za sobą, ale ja nie mam zamiaru siedzieć w tym hotelu, w oczekiwaniu na Demi, aż wróci ze wszelkich spotkań i wywiadów –wywróciła oczami –Justin, widziałam na wystawie taką piękną sukienkę. Muszę ją mieć!
Tak – było mi go żal. Dziewczyna zawsze musiała mieć wszystko, a on był zdany na to, by jej to kupić. Ona nic nie dawała mu w zamian. Męczyło mnie to i jego też, ale nie ma odwagi tego powiedzieć. Dziewczyna potrafi zrobić z życia piekło. Kiedy wróciłam z kliniki, spotkałyśmy się dopiero po miesiącu. Wcześniej tłumaczyła się tym, że nie ma czasu. Co naprawdę robiła? Na pewno pojedyncze dni spędzała z Justin’em, ale przecież przez miesiąc nie była przy nim dzień i noc, czyż nie? Zmieniła się. Zmieniła, i to bardzo.
- Wydałem na Ciebie ostatnio tyle pieniędzy. Czy ciągle musimy chodzić na te pieprzone zakupy? Znajdź sobie lepsze zajęcie, ja wolę posiedzieć w hotelu z Miley, niż chodzić tyle czasu po sklepach –odezwał się. Nareszcie w sposób, jaki pragnęłam. W końcu musiał jej pokazać, że nie pozwoli jej, ciągle sobą manipulować. – To co, jakie plany na dziś? –tym razem zwrócił się do mnie.- Tak na sam początek to spotkanie z fanami, potem krótki wywiad i jestem przez większość czasu wolna. Chciałam wpaść późnym popołudniem do „Milkshake City”, bo tak naprawdę pomimo tego, że byłam w Londynie kilka razy – tam jeszcze nie zagościłam –odpowiedziałam mu, a on się szeroko uśmiechnął. Lubiliśmy wszelkie takie wypady. Londyn to miasto rozrywek. Tutaj da się zrobić totalnie wszystko.
- Chcecie się opychać shake’ami? –prychnęła Selena, a ja spojrzałam na nią z gniewem w oczach. – Widać, że popołudnie spędzicie beze mnie. Do zobaczenia na śniadaniu – obrażona, wyszła z mojego pokoju, a ja wybuchłam szczerym śmiechem. Przyjaciele spojrzeli na mnie, jak na idiotkę, a ja jedynie wzruszyłam ramionami. Przeżywałam te akcje miliony razy, w swoim całym życiu. Wrażenia to na mnie nie robiło.
- Właśnie, skoro po kłótni, to dzisiaj ekipa przygotowawcza daje Ci wolną rękę, i możesz założyć na siebie to co chcesz –powiedziała brunetka, a ja przytaknęłam. –Jak będziesz gotowa, to zejdź na dół, na śniadanie –oboje się podnieśli z mojego łóżka i wyszli, delikatnie zamykając za sobą drzwi.
Podniosłam się z łóżka i skierowałam w stronę łazienki, która była połączona z moim pokojem hotelowym. Sięgnęłam po szczoteczkę do zębów, nabrałam na nią pasty i kilkanaście razy przejechałam nią po moich białych zębach. Paląca mięta z rana. Wypłukałam usta i zakręciłam wodę. Wyszłam z pomieszczenia i stanęłam przed szafą. Otworzyłam ją, i ubrałam się w wygodne ubranie, by większość dnia spędzić po prostu luźno. Przeczesałam włosy i nałożyłam delikatny makijaż. Założyłam jedną z moich ulubionych par szpilek z ćwiekami. Uwielbiam buty. Zawsze gdy kupuje kolejną parę, cieszę się jak małe dziecko. Dają mi one po prostu radość. Sięgnęłam po torebkę, która leżała na fotelu. Wrzuciłam do niej jeszcze telefon i kilka innych rzeczy. Zamknęłam pokój na klucz i skierowałam się w stronę windy. Rozejrzałam się, ale nikogo konkretnego nie dostrzegłam. Kiedy metalowe drzwi otworzyły się przede mną – weszłam do środka i nacisnęłam na jeden z przycisków. Po woli winda kierowała się na dół, a ja nuciłam coś pod nosem.
- Jesteś już! –objęła mnie ramieniem Miley, kiedy wyszłam z windy. Musiała na mnie po prostu czekać. –Styliści chcą Cię zobaczyć i jeszcze chcemy obgadać cały plan dnia.- Skarbie, już nie udawaj takiej wielkiej mojej Pani Menager –zaśmiałam się i delikatnie pocałowałam ją w policzek –Selenie przeszło, czy nadal stroi fochy i rozmawia z Justin’em, o sukience z wystawy?- Proszę Cię. Myślałam, że rozszarpię ją na miejscu, a Justin’owi „pogratuluje” takiej jędzy, za dziewczynę –wywróciła oczami i skierowałyśmy się w stronę innego pomieszczenia. Kiedy weszłyśmy do jadalni, wszyscy zaczęli nam machać, byśmy ich zauważyli.
- Ooo, widzę, że dobre śniadanie się szykuje! –zatarłam ręce, po czym usiadłyśmy na swoich miejscach. Osoby przy stole powitały nas szerokim uśmiechem, i codziennym pytaniem „Jak się spało?”. Wspólne śniadania, poranki – coś co kocham, i co daje mi radość każdego dnia.
- Tata napisał, że dojedzie razem z mamą tego wieczora, także mamy na nich czekać –oznajmiła Dallas, moja siostra. Doskonała piosenkarka i aktorka. Kocham ją nad życie. Zawsze mnie wspierała i wspiera do tej pory. Jestem jej wdzięczna za wszystko.- Rozumiem –odpowiedziałam, smarując chleb masłem –Przecież nie wybieramy się na jakąś imprezę, prawda? –spojrzałam na Miley, która momentalnie oderwała się od jedzenia. Oczy aż jej się zabłyszczały. –W takim razie, o której mają przylot?
- Nie mam pojęcia. Powiedzieli, że będą dzwonić, jak będą już na lotnisku –uśmiechnęła się szeroko.
Po szybkim śniadaniu, pożegnałam się z przyjaciółmi i kilkoma innymi osobami. Wyszłam z hotelu, gdzie szybko podpisałam się małej grupie fanów, na moich zdjęciach. Uśmiechałam się przez cały czas, bo kocham ich obecność. Z resztą… Kiedy to ja się nie uśmiecham!? Wsiadłam do czarnej limuzyny która na mnie czekała i ruszyliśmy. Włożyłam słuchawki do uszu, by chociaż na około dwadzieścia minut, odizolować się od tego wszystkiego. Zamknęłam oczy i delikatnie oparłam głowę o szybę. Nie zasypiałam. Wsłuchiwałam się w delikatne brzmienia piosenki i w jej słowa. Chwilę potem, usłyszałam głos kierowcy. Poinformował mnie, że zaraz będziemy na miejscu. Westchnęłam. Marker wsadziłam do kieszeni w mojej marynarce. Poprawiłam włosy i nagle rozbiegły się krzyki, piski. Drzwi się otworzyły. Wyszłam z limuzyny, a tłum zaczął krzyczeć moje imię. Moje policzki lekko się zaróżowiły. Usiadłam przy wielkim stole, gdzie czekała sterta markerów, plakatów, zdjęć z moim wizerunkiem. Kolejka powoli zaczęła się ustawiać, więc i ja musiałam być gotowa jak najszybciej. Kilka minut potem – zaczęliśmy.
Mijało to szybko. Pierwsza osoba, 10, 50, 100, 300, 1000 i tak dalej. Nie wierzyłam, że w tak krótkim czasie, poznam ponownie tyle cudownych ludzi! W moją stronę zawsze kierowały się podziękowania, drobne prośby. Pomimo tego, że był to Londyn, to było tutaj mnóstwo ludzie nie stąd. Podobało mi się to, że z dnia na dzień, poznaje ludzi, o różnorakich narodowościach.
- Czy mogę Cię przytulić? –usłyszałam nagle. Stała naprzeciwko mnie mała dziewczynka, o brązowych oczkach i hebanowych włosach, z starszą od niej blondynką. Domyśliłam się, że to musi być ktoś z jej rodziny.
- Przykro mi, ale Panny Lovato… -zaczął ochroniarz, a ja mu przerwałam, podnosząc się.
- Nikt nie będzie zakazywał mi mieć kontaktu z moimi fanami, dobrze? –odpowiedziałam jak najłagodniej. Przeszłam kilkanaście kroków, by móc przytulić małą dziewczynkę. Była taka malutka, krucha. Każdy uścisk od fana, dawał mi wyjątkowe ciepło. Kiedy się od niej oderwałam, jej starsza siostra zrobiła nam zdjęcie. Podziękowały ślicznie i odeszły. Przez późniejszy, dłuższy czas – ciągle miałam je w pamięci. Zawsze znajdzie się ktoś, kto specjalnie przykuje twoją uwagę. To niezwykłe, jak łatwo to zrobić.
Otarłam czoło z potu i sięgnęłam po kubek z wodą. Upiłam z niej kilka łyków i ostrożnie odstawiłam. Koniec dnia tutaj. Zegarek wskazywał pierwszą. Przeciągnęłam się i wstałam z niewygodnego siedzenia. Skierowałam się w stronę wyjścia, gdzie od razu po opuszczeniu pomieszczenia, wsiadłam do limuzyny. Powrót do hotelu. Fani jeszcze do mnie machali, a ja uśmiechałam się szeroko na ich dalszy widok.- No i jak tam? –spytała mnie Miley, gdy stanęłam na środku holu. –Jak spotkanie z fanami?
- Było niesamowicie! –odpowiedziałam –Wiesz, że kocham te spotkania. A jak wy się bawiliście? Nadal macie ochoty na wypad do „Milkshake City”?
- Jasne, że tak. Z Tobą, to nawet na koniec świata! –zaśmiała się, a ja ją mocno przytuliłam. Jest taka kochana. Lepszej przyjaciółki mieć nie można. –No to co? Mam jechać po Justin’a i się zbieramy czy chcesz chwilę odpocząć? –spytała.
- Wiesz, zjadłabym coś –burknęłam, rozglądając się –Jest gdzieś reszta, czy zjemy same?- Pragnę jak najszybszego obiadu i chyba nie warto tutaj ściągać całej ekipy. Wszyscy się gdzieś rozeszli, tak czy siak –wzruszyła ramionami i spojrzała w stronę windy –Justin! –krzyknęła na sam jego widok, a ludzie nagle ucichli.
- Kobieto, nie wszyscy muszą wiedzieć, że sławny Bieber przyjechał do miasta, zwanego Londyn! –szturchnął ją.- Daj spokój! Szkoda, że jakiejś fanki pod prysznicem nie znalazłeś –wybuchła śmiechem, a my razem z nią. Typowe żarty, dla naszej trójki. –No przepraszam. Chodź, dam Ci buziaka.
- W usta czy w policzek? –uniósł brew, a ja przerażona na nich spojrzałam. Lubiłam te żarty, ale momentami miałam wrażenie, że zaraz zdarzy się coś nieźle głupiego i coś, czego potem mogą żałować.
- W usta od razu, głupku. Masz dziewczynę –uśmiechnęła się lekko i pocałowała go delikatnie w policzek –No to skoro jesteśmy po zbędnym całowaniu, chodźmy zjeść ten obiad.
Nasza ekipa, już naszykowała dla nas obiad, więc tak czy siak – spotkaliśmy się przy stole. Zdziwiło mnie to, że Selena już nie jest taka nerwowa. W końcu jednak sprawa się wyjaśniła.- Kiedy wy teraz wyjdziecie na te wasze napoje, wyciągnęłam twoją stylistkę na zakupy –uśmiechnęła się w moją stronę szatynka, jakbym miała jej gratulować, że wygrała jakąś nagrodę lub coś w tym stylu. Spojrzałam na wszystkich i po prostu milczałam. Po chwili wróciłam do jedzenia jak cała reszta.
- Dobra, to my będziemy się chyba zbierać –odsunęła się od stołu Miley, jakby po prostu miała wszystkich dość i chciała stamtąd uciec jak najszybciej –Bawcie się dobrze na tych zakupach, może coś ciekawego tutaj kupicie –mruknęła w stronę Seleny, nawet na nią nie patrząc.
- JA PROWADZĘ! –pierwszy wyrwał się Justin, który trzymał kluczyki od samochodu Panny Cyrus.
- Ty, oddawaj to! –krzyknęła i zaczęła go gonić. Selena patrzyła w ich stronę ze złością, ale pocieszał ją chyba tylko jeden fakt. Było tak czy siak widać, że wcale jej na nim nie zależy.
- Chodźcie! –powiedziałam i wyszłam razem z nimi z hotelu.
Skierowaliśmy się w stronę parkingu, na którym stał samochód Smiley. Justin w końcu ją uprosił na tyle, że pozwoliła mu siąść za kółkiem. Śmiałyśmy się, że nie dojedziemy tam żywe, ale jak się okazało – z chłopaka był lepszy kierowca, niż ze mnie. Z uśmiechem na twarzach, weszliśmy do lokalu, gdzie zamówiliśmy swoje napoje. Spojrzałam na ‘Menu’.
- Shake One Direction… -szepnęłam sama do siebie, jednak z myśli wyrwał mnie Justin, który podał mi mojego shake’a –Dziękuje –uśmiechnęłam się w jego stronę i usiedliśmy do stolika.
- Mmm, to był doskonały pomysł, z przyjazdem tutaj! –powiedziała, popijając napój, który był faktycznie zadowalająco dobry –Wiecie co? Za nasze zdrowie! –cała nasza trójka uniosła shake’i i wszystkie trzy uderzyły o siebie. Zaczęliśmy się śmiać, kiedy nagle nasz śmiech został zakłócony, przez donośne piski. Nie odwracaliśmy nawet głowy w tamtą stronę, bo uważaliśmy, że nie warto. Pewnie znowu jakaś brytyjska mało sławna gwiazdka, albo przynajmniej tutaj, więc nie ma na co patrzeć.
Po woli piliśmy, rozmawialiśmy o wszystkim. W końcu jednak pragnęłam zobaczyć, kto tutaj jest na tyle ceniony, że wszyscy tak nagle zaczęli skakać z radości, piszczeć i robić inne cuda. Odwróciłam głowę i zobaczyłam jedynie przy kasie blondyna. Nie widziałam jego twarzy. Nikt konkretny nie przychodził mi do głowy. Nikomu z nas. Tak czy siak, dwójka moich przyjaciół była pochłonięta rozmową, a ja ciągle się wpatrywałam i wręcz czekałam, aż odejdzie od miejsca zapłaty. Kiedy dostał napój do ręki, odwrócił się. Niall. Sławny Niall Horan, z zespołu One Direction. Dla mnie było wszystko jasne. Totalnie wszystko. Nagle spojrzał w moją stronę i shake który przed chwilą dostał do rąk, spadł na jego buty, chlapiąc przy tym nogi i buty innych oraz swoje własne spodnie.
-----------------------------------------------------------------------------------------
MACIE PIERWSZY ROZDZIAŁ! Jak już się domyśliliście, nijak potrafię pisać, ale powtórzę to. Jeśli by wkradły się jakieś literówki, czy przekręciłabym cokolwiek - to przepraszam. Śpieszyłam się, by dodać to, po jak najkrótszym czasie, chociaż minęło go trochę więcej, niż się spodziewałam. Postanowiłam, że będę odpowiadała na niektóre komentarze, zawsze na początku rozdziału! Więc jeśli macie jakieś pytania, to po prostu piszcie, a ja zawsze na nie odpowiem ;) Wasze komentarze pod prologiem wywołały u mnie taki uśmiech, że jestem wam po prostu niesamowicie wdzięczna! Dziękuje wam, naprawdę! ♥
Świetnie, świetnie, świetnie! ;)
OdpowiedzUsuńTalent jest! ;)
zapraszam do siebie
www.nie-po-każdej-burzy.blogspot.com
i dodaje do obserwowanych ;)
Ile ja bym dała, żeby pisać tak jak Ty...
OdpowiedzUsuńRozdział według moich oczekiwań - cudowny. Faza na Jiley zawsze spoko :D . Oczywiście uwielbiam fakt, że Sel jest wredną jedzą - którą z resztą według mnie jest w 'realnym świecie'. Anyway. Nie mogłam przestać czytać nawet na sekundę, więc gratuluję Tobie, bo żadne inne opowiadanie aż tak mnie nie wciągnęło. Oczywiście z niecierpliwością czekam na nowy rozdział, chyba będzie niedługo? :)
Much Love! xoxo
@Real_Mrs_Paynex
Jej :D Czuję się jakoś tak dumnie że wybrałaś mój komentarz :D
OdpowiedzUsuńTeraz dopiero zrozumiałam że w prologu opisywałaś Demi.
Natomiast nie rozumiem jednak jak mogłaś z Seleny zrobić takiego potwora :P
Ciekawe że Demi masz zamiar związać razem z Niallem :P
Zapraszam do sb i liczę na komentarz :)
http://diary-strewn-with-roses.blogspot.com/
Zapraszam na 12 rozdział :D
UsuńŚwietny ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy blog: http://nextlevelxd.blogspot.com/
Nie ma za co dziękować! I uwielbiam, jak piszesz, naprawdę! :)
OdpowiedzUsuńMam cichą nadzieję (czyt. znając Ciebie, pewność :D), że Juju i Smiley będą razem, a on w cholerę zostawi Selinkę. Wątpię, żeby z nią wytrzymał. Wredna suka.
A reakcja Niall'a? Haha, mój kochany, zauroczony Dems Irlandczyk ♥
Kocham ten rozdział i z niecierpliwością czekam na kolejny x
@MargaaStyles xx
Awww... Jaki Niall jest kochany. ;* Pojawił się dopiero na końcu, ale ta akcja była niesamowita. <33 Demi jest urocza. Też bym chciała, żeby mnie, kiedyś w dalekiej przyszłości, przytuliła... Ach! Te marzenia. No cóż... I tak się nie spełnią, ale co tam. ;D Hah, mam nadzieję, że Justin rzuci Selenę. Obu, bo już mnie wkurza. :pp Czekam na kolejny. ;***
OdpowiedzUsuń@suddenly_love
Na początku przejechałam kursorem po blogu i myślę sobie " nie, nie przeczytam tego, za długie ". Ale coś mnie tchnęło przeczytałam kilka pierwszych zdań i z zapałem dotrwałam do końca. :). Muszę ci powiedzieć, że bardzo przyjemnie się czyta. Ciekawa jestem kolejnego rozdziału :). Zapraszam na historie z 1D http://storyoffaless.blogspot.com/ . Zostaw coś po sobie, jeśli przeczytasz. To dla mnie ważne :).
OdpowiedzUsuńTwój blog jest taki .. taki realny.
OdpowiedzUsuńZakochałam się w nim.
Nie za bardzo przepadam za Demi, Sel i Miley ani nawet za Jus ale ty tak to opisujesz, że .. Ahh kurwa przekonuje się do nich. Rozsadza mnie od środa bo tak mało ... ale cóż. Kocham to poczekam Nn ;*
proszę, informuj mnie o nowych rozdziałach .. byłabym wdzięczna
Tt - @oposyatakuja
Gg - 3872068
Jeśli masz czas zapraszam do siebie
http://please-leave-me-alone-and-quiet.blogspot.com/
Kochanie, no i co ja mam Ci powiedzieć ? Jesteś tak cholernie uzdolnioną osobą, że po prostu nie mogę w to uwierzyć, że znam takiego geniusza jak ty ! ;o Kocham Cię za ten rozdział. Kocham to, że Selena jest jędzą, że Justin i Miley tak zajebiście się dogadują, że Demi jest główną bohaterką, no i że Niall pewnie zauroczy się w Dems, jeeeeeeeeeeeeej, no po prostu nie wiem co już napisać. Jesteś prze genialna ! A jak jeszcze raz napiszesz, że nie potrafisz pisać to przyjadę do Ciebie i będę szantażować, nie wiem czym, ale coś się wymyśli. <3
OdpowiedzUsuńhejka, zapraszamy na nowy rozdział, mamy nadzieję, że ci się spodoba http://hard-bland-sensitive.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, mam nadzieję że ten komentarz się wreszcie doda, bo pisze go któryś raz z kolei po tym jak bezwzględny blogspot nie chciał go udostępnić. Ale cóż, nie spocznę póki nie przeczytasz tego co mam ci do powiedzenia, bo jesteś fucking incredible, dziewczyno.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, ile masz lat? Bo piszesz zawodowo. Na prawdę. Zwróciłam uwagę na to, że opisujesz najmniej znaczące czynności, takie jak to, że Demi delikatnie odkłada kubek, lub fakt że chłodno jej gdy wystawi rękę za kołdrę. I to czyni twój blog jeszcze lepszym.
Gdy przeczytałam rozdział, byłam zrozpaczona jak kretynka że to już koniec. Jakbyś napisała pięć razy to myślę, że z niemniejszym zapałem bym się zabrała do czytania. Bo sposób w który opisujesz rzeczywistość w tej historii, jest nieziemski.
Do tego uwielbiam tą zwariowaną trójkę, fajna łączy ich więź. Widać że się rozumieją :) Co do Seleny.. nie wiem co mam o niej myśleć.. :D zobaczy sie w następnych rozdziałach.
Dużo weny i pomysłów życzę, oraz obiecuje bycie fanką tego bloga po wsze czasy :D
zapraszam do siebie,
Av. x
[ our-unusual-story.blogspot.com ]