Podczas kolacji, nikt się do siebie nie odzywał. Cóż, ja starałam się wkręcać w rozmowę pomiędzy moją starszą siostrą, a rodzicami, ale nijak mi to wychodziło. Te przygnębione, wściekłe twarze moich przyjaciół nie dawały mi spokoju. Ale zapomniałam o jednym. Gdzie jest do cholery Selena?! W myślach krzyczałam, ale tak naprawdę nie chciałam wspominać o niej ani słowem, bo wiem, jakby oni mogli na to zareagować. Ciągle myślałam o ich relacjach, o nich, zamiast o sobie. Wszyscy mieli wyznaczony temat do rozmowy, tylko nasza trójka siedziała, jakby stało się coś poważnego.
- Skończyłam –powiedziałam, wycierając usta serwetką. Wszyscy na mnie spojrzeli. Po prostu zostawiłam wszystko na swoim talerzu. Tak, straciłam apetyt. I to bardzo.
- Dems, zjedz to do końca –powiedziała Dallas, ale ja nawet nie chciałam tego tknąć. Odeszłam od stołu, jak najszybciej się dało. Oni zostali. Najwidoczniej nie chcieli wyczyniać takich numerów przy stole, jak ja.
Chwilę później, kiedy po prostu miałam wrażenie, że wszyscy znajdują się już na górze – usłyszałam blisko moich drzwi, jakiś szloch. Nie rozpoznałam kogo i zastanawiałam się, kto ma pokój bliżej mnie. Ciągle mi się to mieszało. Odstawiłam ostrożnie gitarę, której nie trzymałam w rękach od dawna i wyszłam na korytarz. Spojrzałam w dół i ujrzałam Miley. Myślałam, że im starsza – tym silniejsza. Jednak dobiło ją to strasznie, jak zdążyłam zauważyć.
- Hej, Destiny. Bez takich. Przejmujesz się tym, co powiedział Biebs? Przecież wiesz, że on zawsze ma takie odpały. Czasem dzieciak nie wie co mówi i należy mu to wybaczyć –powiedziałam, machając rękami na wszystkie strony. Często tak mam, kiedy najprościej w świecie, nie panuje nad zdenerwowaniem. –Nauczyłam się, że nie zawsze warto dawać ludziom drugą szansę, ale trzeba spróbować.
Podniosła się i weszła najprościej w świecie do jego pokoju, zostawiając mnie samą, na korytarzu hotelu. Rozejrzałam się. Nikogo nie było. Zero żywej duszy. Wróciłam do swojego pokoju, czekając na wyjaśnienie całej sprawy.
***
Siedziałem zapatrzony w wschód słońca, któremu dzisiaj mogłem towarzyszyć. Usiadłem na fotelu, rozkoszując się ciszą, spokojem. Zero kłótni Larry’ego o jakieś pierdoły, Ziam’a o nocne wychodzenie Zayn’a do klubów. Po prostu byłem wolny. Zawsze wstawałem wcześniej. Przynajmniej się starałem. Zazwyczaj to ja budziłem chłopaków. Przykryłem się delikatnie kocem, który był blisko mnie. ‘Wtuliłem’ się w fotel i delikatnie przymknąłem oczy. Było duszno, pomimo tego, że w Anglii powinien być zimny poranek. Momentami nie znosiłem ciszy, ale tym razem była ona mi potrzebna.
- Niall, śpisz? –usłyszałem męski głos. Zayn. To aż dziwne, bo jego najtrudniej dobudzić, z całej reszty.
- Nie, nie śpię –otworzyłem oczy, by móc na niego spojrzeć –Malik, Ciebie zawsze ciężko dobudzić z rana, a tutaj taka niespodzianka. Co jest? –ciekawostką jest jedynie to, że kiedy tak wcześnie wstaje, to musi mieć jakiś problem. Sumienie go dręczy, lub coś w tym stylu. Po prostu nie jest sobą.
- Chodzi o to, że dzisiaj na ten wieczór się umówiłem… -podrapał się po głowie –Wiem, że za niedługo trasa i w ogóle mamy sporo pracy, ale naprawdę Cię proszę.
- Dobra, ale o co w ogóle chodzi? O której, to znaczy dla ciebie „wieczór” i w czym najdokładniej mam Ci pomóc? –spytałem, totalnie nic z tego nie rozumiejąc. Cóż, Malik nie był dobry w wyjaśnianiu wielu spraw.
- Umówiłem się z kimś, na ten wieczór. Wieczór to dla mnie znaczy godzina ósma, więc o tej godzinie wyjdę. Zajmij jakoś chłopaków, by po prostu nawet nie zauważyli, że mnie nie ma. Możesz to zrobić, dasz radę? –chyba zaczął się denerwować, bo wypowiedział ostatnie słowa z lekkim zdenerwowaniem.
- Dobra, najwyżej Harry’ego i Louis’a wyślemy na jakieś zakupy, a Liam i ja, pójdziemy na siłownię. To ich odpędzi od tego, że Ciebie z nami nie będzie –mruknąłem –Tylko pamiętaj, że siłownia jest do dwudziestej drugiej. Tak samo Centra Handlowe –zaśmiałem się, by po prostu wiedział, że ciągle nie może oczekiwać ode mnie jednego i tego samego. Przytaknął, na znak, że zrozumiał i akceptuje moje zdanie.
Po jakiejś godzinie, na dole zaczęli zjawiać się wszyscy. Ubrani, przygotowani do dnia. Ja w tym czasie rozmawiałem z Zayn’em, w salonie. Totalnie rozczochrane włosy, w piżamie. Jakoś nie mieliśmy siły ani chęci, iść na górę by się przyszykować. Zegarek i tak wskazywał godzinę ósmą.
- Bracia, co to jakieś tajne zebranie bez nas? –powiedział Louis, zaskakując nas. Marchewka w ręku to standard z rana. –Czy ja powinienem o czymś wiedzieć?
- Wstaliśmy wcześniej, to trochę pogadaliśmy –mulat nijak odpowiedział na jego pytanie. Ten za to jedynie teatralnie wywrócił oczami i spojrzał na nas.
- Może byście poszli się ubrać, uczesać? Wychodzimy za jakieś dwie godziny do miasta. Przed tym ma wpaść Paul –zakomunikował nam, a my leniwie podnieśliśmy się z foteli. Oczywiście, zajął jedno miejsce i włączył telewizor rozkoszując się tym, że ma cały salon jak na razie dla siebie.
***
- Oh, dziękuje, że poświęciłaś mi chwilę! –powiedziała moja rodzicielka, uśmiechając się. Zatrzymałyśmy się w holu. –Spodziewałaś się mnie tak w ogóle tutaj?
- Jeśli mam być szczera, to nie za bardzo, ale i tak jest to najlepsza niespodzianka, jaką mogła mnie spotkać! –zaśmiałam się i przytuliłam ją mocno. Czy mówiłam już, jak bardzo kocham tę kobietę?
- Dzisiaj spotykasz się z tym blondynem, tak? Jak mu było… Niall? –zaczęła dopytywać, kiedy nasz uścisk się zakończył.
- Tak mamo, ale spokojnie. Nie zakończy się to niczym poważnym. Zwykłe, przyjacielskie spotkanie –wzruszyłam ramionami.
- A z Joe, to co to było? Niby znajomość z planu, a proszę bardzo! –powiedziała mama, śmiejąc się, ale równocześnie kręcąc głową.
- Mamo, Joe to nie Niall. Z resztą, po co o tym wspominasz? –zmierzyłam ją wzrokiem, ale chyba nawet w tamtej chwili na mnie nie patrzyła. Inteligentne. –Wiesz, musiałabym pogadać z Justin’em. Spotykamy się później?
- Jasne, do zobaczenia, skarbie. Miłego dnia –pocałowała mnie delikatnie, a ja jej pomachałam, gdy zmierzała w kierunku windy.
Stanęłam przed drzwiami, które prowadziły do pokoju Justin’a. Numer 286. Cholera, nigdy nie rozmawiałam z tym dzieciakiem tak na poważnie. Cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz… Nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka. Patrzył przez okno i udawał, że nad czymś rozmyśla.
- Justin, czy możemy porozmawiać? –zapytałam, zamykając drzwi. Milczał. Cisza narastała coraz bardziej. Denerwowałam się. Nie przepadam za momentami, kiedy ktoś mnie ignoruje. Podeszłam do niego i chwyciłam go za ramię. Odwrócił się, a na twarzy miał łzy. Na jego policzkach, w jego oczach. Wszystko było wiadome. –J… Justin…
Chłopak się do mnie przytulił, jakby chciał uniknąć wszelkiego zła. W tamtych momentach, wielu ludzi miało mnie za takiego jakby anioła stróża. Czułam jak łzy zamaczają moją koszulkę, ale nie obchodziło mnie to. Potrzebował mojej pomocy.
- Powiedz, co się stało –szepnęłam, a on się ode mnie oderwał. Natychmiast otarł swoje łzy. Usiedliśmy na łóżku, a on smutno westchnął. –Jestem twoją przyjaciółką. Jestem jak twoja starsza siostra. Mi możesz powiedzieć wszystko –wzruszyłam ramionami. Chyba podziałało.
- Chodzi o to, że po prostu sam momentami siebie nie rozumiem. Ta cała kłótnia z Miley, totalnie mnie zdołowała. Ona miała rację od samego początku, a ja bałem się przyznać jednego. Cholera, co ja mam niby teraz zrobić? Zrozumiałem, że nie kocham Seleny. Teraz o mało co, nie straciłem mojej przyjaciółki… Co się ostatnio ze mną dzieje? –pokręcił nerwowo głową –Nigdy nie byłem aż tak niepewny swoich uczuć, swoich przekonań. Może powinienem pojechać od Kanady, po tym całym wypoczynku, a nawet wcześniej?
- Nie pozwolę Ci na to. Są momenty różne, w każdym życiu następuje jakiś błąd, którego się potem żałuje. Życie, Bóg nie piszą nam ciągle kolorowych scenariuszy, musisz o tym wiedzieć. Nie zawsze będzie pięknie, nie zawsze będziesz miał to wszystko, co masz teraz. To jedynie kwestia czasu –wzięłam głęboki oddech, po długiej wypowiedzi –Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Jeśli nie kochasz Seleny, to jej to powiedz. Co cię trzyma? Ona i tak nigdy nie zasługiwała na to, i mówię to ja sama.
- Czemu mi o tym wcześniej nie powiedziałaś? Sądziłem, że to tylko wymysł wyobraźni Miles. Tak, to bym rozważył to wszystko –spojrzał na mnie z lekką złością, ale po chwili na jego twarzy pojawiła się obojętność.
- Bo to twoje życie i nie miałam ochoty za Ciebie decydować. Nie miałam zamiaru za Ciebie wybierać ludzi, których będziesz kochał –spojrzałam na zegarek, znajdujący się na szafce nocnej –Na mnie pora. Przemyśl może to wszystko ostatni raz, i wtedy podejmij właściwą decyzję. Mam nadzieję, że jesteś na tyle dorosły, że dasz sobie radę –pocałowałam go w policzek, a on tylko szepnął krótkie „dziękuje”. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym opuściłam jego pokój.
***
- Miło Cię widzieć –spojrzałem na nią. Już zastanawiała się nad tym, co powinna zamówić. Uśmiechnęła się w moim kierunku, a ja odwzajemniłem uśmiech.
- Ze wzajemnością –zaśmiała się, odkładając kartę. Chwilę się nad czymś zastanowiła i znowu spojrzała na mnie. –Wybieracie się z chłopakami na najbliższą galę?
- Mmm, tak. Zostaliśmy zaproszeni. A czemu pytasz?
- Po prostu. Liczyłam na to, że ich poznam –wzruszyła ramionami. Po chwili podszedł do nas kelner, a my złożyliśmy swoje zamówienia. Na lekki lunch, zawsze jest pora. –Mam nadzieję, że mamy stoliki blisko siebie.
Dużo rozmawialiśmy. W sumie, zaczęliśmy się poznawać. Mieliśmy spokój, nikt nam nie przeszkadzał. Chciałem się tak czuć zawsze. W towarzystwie pięknej kobiety, licząc na spokój. Życie staje się dużo lepsze, kiedy masz przy sobie kogoś, kogo kochasz i nikt wam nie przeszkadza, nikt wam niczego nie zabrania. Po prostu jesteście wolni.
Po posiłku, postanowiliśmy się przejść. Chciałem jej pokazać tyle miejsc, ale czas mi na to nie pozwalał. Nie pozwalał mi na wiele. Jednak jesteśmy tu i teraz. Chociażby te krótkie chwile, powinniśmy wspólnie i właściwie wykorzystać.
- Niall… Nie tęsknisz momentami za swoim prawdziwym domem? Za Irlandią? –spytała. Przez moment milczałem, chociaż znałem idealnie odpowiedź na to pytanie.
- Czasami musisz podjąć nagłą decyzję, o przeniesieniu się do jakiegoś innego miejsca na świecie, czy do innego miasta w kraju. Ale brakuje Ci tak czy siak, tego rodzinnego miasta. Tamtego życia, które tam prowadziłeś. Potem wszystko się zmienia. Momentami na lepsze, momentami na gorsze –głęboko westchnąłem, znając dokładnie sytuację w zespole –Oczywiście, że tęsknię. Jestem dumny z bycia Irlandczykiem, ale to wszystko mnie zmusiło, do przeniesienia się tutaj. Jednak nie wiem czy tego żałuję, czy nie –przystanęliśmy i spojrzeliśmy sobie w oczy. Czasami zastanawiałem się, czemu ona musi być taka piękna? Świat chyba momentalnie się dla nas zatrzymał. Czy aby nie przesadzałem ze słowami? Nie byliśmy nawet razem, nic nas nie łączyło… Jeszcze. Ująłem jej twarz w dłonie. –Jesteś przepiękna. Wiesz o tym?
- Nie, dopiero teraz mnie uświadomiłeś –zaśmiała się, a ja odwzajemniłem uśmiech. Delikatnie ją do siebie przyciągnąłem. Dzieliły nas może centymetry.
Zamknąłem oczy i złożyłem na jej ustach pocałunek. Nasze wargi idealnie do siebie pasowały. Słodki smak jej ust, to było wszystko, czego mi było trzeba.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam was za tak długie niedodawanie rozdziału, ale mam na głowie organizację zlotu w Gliwicach, czyli w moim mieście, na który również was chciałam zaprosić! Jeśli mieszkacie na Śląsku albo niedaleko Krakowa, to serdecznie was zapraszam. Podaję wam adres bloga: http://zlot-1d-dl-jb-gliwice.blogspot.com/ tam odpowiadam wszystkim na wszelkie pytania, dodaje posty na temat tego, co zabieramy, gdzie się spotykamy i tak dalej. Jeśli jesteście zainteresowani i jesteście albo Directioner, Belieber czy Lovatic - to naprawdę was serdecznie zapraszam!
Nie odpowiadałam tym razem na jakieś komentarze, gdyż szczególnych takich nie widziałam i nie zabijajcie mnie za koniec! A rozdział chciałam zadedykować wam wszystkim, bo bez was po prostu bym tego wszystkiego nie pisała, bez was bym na to nie miała chęci i pewnie już na samym początku bym się poddała, ale cały czas jestem, a wy jesteście ze mną i to jest cudowne! Dziękuje za wszystkie komentarze, szczere opinie + kolejny rozdział pojawi się za 10 komentarzy :)