poniedziałek, 26 listopada 2012

Epilog.

Rok 2020.

-Cholera Niall, sprawdź gdzie jest Charlie, bo ja zaraz przypalę coś w tej kuchni –wykrzyczała z kuchni Demetria.
Tak, Demi oraz Niall zostali małżeństwem oraz szczęśliwymi rodzicami już czteroletniej Charlie, która była najsłodszym dzieckiem na świecie. Dwa lata po tamtych wydarzeniach, zespół One Direction przestał istnieć, więc Niall jak i reszta zespołu, postanowili przenieść się do Stanów Zjednoczonych. Jednak niekoniecznie do tych samych miast. Nadal odwiedzali swoje rodziny w Wielkiej Brytanii czy Irlandii, jednakże nie mieli też zawsze sporo czasu, by to robić.
-Spokojnie Demi, jak coś to Ci pomogę –zaoferowała się Perrie.
Chyba nikt by nie uwierzył, że Zayn po tym wszystkim znalazłby dziewczynę. Słodką blondynkę Perrie, która była naprawdę miłą, pomocną dziewczyną. Zawsze starała się im pomagać, bo oni jako jedyni jeszcze nie mieli swoich własnych pociech, więc często mieli trochę więcej czasu, by do nich wpadać i bawić się z Charlie, ale by też porozmawiać, powspominać.
-Dziękuje Ci Perr, postaram się wrócić szybko –brunetka pocałowała ją w policzek, wycierając swoje ręce w ścierkę.
Opuściła kuchnię. Wkroczyła do salonu, gdzie była przygotowana na totalny nieporządek. Jednak tatusiowe wywiązali się ze wszystkich swoich obowiązków. Stanęła w drzwiach, dając swoje ręce na biodra. Przyglądała się każdemu z nich i czuła dumę, że potrafili dać sobie radę z tym wszystkim. Louis i Harry rozmawiali ze swoją córeczką Darcy, która jak na wiek sześciu lat, jest naprawdę inteligentna.
Przeniosła wzrok na Liam’a, który poruszał wózkiem bliźniaczym. Nadal byli z Danielle. Już tyle lat. Przyglądała się temu związkowi naprawdę bacznie i strasznie im zazdrościła. Chciała, by jej związek z Niall’em też tyle przetrwał, co ich. Los obdarzył ich dwoma prześlicznymi maluchami – Ian’em oraz Harry’m. Obaj byli niesamowicie do siebie podobni, jednak niektóre osobne rzeczy mieli albo bardziej po mamusi, albo bardziej po tatusiu. Mieli dopiero roczek, ale my i tak przyglądaliśmy się im cały czas, jak rosną i są szczęśliwi, bo mają cudownych rodziców.
Zayn bawił się z Charlie. Rozpoznała piosenkę, która leciała z radia. Pamiętała jak jeszcze przypadkowo na nią wpadła te dobre osiem lat temu. Nie mogła uwierzyć, że ten czas tak szybko płynie. „The Violet Hour”. Słodka blondyneczka obracała się ciągle, cała szczęśliwa, w takt piosenki. Wywoływała uśmiech na twarzy mulata, który by najwidoczniej również chciał mieć taką pociechę.
Nareszcie dorośli. Patrząc na nich teraz, a osiem lat temu – da się zauważyć niesamowitą różnicę. Kiedyś byli inni, ale zrozumieli na czym polega prawdziwe życie i że trzeba je doceniać, nieważne co. Minęło już tyle czasu, o większości rzeczach pozapominali. Jednak nie na zawsze. Bo nawet te najgorsze wspomnienie zalokuje się w naszej głowie, nawet w tym małym kąciku, którego możemy długo nie odwiedzać. Żyjmy chwilą i cieszmy się nią. W końcu na tym polega życie. 

----------------------------------------------------------------------------------------

Wszystko wyszło tak, jak wyjść nie miało. Nie umiem zmienić tego epilogu, nijak mi się on podoba. Możecie mnie nienawidzić, że to koniec, bo ja sama siebie też nienawidzę za to, że muszę się pożegnać z tym blogiem. Byliście ze mną przez tyle czasu. Nigdy nie będę stanie wam się odwdzięczyć, naprawdę. Sprawialiście, że malował mi się uśmiech na twarzy. Zawsze gdy miałam zły humor po szkole czy po czymś innym, wchodziłam na tego bloga i czytałam wasze komentarze. Nie macie nawet pojęcia jak bardzo sprawialiście, że czułam się szczęśliwa, bo w jakiś sposób ktoś  docenia mnie i to moje marne ‘dzieło’, które pisałam. Wiecie, siedzę teraz i mówię sama do siebie, że nie chcę. Że nie będę umiała nacisnąć przycisku "Opublikuj", ale i tak bym musiała to kiedyś zrobić. Wiem, że niesamowicie to przeżywam, ale... taka po prostu jestem, przepraszam.
Na razie jeszcze nie mogę napisać, że „do zobaczenia nigdy” lub na twitterze czy na czymś innym, bo mam w planach dodanie wam jakichś trzech, czterech mini-dodatków do tego opowiadania. Wszystko mam napisane, o dziwo się z tym pośpieszyłam, wyprzedziłam to wszystko.
Koniec bloga planowałam na grudzień, bo systematycznie by tak wyszło, gdybym ciągle dodawała rozdziały jedynie w środę. Przykro mi, że to wszystko się kończy, ale… Wiem jedno. Nigdy was nie zapomnę, nie zapomnę mojego pierwszego skończonego bloga, który nie jest czymś wielkim, ale i tak będę go ciepło wspominać. Najlepsze jednak co mnie tutaj spotkało to właśnie wy. Dziękuje wam do cholery i będę to powtarzała za każdym razem. Proszę, napiszcie mi jak mogę wam się odwdzięczyć za tyle tygodni, w których mnie wspieraliście, chwaliliście, bo nie mam po prostu pomysłu na to, by wam się odwdzięczyć, a naprawdę chcę.
Prosiłabym też was jeszcze o jedno, tak na totalnie zakończenie 'rozdziałowe' tego bloga - napiszcie mi co wspominacie najlepiej na tym blogu, co najgorzej. To będzie dla mnie naprawdę coś wspaniałego, bo będę mogła przeczytać, że macie jakiekolwiek wspomnienia z tym blogiem. Dziękuje wam i wiem, że cholernie się powtarzam, ale po prostu muszę. 
Ten blog liczy sobie jak na razie 5630 wyświetleń, 38 obserwatorów, 6 nominacji do zabawy "Libster/Liebster Award" oraz 158 komentarzy. Massive thank you, guys. Love you all, i do zobaczenia za niedługo. Czekajcie niecierpliwie na dodatki, które dla was przygotowałam! Mam nadzieję, że kilka spraw, pomiędzy kilkoma osobami się wyjaśni, a wy będziecie dobrze wspominać tego bloga :) 

Przy okazji, zapraszam was serdecznie na mojego nowego, dopiero co rozpoczętego bloga, na którym na razie pojawili się jedynie bohaterzy. Oby ten blog spodobał wam się tak bardzo, jak ten: http://pro-publico-bono-pl.blogspot.com/  :)

piątek, 23 listopada 2012

16: "i can almost guarantee you, it'll get better today"


(D)
Wesele było udane. Nawet bardzo. Naprawdę zrozumiałam, że Miley i Liam, znaczą dla siebie coś więcej. Przeciągnęłam się delikatnie. Do mojego pokoju wpadały strumyki światła. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę jedenastą. Wiedziałam, że to dzisiaj jest ten dzień, w którym będę musiała się pożegnać z Niall’em. Prześladowało mnie to ciągłe poczucie gorszości nad sobą. Że sobie bez niego nie poradzę. Bo tylko on mnie powstrzymywał, by nie popełnić tamtych błędów. Włączyłam radio, które zawsze było ustawione na moją ulubioną stację. Trafiłam na ‘środek’ „The Violet Hour”. Z jednej strony, chciałam się uśmiechać, bo ta piosenka przypominała mi niesamowicie Niall’a i niektóre momenty z mojego życia, które były z nim powiązane, a z drugiej strony miałam ochotę niesamowicie płakać, bo bałam się, że przez tak długi czas nie usłyszę akurat tego tekstu piosenki z jego ust. Skierowałam się w stronę łazienki, która była połączona z moim pokojem. Rozebrałam się z piżamy, wchodząc pod prysznic. Umyłam się, po czym ubrałam i wyszczotkowałam moje zęby. Zaczęłam suszyć moje włosy, które wysychały dopiero po godzinie suszenia. Spięłam je mało elegancko. Ubrałam na siebie trampki. Chwyciłam za telefon z mojej szafki nocnej i wsadziłam go do tylnej kieszeni spodni. Radio spokojnie grało. Lekko przymknęłam drzwi, schodząc powolnie na dół. W kuchni mama jak zwykle przygotowywała śniadanie dla całej rodziny, bo większość z nas wstawała o podobnej porze. Usiedliśmy do stołu, a mama przed każdym z nas położyła talerz z trzema naleśnikami. Przy posiłku jak zwykle nie brakowało wymian zdań.
-Demi, dzisiaj wyjeżdża ten twój Niall? –spytała moja mama. Wiedziała, że nie powinna o tym wspominać, a jak zwykle postąpiła inaczej. Poczułam lekkie ukłucie w sercu.
-Tak, mamo, dzisiaj –westchnęłam, kończąc posiłek –Za jakieś kilka godzin mam być na lotnisku.
-Pamiętaj, że on wróci i tak łatwo się nie podda –puściła do mnie oczko.
Podziękowałam za posiłek, odchodząc od stołu. Udałam się na górę, wracając z powrotem do mojej sypialni. Wyjęłam telefon z kieszeni, starając się doszukać sms’a, jakoś sprzed nocy. Niall poinformował mnie, że około szesnastej pojawią się na lotnisku, a o dziewiętnastej mają wylot. Tak naprawdę nie wiedziałam po co tam idę. Po to by jeszcze bardziej poczuć już tak od razu tą tęsknotę? Nie, jednak dlatego, że to jest nasze pożegnanie i nie mogłabym nie przyjechać. Zachowałabym się jak jakaś… idiotka. Nie, pewnie nawet gorzej. Z resztą, małe ma to teraz znaczenie.

*

(N)
Zapakowaliśmy wszystkie walizki, torby do samochodu, zostawiając przy sobie tylko bagaż podręczny. Wróciliśmy z powrotem jeszcze do hotelu, bo tak naprawdę nie mieliśmy co robić. Paul cały czas kazał nam pilnować Zayn’a, co oznaczało, że żaden z nas nie wyszedł bez pozwolenia któregoś. Robiło to się nudne. I to tak solidnie nudne.
-Paul prosił byś ostatni raz porozmawiał z Zayn’em przed wylotem. Dzięki Tobie dużo już wiemy. Tylko z Tobą chce rozmawiać –poprosił mnie Harry.
Zgodziłem się. Zazwyczaj za szybko ulegam, co jest częstym błędem u mnie, ale co miałem powiedzieć? Jeśli najlepiej sobie z nim radzę, to raczej faktycznie powinienem to wykorzystać, by z nim poważnie porozmawiać o tym problemie. Zayn siedział prawdopodobnie jeszcze w pokoju swoim oraz Liam’a. Popędziłem jak najszybciej na górę, by zobaczyć czy na pewno nie zrobił czegoś głupiego. Zayn właśnie wykonywał ostatnie porządki, którym się przyglądałem. Nie zauważył mnie. Aż do momentu, gdy chciał wyrzucić… strzykawki?
-Co to? –spytałem, wskazując palcem na strzykawki, będące w jego rękach.
-Strzykawki. Nigdy ich nie widziałeś? –zdziwił się, wrzucając je do kosza na śmieci.
-Oczywiście, że widziałem. Tylko dlaczego je wyrzuciłeś?
-Zużyte i brudne strzykawki się wyrzuca po to, by nie dostać zakażenia. Niall, naprawdę tak mało o tym wiesz czy tylko udajesz, by mnie sprawdzić? –zaczął dopytywać, a ja…
-Tak naprawdę to nie wiem po co spytałem –załamałem ręce –Jesteś gotowy na podróż? Widzę, że dobrze tutaj wysprzątałeś. Jeszcze czyściej niż ostatnio.
-Wiesz, gdy człowiek jest na głodzie, to bierze się za wszystko inne, co go odciągnie od myślenia o jednym –wzruszył ramionami –Bynajmniej pokojówka będzie miała mało pracy. I tak tyle musiała się z nami użerać, że o matko…
-Tak, nie wspominając już o  twoim powrocie, tamtej nocy –mruknąłem cicho pod nosem, ale i tak usłyszał. Przeszył mnie wzrokiem. Nigdy nie lubił gdy ktoś wytykał mu błędy. W sumie to chyba nikt nie lubił czegoś takiego. –A jak z tamtą dziewczyną, o której mi wspominałeś? Nadal nie kontaktowała się z Tobą?
-Nie, totalnie nic. Pustka –westchnął –Poszedłbym spytać się jej znajomych, ale i tak nie wiem gdzie się teraz znajdują, więc to bezsensu. Chcę być już w Wielkiej Brytanii, naprawdę…
-Każdy z nas chce –starałem się go jakoś pocieszyć, chociaż ostatnio wychodziło mi to naprawdę koszmarnie –Za kilka godzin jedziemy na lotnisko. Wiesz, zjemy coś przed wylotem. Jeśli masz ochotę razem z nami, to zejdź na dół. Bynajmniej byśmy się o Ciebie nie martwili.
-Dobrze, nie ma sprawy.
Puścił do mnie oczko. Wziął telefon do ręki i opuściliśmy pokój hotelowy, kierując się w stronę windy, która miała nas zaprowadzić na dół do chłopaków. Zawzięcie o czymś rozmawiali, śmiali się. Widziałem, jak Louis bał się złapać Harry’ego za rękę. Chciał mu okazać drobne uczucie, ale Paul powiedział, że na razie muszą się z tym ukrywać. Nie chcą sensacji w Ameryce. Pomimo tego, gdy wrócimy – wszyscy dowiedzą się, że są sobie przeznaczeni, kochają się i są razem.
-Nie bój się, złap go za tą rękę –powiedziałem w stronę Louis’a, który spoglądnął na mnie zdezorientowany. Harry był trochę odważniejszy, jeśli chodzi o uczucia, więc wykonał czynność za Louis’a. Jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu. Dosiedliśmy się naprzeciwko nich i rozpoczęliśmy temat.
-Jak myślicie, jak to będzie jak wrócimy po takim czasie do Wielkiej Brytanii? –spytałem, kierując pytanie do każdego z nich.
-Będzie na pewno trochę inaczej –wzruszył ramionami Zayn, odpowiadając jako pierwszy na moje pytanie –Tutaj wpędziłem się w jazdę z narkotykami, to tutaj Louis i Harry zostali parą, to tutaj spędziłeś sporo czasu z Demi, a Liam… Liam po prostu cieszył się, że może tutaj być, ale tęsknił mocno za Danielle. To co stało się w Ameryce, pozostaje w Ameryce już na zawsze.
-Naprawdę nie chcę opuszczać tego miejsca –tym razem zaczął Liam –Uwielbiam Los Angeles, Nowy Jork. Piękne miasta, do których mógłbym wracać przez cały czas. Mamy tutaj niesamowitych fanów i pomimo tego, że nasze codzienne życie bardziej należy do Wielkiej Brytanii, ja mógłbym tu mieszkać. Może nie akurat teraz, gdy jesteśmy zespołem, ale może w dalekiej przyszłości? Tęskniłem  za Danielle cały czas, ale obiecałem jej, że poświęcę jej naprawdę swój cały czas, gdy wrócimy. Dlatego też nie mogę się doczekać, gdy nareszcie znajdziemy się w Londynie, a z drugiej strony będzie mi przykro, że to wszystko tak szybko tutaj przeminęło.
-Chciałbym coś dodać, ale widzę, że każdy z nas ma podobne uczucia do tego miejsca –uśmiechnął się Harreh.
Siedzieliśmy, rozmawiając, dopóki do hotelu nie przyszedł Paul, mówiący nam, że powinniśmy się śpieszyć. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę trzecią. Trochę nam zleciało, nie patrząc. Na lotnisko od nas do hotelu jest trzydzieści minut, nie licząc korków. Poszliśmy na górę po swoje ostatnie rzeczy, zakluczyliśmy pokoje, od których klucze oddaliśmy potem w recepcji i na tym zakończyły się wspomnienia z Ameryki. Tego dnia przed hotelem stało zaledwie dwadzieścia fanek, którym jedynie mogliśmy pomachać. Wsiedliśmy do dużego, przestronnego auta i ruszyliśmy w stronę lotniska.

*
(D)
Bałam się, że się spóźnię. Cały czas nerwowo spoglądałam na zegarek, którego wskazówki chodziły niesamowicie wolno. Siedziałam jeszcze w domu, starając się zrelaksować przed telewizorem, wraz z moimi siostrami oraz mamą. Co chwila któraś patrzyła na mnie, a mnie to zaczęło irytować.
-O co chodzi? –spojrzałam najpierw na Madison, potem na Dallas, a na końcu na mamę i w niej mój wzrok utkwił –Patrzycie się jak jakieś głupie na mnie tak, już od jakiś 10 minut. Powiedzcie wreszcie, o co chodzi.
-Ja już na własną córkę nie mogę patrzeć? –oburzyła się moja mama, a ja wywróciłam oczami –No dobrze słonko, chodzi o to, że patrzysz na ten zegarek jak oszalała, a tym nie sprawisz, że czas się przesunie.
-Wiem o tym. Po prostu boję się, że się spóźnię, dlatego staram się go mieć pod kontrolą –wytłumaczyłam.
-Na pewno się nie spóźnisz. Jest dopiero piąta. Za dwie godziny mają wylot, zdążysz –starała się mnie ‘uspokoić’, zajadając popcorn.
Czas się dłużył i dłużył, ale w pewnym momencie skupiłam się na telewizorze i na danym filmie, który w nim leciał.

*

(N)
Siedziałem cały zdenerwowany na jednym z siedzeń. Otaczało mnie tyle ludzi, że sam się już pogubiłem w tym, gdzie konkretnie jestem. Obracałem w rękach telefon, czekając może na jakąś wiadomość lub cokolwiek innego. Wzdychałem, kiedy nagle obok mnie pojawił się Zayn. Poklepał mnie po plecach, co miało chyba oznaczać pocieszenie bez słów. Zdziwiło mnie to, że przyszedł do mnie tak bezinteresownie, kiedy to reszta chłopaków gdzieś się zatraciła. Najprawdopodobniej poszli po gumy i wodę, bo można było się tego po nich spodziewać.
-Ona nigdy Cię nie wystawi, Niall –powiedział. Chciałem coś odpowiedzieć, ale zaczął mówić dalej. –Nie jest tego typem dziewczyny. Z resztą, widzisz ile tutaj jest ludzi? Naprawdę sporo. Zajmie jej to chwilę, zanim nas tutaj znajdzie. Dlatego nie denerwuj się i zostaw ten telefon w spokoju.
-W sumie masz rację.
Puścił do mnie oczko, z powrotem podnosząc się i znowu zatracając się gdzieś, jak cała reszta. Chwilę potem, podniosłem się z niebieskiego, niewygodnego siedzenia, odwracając się odruchowo. Zauważyłem ją. Starała się wypatrzeć mnie wzrokiem, co było ciężkie w takim tłumie. Krzyknąłem coś, by spojrzała w moim kierunku. Odwróciła głowę, a na jej twarzy stanął uśmiech. Ruszyła w moją stronę, w pośpiechu, starając się ominąć dość sporą ilość ludzi. Gdy dzieliły nas już tylko centymetry, wpuściłem ją w swoje ramiona. Nie chciałem nawet puszczać, bo była, jest dla mnie ważna.
-Bałem się, że nie przyjdziesz –przełknąłem ślinę, wyznając, gdy odsunęła się ode mnie.
-Nie jestem taka, Niall –odgarnęła włosy z twarzy –Przepraszam, że tyle czasu mi to zajęło, ale sam widzisz ile jest tutaj ludzi. Dobrze, że się odnaleźliśmy.
-Co prawda, to prawda –usiadłem z powrotem na moim dawnym miejscu i poklepałem moje kolana.
Zaśmiała się, siadając na nich. Pocałowała mnie czule, a ja odwzajemniłem pocałunek. Po krótkim czasie wrócili chłopcy, którzy nijak byli zadowoleni, że zastali nas w takiej sytuacji.
-Błagam was! Rozumiem, że się dzisiaj żegnacie i w ogóle, ale… -zaczął jak zwykle Harreh, który miał o kilka słów do powiedzenia za dużo.
-Harry, jesteś zazdrosny, bo my tak nie możemy, a oni tak –wytknął język w jego stronę Louis.
-Ty jeszcze ten język będziesz pchał w moją buzię, uważaj sobie, Tomlinson –oburzył się, a Louis wybuchnął śmiechem. Prawdę mówiąc, nie tylko on.  
-Za wysokie progi, na twoje nogi, Styles –odgryzł się. Widziałem jak Harry miał ochotę z jednej strony zrobić mu coś, a z drugiej strony pożądał go. A pożądanie w jego oczach było można bardzo łatwo zauważyć. –Dziwię się, że trafiłaś w ogóle tutaj, Demi. Ludzi jest masa, pewnie ciężko było się przepychać.
-No wiesz, by się pożegnać trzeba nawet przejść i przepchać się przez taką masę ludzi –zaśmiała się –Tak czy siak, musiałam się z wami pożegnać. Mam nadzieję, że dobrze zapamiętacie Amerykę.
-Nawet bardzo dobrze. Naprawdę ciężko nam jest akurat w tym momencie się z nią rozstawać. Przeżyliśmy tutaj troszkę, w te kilkanaście dni.
-Co racja, to racja –mruknęła –Za jakiś czas na pewno się spotkamy. Może ja trafię do was lub wy ponownie do mnie. Czas pokaże.
-Chłopcy, zbieramy się! –usłyszeliśmy głos Paul’a. Chłopcy podnieśli się z siedzeń, a ja nadal tkwiłem w miejscu, gdyż na moich kolanach siedziała Demi. Podniosła się, chcąc  mi pozwolić wstać.
-Dołącz do nas zaraz, Niall –powiedział któryś z nich, ale nawet nie wiedziałem już który. Nie o tym teraz myślałem. Gdy się oddalili, spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy.
-Wiesz, nigdy nie zapomnę tego, co spotkało nas tam, a tu –zaczęła jako pierwsza –I pomimo tych wszystkich durnych kłótni, to bardziej zapamiętam te najlepsze wspomnienia. Liczy się w sumie dla mnie tylko jedno – byłeś tutaj. Byłeś ze mną, byłeś przy mnie. Nie wiem w sumie jak poradzę sobie po twoim wyjeździe, ale… Ale wiem jedno. Będę się czuła tak, jakbyś był ciągle ze mną, nieważne jak naprawdę daleko ode mnie jesteś. I oczywiście będę na Ciebie czekać. Trzeba być cierpliwym w takich związkach, niestety…
-Uwierz mi, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by móc przylecieć tutaj jak najszybciej. Bądź silna, nieważne co. Gdyby coś się działo – dzwoń, pisz. Pamiętaj, że zawsze będę starał Ci się pomóc, nieważne gdzie jestem. Jesteś dla mnie najważniejsza i mam nadzieję, że za niedługo się spotkamy.
Uśmiechnęła się szeroko. Pomimo tego, widziałem w jej oczach łzy. Pocałowałem ją w policzek, a potem przytuliłem ponownie. Szeptałem do jej ucha by się nie martwiła, by była silna i że kiedyś i tak się jeszcze spotkamy. „Kiedyś” – złe określenie. Bynajmniej zrozumiała o co mi chodzi. Byłem rozdarty, dlatego sam już nie wiedziałem co mówię. Usłyszałem krzyk za sobą, który miał oznaczać, że mam się pośpieszyć. Pocałowałem ją, a ona odwzajemniła mój pocałunek.
-Do zobaczenia, Demi.
-Do zobaczenia, Niall.
Tymi słowami opuściłem ją. Idąc, starałem się jeszcze jakoś dopatrzeć chociażby jej mały szczegół. Widziałem jak stoi i macha, nadal szczerze uśmiechając się, ale łzy spływały po jej policzkach. Nie chciałem takiego ‘zakończenia’. Dołączyłem do chłopaków, którzy byli ponownie pochłonięci rozmową na jakiś temat. Poczułem wibracje. Wyciągnąłem telefon z tylnej kieszeni moich spodni. Demi. Odczytałem wiadomość.
„kocham Cię xx”
Wizyta w Ameryce kończy się na tym, że wylatujemy stąd i wracamy do Wielkiej Brytanii, z wieloma wspomnieniami. Pozytywnymi, negatywnymi. Pomimo tego, wiem, że okres tam, mogę zaliczyć do jednego z najlepszych. W końcu mogłem być blisko niej i czuć się naprawdę szczęśliwy. Żegnaj Ameryko.

*

Kilka dni później.

-Wróciliście ze Stanów Zjednoczonych. Słyszałam, że bawiliście się niesamowicie. Jednak ty Niall, na pewno będziesz tęsknił za Demi, huh?
-Bardzo –przyznałem –Kocham ją i wydaje mi się, że pomimo wszystkich błędów, sprzeczek, będę kochał ją już na zawsze. W Ameryce nauczyliśmy się trochę rzeczy, które nas mogły zmienić, ale mamy nadzieję, że na lepsze.
-Owszem, zaczęliśmy pracować nad nową płytą, ale na razie nie chcemy myśleć o pracy, bo tam wykonaliśmy kawał dobrej roboty –zaczął Liam –Jutro wyjeżdżamy na tydzień do swoich rodzinnych domów, w celu odpoczynku. Wydaje nam się, że teraz nam to pomoże zebrać siły na dalsze nagrywanie, koncertowanie i imprezowanie.
-Jak pracowało wam się z Cher Lloyd?
-Cher to niesamowita dziewczyna. Jest naprawdę szalona, zupełnie tak jak my, więc dobrze się dogadywaliśmy –wypowiedział się Zayn –Znamy się już dość długi okres, więc ta mini-trasa pozwoliła nam odnowić w jakiś sposób kontakt. Następne nasze spotkanie nastąpi dopiero zapewne wtedy, kiedy wróci z Ameryki, bo została tam jeszcze na  okres miesiąca. Życzymy jej powodzenia w karierze, bo naprawdę na to zasługuje.
-Słyszałam, że macie jakąś niespodziankę dla fanów, Louis i Harry! Macie swoje pięć minut. Co to takiego? –oczy prezenterki zabłyszczały się. Oznaczało to, że cały twitter o tym pisał?
-My… -zaczął nieśmiało Harry, który złapał za rękę Louis’a.
-…jesteśmy razem –uśmiechnął się szeroko Louis, który dokończył wypowiedź Harry’ego.
Wszyscy na widowni zaczęli bić brawo, podczas gdy ich usta połączyły się w soczystym pocałunku. Wszyscy z nas byli szczęśliwi, bo oni byli szczęśliwi. Kochaliśmy patrzeć na siebie, gdy wiedzieliśmy, że jesteśmy zakochani w kimś, kto to odwzajemnia. Wszystko zostało już wypowiedziane. Musimy teraz tylko czekać do szczęśliwego zakończenia. 


--------------------------------------------------------------------------------------

Szesnasty rozdział już za nami. Jak widzicie, wyszedł on tak pośrednio, bo myślałam, że będzie lepiej, ale cóż. Dobra, czemu ja ciągle muszę narzekać? 
Nie wiem praktycznie co napisać pod koniec tego rozdziału. Liczę na wasze szczere opinie, po prostu, które możecie zostawiać w komentarzach pod tym rozdziałem. 
Mam sprawę do was wszystkich! Jeśli chcecie ze mną popisać w wolnym czasie, trochę mnie poznać - zostawiajcie mi w komentarzach wasze numery komunikatorów Gadu-Gadu bądź Twittery, a na pewno się odezwę! ;) 
Pomijając rozdział...

Dostałam już trzecią nominację do „Libster/Liebster Award”!
Margaret.

Dziękuje serdecznie za nominację, kochana ;)
Zasady i moje dawne pytania do pozostałych blogów się nie zmieniają. Zamieszczam pod spodem odpowiedzi na zadane mi pytania :)

1.       Co jest twoją pasją?
Wszystkim interesuje się po trochu, ale moją pasją jest fotografia wraz z muzyką.

2.      Od kiedy piszesz?
Pisać zaczęłam jakieś trzy lata temu, co wychodziło mi naprawdę słabo, ale pomimo tego nie poddawałam się. Mogłam zacząć równie dobrze wcześniej, ale trzy lata temu powstał mój pierwszy blog, o którym chcę jak najszybciej zapomnieć, haha.

3.      Jacy są twoi ulubieni artyści?
Mam sporo ulubionych artystów, więc jakbym miała ich wszystkich wypisywać, to zanudziłabym tutaj wszystkich. Jeśli mam opisywać bardziej kogoś mi ‘bliższego’ – czyli mam na myśli idoli, w formie ulubionych artystów – to jak byłam młodsza, strasznie uwielbiałam Britney Spears, Rihannę, Nelly Furtado, Timbalanda, Justina Timberlake’a, Katy Perry i zostało mi to tak naprawdę do dzisiaj, jednak idole mi się pozmieniali. Obecnie mam za nich Kamila Bednarka, Demi Lovato, braci Grimes (Jedward) oraz Adama Lamberta.

4.      Jacy są twoi ulubieni pisarze?
Moimi ulubionymi pisarzami są Nicholas Sparks, Suzanne Collins oraz Barbara Rosiek.

5.      Chcesz mieć tatuaż? Jeżeli tak, to jaki?
Chciałabym mieć tatuaże „stay strong”, „believe” i „never say never”.

6.      Co jest na szczycie Twojej hierarchii wartości?
Wydaje mi się, że jest to przyjaźń, szczęście, miłość oraz rodzina.

7.      Co uważasz o swojej klasie?
Banda kretynów, których czasem uwielbiam i których mam czasem ochotę udusić. Są wielkimi homofobami, rasistami (nie wszyscy, ale większość), za co mają u mnie minus. Odzywają się do każdego chamsko, co chwila mają fochy o jakieś bzdury, na okrągło czymś ‘szpanują’. Jeśli chodzi o pozytywną ich stronę, to na pewno najlepsze wspomnienia z różnorakich wycieczek, niesamowite poczucie humoru i najlepsze pomysły.

8.      Umiesz grać na jakimś instrumencie?
Mam gitarę, na której nie potrafię grać, jedynie brzdąkać coś własnego. Ogółem dwa lata temu zaczęłam grać na flecie, ale przestałam i powoli do tego powracam. Przymus ze strony nauczycielki muzyki, niestety.

9.      Ulubione cukierki/słodycze?
Moim uzależnieniem są zdecydowanie żelki, biała czekolada, pierniki, babeczki oraz cukierki które posiadają w środku galaretkę. Mniam!

10.   Na czyj koncert chciałabyś się wybrać?
Mam wielu takich artystów, ale najbardziej na żywo chciałabym usłyszeć Adama Lamberta, Demi Lovato oraz Kamila Bednarka, czyli moich idolów ;)

11.    Ulubiona pora roku?
Uwielbiam zimę oraz lato. Lato uwielbiam dlatego, że jest ciepło, mamy wakacje, możemy trochę odpocząć, wyjechać nad morze. Zimę kocham za to, że są święta, czyli najpiękniejszy okres w roku. Jest śnieg, można iść zaszaleć z przyjaciółmi, porzucać się śnieżkami, pozjeżdżać na sankach (oj, nie śmiejcie się), lepić bałwany i tak dalej, i tak dalej.


Dziękuje jeszcze raz za nominację i widzimy się w kolejnej notce :)

środa, 21 listopada 2012

libster award - powtórka z rozrywki.


Yaaaaaay, dostałam drugą nominację do „Libster Award”! Jestem w niesamowitym szoku. Dziękuje serdecznie za nominację!
Przypominam zasady gry: Nominacja ta jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Pytania od autorki bloga: http://lovesandfriend.blogspot.com/
Emma.
Serdecznie dziękuje za nominację, a poniżej odpowiedzi na zadane mi pytania x

1.      Czemu piszesz bloga?
Jeśli mam przyznać szczerze, praca z tym blogiem rozpoczęła się w sposób dość… przypadkowy. Kiedyś pisałam cztery blogi, które porzuciłam (w tym jeden o 1D), a potem nie myślałam o dalszym pisaniu. Był przypadek, gdzie na lekcji informatyki jeszcze w tamtym roku szkolnym mój kolega miał przygotować lekcję i wypadło na blogi. Oczywiście przeszło nam na to dwie lekcje, ale stwierdziłam, że skoro mam pomysł na pisanie bloga – dlaczego mam go nie zrealizować? Piszę bloga po prostu z przypadku, ale dla przyjemności, bo kocham to robić. Bynajmniej zajmuje to czas i wiem, że mogę pisać to dla tak cudownych ludzi, jakimi są moi oddani czytelnicy :)

2.     Ulubiony członek One Direction?
Pisałam o tym już, ale powtórzę – Niall i Zayn, chociaż uwielbiam wszystkich.

3.     Ulubiona piosenka One Direction?
Ciężko mi powiedzieć, że mam tylko jedną ulubioną, bo jest ich kilka z obu albumów. Nie jestem pewna swoich ‘ulubieńców’, na płycie „Take Me Home”. Jednak jeśli chodzi o „Up All Night” zdecydowanie są to „Moments”, „Taken” oraz „What Makes You Beautiful”.

4.     Ulubiony kolor?
Moim ulubionym kolorem jest fiolet wraz z czarnym. Nie, Belieber nie jestem, jeśli padłyby takie pytania, jeśli chodzi o kolor fioletowy… ;)

5.     Ile masz wzrostu?
Jestem niska, dawno się nie mierzyłam, ale mój wzrost liczy bodajże 155cm.

6.     Ulubiony aktor?
Czemu zadawane mi są tak trudne pytania, haha!? Mam wiele ulubionych aktorów, aż ciężko mi jest ich wszystkich zliczyć. Na pewno zaliczam do nich Will’a Smith’a, Jackie Chan’a, Josh’a Hutcherson’a, Borysa Szyca, Cezarego Pazurę, Piotra Adamczyka oraz Tomasza Karolaka (jednak nie tylko… ;))

7.      Podążasz za modą?
Nie, ubieram to co lubię, to w czym czuję się wygodnie. Nie jestem specjalnie chuda, więc większość rzeczy nijak na mnie pasuje. Wolę po prostu wygodne spodnie, szeroką koszulkę i wtedy czuję się sobą. Nie muszę śledzić modowych trendów, bynajmniej nie czuję tego bym musiała :)

8.     Dwa słowa opisujące Ciebie.
Chamska, szczera.

9.     Masz zwierzę?
Zanim wyprowadziłam się z mieszkania babci – miałam dwa koty, które tak naprawdę od zawsze należały do niej. Również miałam królika, którego tam musiałam zostawić, bo mama zadecydowała, że w nowym mieszkaniu zwierząt tolerować nie będzie. Ech, trudno, może kiedyś…

10.  Model telefonu?
Samsung GT-S3350 :)

11.   Hobby.
Fotografia, śpiew, rysowanie, czytanie książek.

Dziękuje jeszcze raz za nominację.
Tym razem nie będę nominowała kolejnych blogów, bo jest to tak jakby druga część do tamtej notki, więc blogi i dawne pytania zostają takie same ;) 
Do zobaczenia w kolejnej notce, którą będzie rozdział! :) 

wtorek, 20 listopada 2012

15: "lost in a background of blue"


3 tygodnie później.

(N)
-Naprawdę musisz wyjeżdżać? –spytała brunetka, machając nogami, siedząc na pustej szafce, którą niedawno posprzątałem.
-Wyjeżdżam dopiero za 3 dni, zdążę Ci towarzyszyć na tym ślubie Miley i Liam’a –westchnąłem. Spojrzałem na nią. Przestała machać nogami i wpatrywała się we mnie smutnym spojrzeniem. –Nie patrz tak na mnie, wiesz że tego nie lubię…
-Tu nie chodzi o żaden ślub, rozumiesz? Ten ślub to dla mnie nic, w porównaniu z tym, że za trzy dni wyjeżdżasz! –krzyknęła. Była zdenerwowana, ale też przygnębiona. Rozumiałem ją. –Nie chcę krzyczeć, ale czasem jest to ciężkie zrozumieć, że osoba którą się najbardziej kocha, będzie tak daleko od Ciebie. Jeszcze durne pocieszenia „będzie dobrze”, „spotkacie się wkrótce”, „macie skype, telefon” – to jest żałosne. Ludzie nie rozumieją chyba, co to jest prawdziwa tęsknota.
-Dems, wiem że ciężko Ci w to uwierzyć i uważasz to za durne pocieszenie, ale naprawdę będzie dobrze. Musi być, nie pamiętasz? –przyciągnąłem ją do siebie –Uwierz mi, że nieważne jak daleko od siebie będziemy, zawsze czuj się tak, jakbym tutaj był. Proszę.
Odwróciła wzrok, udając niezwykle obrażoną. Nie chciałem czuć się winny, bo to nie moja wina, że moim miejscem jest Wielka Brytania, Irlandia, a nie Ameryka. Tak naprawdę byliśmy z dwóch innych światów, a ja swojego nie chciałem zmieniać. Wiedziała, że wyjazd tutaj był chwilowy i że w końcu byśmy musieli się rozstać. Przełamała się i spojrzała na mnie. Nasze oczy się spotkały. Nadal była smutna, ale wiedziała, że jeszcze może się cieszyć moją bliskością. Dotknąłem jej ust wargami, czując, że teraz jest o wiele szczęśliwsza. Nagle do pokoju wpadł Harry, a za nim Louis oraz Liam. Odsunąłem się na moment od Demi. Harry wyglądał praktycznie tak jak zawsze. Jedynie dzisiaj odznaczał się czapką na głowie i zawieszoną torbą na ramieniu. Zastanawiałem się, co się stało.
-Niall, nie chcemy wam przerywać, bo wiemy, że macie ostatnie dni ze sobą, ale… sprawa jest dość poważna –załamał ręce Styles.
-Co się znowu stało? –spytałem już całkiem zirytowany. Czy zawsze na koniec coś się musi dziać?
-Chodzi o Zayn’a. Zachowuje się dziwnie, nawet bardzo dziwnie. Paul powiedział, że na ten moment nie mamy szans na przetransportowanie się, bo Zayn miałby problemy. Chyba, że ograniczy się na te parę dni, ale… to mało możliwe. Dostaje nagłych ataków, a my nie potrafimy go uspokoić.
-On bierze? –nie umiałem w to uwierzyć, gdy chłopcy odpowiedzieli na moje pytanie, kiwając twierdząco głową –Czyli bez narkotyków jest na takim jakby głodzie?
-Coś w tym stylu –przyznał Harreh –Posłuchaj, gdy wrócimy do Wielkiej Brytanii, będziemy musieli na jakiś moment przerwać to wszystko. Dopóki Zayn się nie uspokoi. Tak czy siak, będziemy musieli mu załatwić odwyk. Nie rozumiem co się stało, ktoś musiałby z nim porozmawiać, ale wątpię by nam się to udało. Jego rodzice na razie nie wiedzą, nie chcieliśmy ich martwić. Jednak zbywanie ich ostatnimi czasy jest naprawdę męczące.
-Domyślam się –mruknąłem –Dobra, rozumiem. Mam rozumieć, że teraz nie ma prawa nigdzie wychodzić i tak jakby na ostatnie trzy dni w Ameryce jesteśmy zaszufladkowani w tym hotelu?
-No niby tak. Jednak na ten ślub możesz spokojnie iść. To nie ty masz problem z dragami, tylko Zayn. Nie dziwię się, że Paul ma go ochotę zabić. Wkopał się, i to nieziemsko.
-Spróbuję z nim teraz porozmawiać, na razie idźcie go pilnować –poprosiłem. Wyszli z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Spojrzałem na Demi, która była zdezorientowana całą sytuacją. Nie dziwiłem jej się. –Zayn zaczął brać. Podobno zaczął się spotykać z jakąś ćpunką. Żaden z nas konkretnie nie wie o co chodzi, jak mu pomóc…
-Nigdy bym nie pomyślała, że któryś z was bierze –pokręciła głową –Musicie mu pomóc, musi zacząć uczęszczać na odwyk jak najszybciej. Inaczej będzie z nim krucho. Ja będę już szła, jutro ten durny ślub. Naprawdę nie wiem czemu chcieli go zrobić tak szybko. Jak im to się w ogóle udało? –wzruszyłem ramionami, nie wiedząc co mam po prostu odpowiedzieć –Ach, przypomniałam sobie. Miley kocha być ze wszystkim do przodu, więc sala pewnie była zarezerwowana dla niej od bardzo dawna.
-Całkiem możliwe. W takim razie spotykamy się jutro? –przyciągnąłem ją do siebie, a ona uśmiechnęła się szeroko.
Kiwnęła głową, na co musnąłem jej usta. Pożegnałem się z nią i dokończyłem pakowanie. Przyznam szczerze, że nie chciałem stąd wyjeżdżać. Z jednej strony –niesamowicie mi się tutaj podobało, bo miałem tutaj przy sobie kogoś, kogo kocham najbardziej na świecie. Pomimo tego, była tutaj niesamowita pogoda, najlepsze kluby na świecie i jedni z najlepszych fanów. Z drugiej strony – chcę wrócić do Londynu, do Wielkiej Brytanii jak najszybciej jest to możliwe. Mam ochotę odpocząć, bo tutaj bardziej skupiliśmy się na stałych obowiązkach muzycznych, rzadko kiedy mieliśmy przerwy. Wykończyło to każdego z nas. Paul postanowił zrobić nam prezent, którym miał być wyjazd do naszych rodzinnych domów na okres tygodnia. Każdy z nas się ucieszył, bo bynajmniej będziemy mogli spędzić ten czas z rodziną, z którą się długo nie widzieliśmy.
Odrzuciłem na razie myśli wyjazdu, który miał nastąpić za krótki okres. Gdy spakowałem walizkę do końca, odstawiłem ją pod ścianę. Wyszedłem z pokoju, zamykając go na klucz i kierując się w głąb korytarza, zapukałem do pokoju Zayn’a, który dzielił wraz z Liam’em. Usłyszałem „proszę”, więc bez wahania wszedłem do środka. Pokój hotelowy był już starannie wysprzątany, więc miałem wrażenie, że wszyscy byli gotowi by wrócić do swoich rodzinnych stron. Znalazłem chłopaków bardzo szybko, bo pokój nie był ani ogromny, ani ciasny. Po prostu taki sam wraz. Siedzieli, wpatrując się w bladą twarz Zayn’a, która unikała ich wzroku. Musieli go odzwyczaić od narkotyków na okres dobrych kilku dni, więc musiał być na głodzie. Współczułem mu. Ale to dla jego dobra. Musiał udać się na leczenie jak najszybciej to się da. Oby wytrzymał aż do powrotu, do UK.
-Niall, dobrze że jesteś –podniósł się Harry, podchodząc do mnie –Musisz jakoś z nim pogadać. Postaraj się. Jesteś ostatnią nadzieją. Nas od siebie odpycha, a Paul każe nam coś z niego wyciągnąć…
Harry wraz z Louis’em i Liam’em opuścili pomieszczenie, zostawiając mnie w nim sam na sam z Zayn’em. Przymknąłem drzwi, po czym usiadłem naprzeciwko niego. Był rozkojarzony, nerwowy, trząsł się. Nie wiedziałem nawet jak zacząć tą rozmowę. Byłem przygotowany na odmowę z jego strony.
-Zayn, wiem że pewnie teraz będąc na głodzie nie chcesz o niczym rozmawiać, ale… -zacząłem. Przełknąłem głośno ślinę, czekając na reakcję z jego strony. W każdej chwili mógł mnie z nerwów rozszarpać, zabić. -…musimy się czegoś dowiedzieć o tym twoim uzależnieniu, dobrze? Proszę, pozwól mi ze sobą porozmawiać.
-Dlaczego podchodzisz do tego tak delikatnie, Niall? –zaśmiał się pod nosem, nadal mając spuszczoną głowę –Sam powiedziałeś, że sam nie wiesz, czy kiedykolwiek byliśmy przyjaciółmi. Po co tutaj jesteś? Po co tutaj siedzisz, starając się wyciągnąć coś ze mnie? Normalny człowiek, wyszedłby stąd, trzaskając drzwiami, mówiąc że powinienem sobie sam poradzić. Tak, Niall, cholernie żałuję tych słów które wypowiedziałem w tamtym momencie. Jesteś dla mnie jednym z najlepszych przyjaciół i uwierz mi, że nigdy nie chciałem Cię zranić na tyle.
-Nie lubię gdy ludzie przepraszają mnie za szczerość –pokręciłem głową.
-To co powiedziałem… To nie była prawda. Po prostu spanikowałem. Zachowywałem się… okropnie, bo czułem jak ogarniała mnie pustka. Każdy kogoś miał. Tylko nie ja. Każdy był szczęśliwy. Tylko nie ja. Wiesz jakie to okropne uczucie, gdy wszyscy wokół Ciebie mają kogoś, kogo kochając, czują się szczęśliwi, a ty ciągle żyjesz w samotności, bez nikogo? Bez kogoś, kto pokochałby Cię takim jakim jesteś? –widziałem jak po jego policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko otarł. Zachowywał się inaczej. Czułem, że mogę mu od początku zaufać.
-Zayn, chcę Cię zrozumieć. Staram się. Chcę powiedzieć, że wiem co czujesz, ale nie chcę się z Tobą kłócić o moją przeszłość czy twoją, i porównywać jak było naprawdę. Jeśli  czułeś się samotny, dlaczego nie powiedziałeś któremuś z nas? To dlatego zacząłeś brać?
-To nie tak –westchnął –Historia zaczęła się od przypadkowej dziewczyny, z którą często paliłem przed klubem. Wiesz, taki mój zwyczaj. Potem gdy przylecieliśmy tutaj, znowu na nią przypadkowo wpadłem. Wydawało mi się to być dziwne, ale umówiłem się z nią. Pierwszy, drugi, trzeci. Pewnego dnia, zaprowadziła do mnie do jakiejś meliny, gdzie po raz pierwszy mi władowała. To było najlepsze uczucie na świecie, jakiego mogłem wtedy doznać. Byłem trochę senny, ale potem stwierdziłem, że gdy spróbuję jeszcze kilka razy, to nic mi nie będzie. Kiedy zacząłem ćpać przez nią, zrozumiałem, że trochę się w niej zakochałem… Kręciła mnie. Była kimś… dla mnie wyjątkowym. Takim wzorem do naśladowania. Żałośnie to brzmi, prawda? –zaśmiał się –Tak czy siak, nie mam pojęcia co się z nią teraz dzieje. Kontakt nam się urwał, tak po prostu. Gdy wgłębiła mnie w to narkotykowe szaleństwo, nagle zniknęła. Pewnie chciała widzieć jak sobie radzę bez niej, bez dragów. Albo starając się, je sobie załatwić. Przejrzałem ją, żałuję, że byłem taki głupi, ale to uczucie mocno nadal we mnie tkwi. Mam ją za kogoś więcej, niż tylko za ćpunkę czy alkoholiczkę. Ale wy tego nie zrozumiecie –machnął ręką, kończąc w dziwny sposób całą swoją wypowiedź.
-Czyli zakochałeś się w dziewczynie która Cię na początku zaintrygowała, a potem sprowadziła Cię na drogę ćpuna? –nie umiałem uwierzyć. On przytaknął, a ja westchnąłem. Tak naprawdę myślałem tylko o tym pieprzonym odwyku, a potem dołączyła do tej myśli inna, która mówiła o psychologu. –Zayn, od razu gdy wrócimy do Wielkiej Brytanii, musisz nam obiecać, że pójdziesz na odwyk i nigdy więcej już się za to nie weźmiesz. Nie jesteś jeszcze w tak silnym stanie, więc twoja terapia odwykowa powinna być o wiele krótsza, niż ta normalna. Jesteś na to gotowy? Obiecujesz, że już nigdy nie popełnisz takiego błędu?
-Obiecuję. Pod warunkiem, że będziecie ze mną. Bo bez waszego wsparcia… Nie jestem w stanie nadal funkcjonować. Jesteście wszystkim co mam, to wam wszystko zawdzięczam –mówiąc te słowa, podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko w moim kierunku.
Niby wszyscy mają go za takiego bad boy’a, a jednak chłopak też ma serce i przyznaje się do własnych błędów.

*

Następnego dnia.

(D)
-Niall, pośpiesz się! Jak się spóźnimy, to Miley mnie po prostu rozszarpie na drobne kawałeczki –powiedziałam cała zdenerwowana, stojąc przed lustrem.
Poprawiałam właśnie moją sukienkę, która idealnie przylegiwała do mojego ciała. Włosy były dopracowane przez osoby z mojej ekipy przygotowawczej, a makijaż ułożyła moja siostra. Wszyscy oczywiście opuścili mnie, gdy miał zjawić się Niall, dla którego był już przygotowany garnitur. Przyznał, że jest słaby w dobieraniu sobie ubrań, więc pojechałam z najbardziej zaufanym dla mnie facetem na zakupy, i wybraliśmy po prostu najskromniejszy, a jednocześnie bardzo elegancki garnitur. Byłam pewna, że Niall będzie wyglądał niesamowicie. Że my oboje będziemy wyglądać niesamowicie. Cały czas myślałam też o tym, że co by to było, gdybym to ja miała szansę stanąć z Niall’em na ślubnym kobiercu.
-O czym tak myślisz, księżniczko? –mruknął mi do ucha Niall’a, zachodząc mnie od tyłu. Złapał mnie w pasie, na co zachichotałam.
-Myślałam o tym, co by to było, gdyby to był nasz dzień. Taki najważniejszy w naszym życiu. Bylibyśmy parą młodą. Stojąc tam, byłabym pewna, że mam przy sobie największy skarb na świecie, z którym chciałam żyć w zdrowiu i w chorobie, zdecydowanie na zawsze. Byłabym pewna, że jesteś tym jedynym –pocałowałam go w policzek. Już wcześniej uśmiechał się, ale gdy obdarzyłam go krótkotrwałym pocałunkiem, jego uśmiech był jeszcze piękniejszy.
-Co by było dalej? –zaczął dopytywać, udając zaciekawionego wizją, którą właśnie mu opowiadałam.
-Gdybyśmy byli małżeństwem, moglibyśmy być już wtedy ciągle razem. Tak na poważnie razem. Mielibyśmy kilkoro dzieci, mieszkali w wymarzonym domu. Pewnie dochodziłoby do sprzeczek, ale ty byś zawsze zachodził mnie od tyłu, najpierw przytulając, a potem obdarzając pocałunkami w policzek, schodząc do szyi. Nasza kłótnia poszłaby w niepamięć i nadal byśmy byli szczęśliwą parą. Chciałabym tak, wiesz? –przyznałam, wzdychając.
-Kocham Cię i uwierz mi, że jestem w stanie spełnić każde twoje marzenie, bo obiecałem Ci być zawsze przy Tobie. Zawsze, pamiętasz? –spojrzał gdzieś na oddal, a ja uśmiechałam się sama do siebie. Tego dnia byłam tak niesamowicie szczęśliwa. Po prostu cieszyłam się z tego co mam. –Kochanie, kazałaś mi się śpieszyć, a zaraz się spóźnimy. Chodźmy już.
Złapał moją dłoń. Zeszliśmy na dół ostrożnie po schodach, gdzie czekała na nas moja mama, dwie siostry oraz ojczym. Przytuliłam każdego z osobna, a mama szepnęła mi do ucha „kiedyś i ty się doczekasz”. Znowu zaczęłam sobie wyobrażać to wszystko co mogłoby być. Uwielbiałam ją. Wiedziała jak mnie rozweselić i sprawić, bym myślała o tym najlepszym. Pożegnaliśmy się z moją rodziną, po czym wyszliśmy przed mój dom. Wsiedliśmy do przygotowanej już dla nas limuzyny, która miała nas zawieźć na miejsce, w którym miał się odbyć ślub. Gdy kierowca ruszył, delikatnie oparłam głowę na ramieniu Niall’a. Ten delikatnie zaczął głaskać moje odkryte ramie. Robiąc tak przez całą drogę, cieszyłam się, że mogę go tutaj jeszcze mieć. Przy sobie.

*

(M)
-Ja, Liam Hemsworth, biorę Ciebie, Destiny Hope Cyrus, za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci.

-Ja, Destiny Hope Cyrus, biorę Ciebie, Liam’a Hemsworth’a, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci.

-Destiny, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

- Liam, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

-Możecie się pocałować –usłyszeliśmy już upragnione od długiego czasu słowa.

Nasze usta wpiły się w siebie. Usłyszeliśmy głośne oklaski, ze strony naszych przyjaciół, rodzin. Wydawało mi się, że był to najpiękniejszy dzień w moim życiu. Miałam jedynie cichą nadzieję, że nie powtórzy się wszystko to co wcześniej. Naprawdę bym tego nie chciała. Nie chciałabym przyznawać racji Demi, Justin’owi… No właśnie, gdzie do cholery jest Justin!? Gdy Liam oddalił się ode mnie, wszyscy mogli spokojnie ruszyć w stronę wyjścia. Zauważyłam go. Uśmiechał się. Zrozumiał, że moje szczęście jest ważniejsze niż jego. Pomimo tego… Nadal tego nie rozumiałam. On był… Nie poddawał się tak szybko, więc co się nagle stało? To naprawdę było do niego niepodobne, ale nie miałam ochoty zaprzątywać sobie tym głowy, akurat w ten dzień.

*

 MUZYKA DO TEJ CZĘŚCI.
(D)
Wszyscy świetnie się bawili, będąc już na weselu, po wyczerpującej przysiędze w kościele. W głośnikach brzmiała rytmiczna piosenka „The Violet Hour”, którą Niall często grał mi na gitarze. Dziwiło mnie to, że niby z przypadku została puszczona. Obracaliśmy się, przytuleni do siebie, starając się tańcząc chodź trochę. Żadne z nas nie było zbyt dobrym tancerzem, ale nawet by pośmiać się z samych siebie – uwielbialiśmy to robić. Czułam, że wszystko dopiero się rozpoczyna. Świetna atmosfera panowała wśród wszystkich. Tego dnia, nikt się nie smucił. Wszyscy zapomnieli o bólu, o smutkach. Cieszyli się chwilą. Cieszyli się wolnym tańcem z ukochaną osobą i liczyła się tylko dla nich dobra zabawa, która miała być dla nich nagrodą, po czasie cierpień i smutków. Zrozumiałam wtedy, że Miley jest naprawdę szczęśliwa w ramionach Liam’a, a ja nie powinnam była go oceniać z góry. Trochę tego żałuję, ale nie warto się tym przejmować. Nie dzisiaj. Na chwilę by odsapnąć, podeszliśmy do baru, gdzie złożyliśmy zamówienie na dwa drinki, które wypiliśmy bardzo szybko. Niall chciał mnie zaciągnąć jeszcze po jedzenie, jednak nie zgodziłam się, więc musiał iść sam. Udawał oburzonego, ale wiedział tak naprawdę, że ja wiem swoje i wcale nie jest w tym stanie. Kołysząc się trochę w rytm muzyki, zaskoczył mnie Justin. Wyglądał naprawdę elegancko, tak inaczej. Widziałam go po prostu w innej odsłonie. Pomimo tego, wyglądał o wiele, wiele bardziej męsko i odpowiedzialniej. Spodobało mi się to.
-Widzę, że myśl o ślubie Miley’a i Liam’a, nie zdołowała Cię na tyle, że nie przyszedłeś –chciałam się na początku z nim trochę podrażnić. Zawsze tak robiliśmy.
-Wiesz, może faktycznie jej szczęście jest ważniejsze, niż moje –wzruszył ramionami. Spojrzałam na niego zdziwiona, ale jednocześnie dumna. Dobrze, że to zrozumiał w na tyle odpowiednim momencie. –Pomimo tego, nie powiem… Gdy ksiądz pytał, kto jest przeciw, chętnie miałem ochotę się tam rzucić, porwać ją jak w tych durnych filmach i po prostu zapewne byśmy potem byli razem, bo przekonałbym ją, że uciekła od największego zła na świecie –upił łyka swojego napoju.

-Jesteś okropny –zażartowałam, a on się zaśmiał –Ale pomimo tego, kocham Cię jak brata. Jak tam u Seleny? Miley jej nie zaprosiła, czy po prostu coś jej wypadło?
-Nie jesteśmy już razem –pokręcił głową. Mocno się zdziwiłam ponownie. Nie chciałam pomimo tego wnikać w to wszystko. Stwierdziłam, że potem do niej zadzwonię i może uda mi się z nią normalnie porozmawiać, czego nie robiłam od długiego czasu. –Tak czy siak, ważniejsze jest zawsze szczęście innych, a nie własne, także czuję się wspaniale, jeśli chciałabyś wiedzieć.
-Jus, kłamiesz –wywróciłam oczami –Pomimo tego, trzymaj się jakoś i bądź silny. To jedyne co teraz możesz zrobić –doradziłam mu.
Pocałował mnie w policzek. Poczułam jego perfumy i delikatny zapach alkoholu, wydobywający się z jego ust. Na szczęście nie był pijany, bo kontaktował, odpowiadał normalnie. Widzę, że mają tu mocny alkohol. Mogłam sobie zapewnić wieczór wśród mocno pijanych osób. Jak dobrze, że Niall jest tutaj. 

---------------------------------------------------------------------------------

Nie wierzę, że piszę to właśnie, ale... ten rozdział mi się wyjątkowo podoba. Wyszedł mi długi, opisowy, ale mam nadzieję, że wam się podoba. Nie bijcie mnie za to, że akcja (mam tutaj na myśli 'szybki' ślub) się tak szybko rozwinęła, bo... po prostu tak musi być. Z resztą, dowiecie się za niedługo. 
Dziękuje wam za te 11 komentarzy pod tamtym rozdziałem, bo jak je czytam, to łezka w oku mi się kręci. Jesteście cudowni i będę wam to powtarzać do końca życia i dłużej! 
Chciałam wam wszystkim dedykować ten rozdział, bo dzięki wam piszę te durne rozdziały, które musicie czytać, które komentujecie, które pomimo (pewnie) błędów interpunkcyjnych wam się podobają. Dziękuje wam z całego serca za wszystko i uwierzcie mi, że nigdy nie myślałam, że będę miała tak wspaniałych czytelników. NIGDY
Dodaje rozdział wyjątkowo we wtorek, pomimo tego, że jutro środa, ale stwierdziłam, że nie będę wam aż tak niszczyć jeszcze początku tygodnia i wstawię o jeden dzień wcześniej. Zasada ciągle panuje ta sama :) 
Dziękuje ponownie, do zobaczenia w kolejnym rozdziale i kocham was <3

poniedziałek, 19 listopada 2012

libster award.


Hm, myślałam, że skoro jest poniedziałek, to umilę wam początek tygodnia nowym rozdziałem. Jednakże zostałam nominowana do zabawy pod tytułem – „Libster Award”, czyli tak jak brzmi tytuł dzisiejszej notki. 
Cała gra polega na: 
Nominacja ta jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Pytania od autorki bloga: http://ifyoutoldmetojump.blogspot.com/
Viper.
Bardzo dziękuje za nominację, kochana :)
Odpowiedzi na pytania zamieszczam poniżej ;)

1.       Ulubiona drużyna piłkarska?
Nie mam pojęcia czy będzie to dziwne, gdy powiem, że mało interesuje się piłką nożną. Niestety nie znam się na piłce i ulubionej drużyny piłkarskiej nie mam.

2.     Masz rodzeństwo? Jeśli tak, starsze czy młodsze?
Tego roku urodzili się moi bracia, zaledwie cztery dni po moich urodzinach, więc mam młodsze rodzeństwo. Mają po dwa miesiące, a ich imiona to Aleksander i Filip :)

3.     Czy kiedykolwiek ośmieszyłaś się przed chłopakiem, który Ci się podobał?
Jeśli bym miała się głębiej nad tym zastanowić, to nigdy na poważnie chłopak mi się nie podobał. Mało się przyjaźnię z chłopakami poza szkołą, a kumpli w klasie traktuję po prostu jako kolegów, więc to oczywiste, że się ośmieszam przed nimi, jak i oni przede mną.

4.     Co byś chciała w sobie zmienić i dlaczego?
Stwierdzam, że chciałabym w sobie zmienić naprawdę wiele, ale nie byłabym tym kim jestem. Na pewno chciałabym schudnąć, nie nosić okularów, które wydaje mi się, że sprawiają, że jestem po prostu brzydsza. To chyba dwa punkty które przeszkadzają mi najbardziej do tej pory. Reszta mnie irytuje, ale nie w tak wielkim stopniu, to pewne.

5.     Boisz się jakiegoś horroru? Jeśli tak, jakiego?
Lubię horrory, ale też rzadko je oglądam. Żaden mnie jeszcze tak na poważnie nie wystraszył. Jednak jeśli mam wybierać ‘horror’, który najbardziej mnie obrzydza, jeśli chodzi o ilość krwi, to zdecydowanie są to filmy z serii „Krzyk”. Po prostu nie umiem tego oglądać, niesamowicie się brzydzę po maratonie z kilkoma częściami tego filmu, po drugiej w nocy. Zdecydowanie wolę czytać straszne opowieści, niż je oglądać na ekranie.

6.     Miałaś w dzieciństwie ulubioną maskotkę, z którą się nie rozstawałaś?
Od mojego urodzenia mam misia, który jest ze mną do teraz, więc jest tak ‘stary’ jak ja. Nie przypominam sobie bynajmniej bym miała jakąś konkretną maskotkę, bo miałam ich strasznie dużo.  Jeśli chodzi o późniejsze dzieciństwo, to w wieku bodajże siedmiu lub ośmiu lat dostałam misia, którego nazwałam Stachu. Był ze mną na wycieczce w Paryżu i na wszelkich koloniach. Rzadko kiedy się z nim rozstaje, więc mogę powiedzieć, że moje dzieciństwo nadal trwa z tym misiem :)

7.      Który członek One Direction przypadł Ci najbardziej do gustu i dlaczego?
Tak naprawdę do gustu przypadł mi każdy z nich. Jeśli chodzi już o pojedynczych ulubieńców, to na początku był to Zayn, który niesamowicie mnie ‘prześladował’, zanim zostałam Directioner. Następnie był nim Niall i oboje są praktycznie do dzisiaj. Za co i dlaczego? Kocham ich obojgu za to, że są szalonymi, kochanymi chłopakami, którzy tworzą niesamowitą muzykę i poprzez nią dają mi siłę. Są niesamowitymi, dzielnymi artystami, których kocham nad życie, nie za ich wygląd, ale po prostu za to jacy są. Wiele osób by pewnie powiedziało, że chłopacy się zmienili. Niby tak, ale dla mnie nadal są tacy sami i kocham ich jednakowo mocno, jak wcześniej. Za wszystko.

8.     Jaka jest twoja ulubiona potrawa świąteczna?
Opłatek też się liczy, haha? Moje ulubione potrawy wigilijne to zdecydowanie karp, do którego przekonałam się może dopiero w zeszłą wigilię czy ze dwie temu i barszcz z uszkami, który wielbię od zawsze.

9.     Możesz wybrać poznanie swojego idola i spędzenie z nim jednego dnia lub wygranie miliona dolarów. Co wybierasz?
Odpowiedź jest dla mnie niesamowicie prosta, bo jest to oczywiście spotkanie z moim idolem. Byłby to na pewno najszczęśliwszy dzień w moim życiu, za który dziękowałabym Bogu aż do śmierci. Po co mi pieniądze, skoro mam szansę spełnić jedno z moich marzeń?

10.  Czy kiedykolwiek zdarzyło Ci się powiedzieć do nauczycielki „mamo”?
Nigdy nie miałam takiej sytuacji. Za to często na Religii bądź Informatyce, do księdza czy do nauczyciela zwracamy się „proszę pani”. Czasem ich miny są bezcenne!

11.   Masz jakieś życzenie noworoczne?
Nie zastanawiałam się nad tym jeszcze. Zazwyczaj moje życzenia są na tyle durne, że nigdy się nie spełniają, szczególnie z mojej winy. Myśląc o tym bardziej stwierdzam, że moim życzeniem noworocznym byłoby dać sobie radę w nowym miejscu, gdybym miała wyprowadzać się zagranicę. To chyba jedyne moje „życzenie” noworoczne, ewidentnie może głupie.

Blogi które nominuje:

Pytania do autorek powyższych blogów:
1.  W jakim gronie i jak zazwyczaj spędzasz święta?
2. Kim są twoi idole i dlaczego według Ciebie zasługują na takie miano?
3. Co lub kto inspiruje Cię do pisania/prowadzenia bloga?
4. Czy zbierasz jakieś wycinki z gazet? Jeśli tak, to jak wiele ich masz i z kim/z czym?
5. Twoja ulubiona płyta, którą posiadasz?
6. Jacy ludzie sprawiają, że tracisz nerwy?
7. Czym się interesujesz?
8. Czy masz jakieś zajęcia dodatkowe w szkole, na które uwielbiasz chodzić? 
Jeśli tak, jakie to są i dlaczego akurat one?
9. Czy często startujesz w konkursach szkolnych oraz pozaszkolnych?
10. Jaką tapetę masz w telefonie oraz dzwonek? :)
11. Jaka jest piosenka, której musisz słuchać codziennie?

Dziękuje jeszcze raz za nominację do tej zabawy!
Mam nadzieję, że odpowiadając na te pytania trochę mnie poznaliście :)
Dziękuje za 11 komentarzy pod ostatnim rozdziałem! Jesteście cudowni <3