środa, 26 września 2012

O6: "please let me ask how's your plan about our life"


(D)
-Ciężka noc, czyż nie? -zaśmiałam się, spoglądając na Miley, podczas śniadania.
-Tak, ta wyjątkowo szczególnie -uśmiechnęła się lekko -Co tak pusto dzisiaj przy tym śniadaniu?
-Rodzice musieli gdzieś pojechać, Dallas pewnie gdzieś Madison wyciągnęła, a reszta... To nie mam wręcz pojęcia.
-Miałam z Tobą pogadać po gali, no nie? -zaczęła ponownie temat.
-Tak, coś wspominałaś -odparłam, przygryzając kromkę chleba z serem.
-W takim razie, może po śniadaniu? Bo widzę, że zbliża się królowa demonów i jej królewicz -mruknęła chamsko na ich widok, a ja się zaśmiałam pod nosem.
-Ominęło nas coś ważnego? -spytał chłopak, całując mnie w policzek na przywitanie, po czym zasiadł do stolika.
-Nie, skądże -zaprzeczyłam.
-Szkoda, że nie dotrwałaś do końca after party -wybuchnęła śmiechem Selena.
-Jakoś nie miałam ochotę wrócić pijana do hotelu, by ludzie mi robili naokoło zdjęcia -puściłam do niej oczko, mówiąc w myślach, jak bardzo irytuje mnie jej zachowanie.
-A ktoś wrócił pijany? Tutaj może nie, ale...
-Gdybyś widziała chłopaków z One Direction -tym razem śmiech dochodził ze strony Justin'a.
-Pewnie u nich to żadna nowość -wzruszyłam ramionami.
-Ta, ale gdybyś widziała co oni wyprawiali.
-Spokojnie, kiedyś się dowiem.
Wszyscy umilkli. Przez chwilę nikt z nas nie był w dobrym humorze. Miley wykręciła się z dalszego śniadania tekstem, że musi iść coś załatwić na górze, a  ja zostałam sam na sam z Justin'em i Seleną. Ona jednak nijak zwracała na nas uwagę, bo telefon i sms'owanie jest ważniejsze od przyjaciół. Czego się można spodziewać po tylu latach znajomości.
-Dobra, ja się zacznę pakować, bo za niedługo wyjeżdżamy, a nie chciałabym się pakować na ostatnią chwilę. Do potem -powiedziałam szybko i opuściłam stolik, mając nadzieję, że żadne z nich mnie nie dogoni, ani nie zatrzyma.

*

(N)
-Chłopcy, pozmienialiśmy trochę wasz grafik koncertów i... -zaczął Paul, z samego rana. Otworzyłem jedno oko, by móc chociaż go jakoś widzieć. -Żartujecie sobie ze mnie. Wiem, że była gala i wróciliście schlani, za co się oberwie Ed'owi, ale wstajemy, natychmiast. Mamy wiele spraw do przegadania.
-Człowieku, jest środek nocy, daj nam spać -mruknął Harry.
-Styles, jeszcze oberwiesz za takie odzywki -burknął.
-Dobra, już wstaję, no... -odpowiedział marudnie -Ale my bynajmniej razem wróciliśmy, a nie to co Niall, który nas zostawił i pojechał sobie do swojej dziewczyny i wrócił dopiero nad ranem. Go powinieneś opieprzyć, a nie nas.
-Jeszcze jedno słowo, a będziesz robił pranie przez tydzień -powiedział już zirytowany mężczyzna.
-Nie każ nas na to, Paul -pisnął Liam.
-Jak Harry robił kiedyś pranie, to połowa ciuchów poszła do wyrzucenia, bo wszystko przybrało lekki, pedalski odcień różu -wywrócił oczami mulat. Po tych gadkach byliśmy bynajmniej już wszyscy na nogach, co było pewnie plusem dla Paul’a.
-O waszych pseudo pedalskich ciuchach, zachowaniu Niall'a i grafiku koncertów porozmawiamy za chwilę. Macie się ubrać i widzę was za dziesięć minut w salonie -Paul wyszedł, zostawiając nas samych.
-Ten człowiek nie ma serca, normalnie -Harry przycisnął twarz do swojej ulubionej poduszki, po czym  z powrotem rzucił ją na niepościelone łóżko.
-Nie dość, że taki syf już tam masz, a ty musisz większy robić -westchnął Louis.
-Też Cię kocham, Lou -wywrócił oczami.
Szybko się ubraliśmy i byliśmy gotowi, do rozpoczęcia dnia. Myślałem, że nikt nie zauważył, że wróciłem z rana do domu. Jednak tak, do tego pamięć mają nieziemską. Stawiliśmy się w salonie, gdzie czekały też dla nas kanapki i herbata, w ramach śniadania.
-Skoro jesteśmy wszyscy, to możemy zaczynać. Może najpierw porozmawiamy o... Właśnie, o twoim powrocie Niall, dopiero z rana -zwrócił wzrok ku mnie.
-To chyba nie jest temat, na który muszę się wypowiadać, prawda? To jest moja sprawa i nie każdy powinien o niej wiedzieć.
-Ale to twoi przyjaciele. Chyba, że lubisz oszukiwać przyjaciół, to już nie nasz problem..
-Nie wmawiaj mi czegoś, co nie jest prawdą. Nie miałem ochoty na imprezowanie, to odwiozłem ją i zaproponowała mi noc u siebie, tak? To jest oczywiste, a wy robicie z tego wielkie halo.
-Robimy, bo skąd mieliśmy wiedzieć gdzie byłeś i co robiłeś tej nocy?
-To już wiecie. Jeszcze jakieś pytania?
-Nie. Nie rozumiem jedynie tego, czemu nagle stałeś się taki chamski wobec nas -pokręcił głową, biorąc łyk gorącej herbaty do ust.
-To nie jest coś w formie bycia chamskim, tylko odrzucanie propozycji, która ma na celu bym wam się wyspowiadał. A tego nie mam zamiaru robić i tyle –wytłumaczyłem.
-Dobrze, oczywiście… -machnął ręką Paul –A więc, pamiętacie jak długo zastanawialiśmy się nad waszym support’em przed koncertami w tej trasie? –wszyscy kiwnęli głowami –Znalazłem więc oto wam doskonałą wokalistkę, która mam nadzieję, że sobie idealnie poradzi –uśmiechnął się.
-Znamy ją?-spytał mulat.
-Oczywiście, nawet doskonale. A chyba najlepiej to Harry –zaśmiał się.
-Kto to jest? –zdziwił się, Louis, nie zastanawiając się nawet dokładniej nad tym i chciał od razu poznać odpowiedź.
-Cher, drodzy panowie –wypowiedział jej imię, a ona pojawiła się w salonie.
-CHER! –krzyknęliśmy wszyscy w tym samym czasie i przytuliliśmy dziewczynę, która tylko się zaśmiała. Była ucieszona na nasz widok, tak samo jako my na jej widok. Dawno się nie widzieliśmy, ale było to oczywiste, ze względu na nasze zawody.
-Zostawiam was samych. Dawno się nie widzieliście, więc pewnie chcecie trochę porozmawiać o wszystkim i o niczym –niechętnie przyznał Paul –Wrócę za jakieś 30 minut, a wtedy wszystko obgadamy. Pasuje? -wszyscy kiwnęli głowami, a Paul opuścił salon.
-No więc… Cher, gdzieś ty się podziewała tyle czasu?! –spytał Louis, mając cały czas uśmiech na twarzy.
-Trochę tu, trochę tam –zaśmiała się –A tak naprawdę to po prostu koncerty zabierały mi mnóstwo czasu i nie miałam nawet kiedy odnowić naszej x factor’owej przyjaźni –przyznała, z przykrością –Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.
-Skąd! Domyślamy się, ile czasu Ci to zabiera, przecież mamy ten sam zawód na głowie –wzruszył ramionami Liam.
-No właśnie, jak to jest być uwielbianym przez większość nastolatek na tym świecie? –skierowała pytanie do nas wszystkich.
-Wszystko jest świetnie, pomimo niektórych głośnych pisków oraz braku czasu na życie prywatne –westchnął Zayn.
-No tak, Zayn… Ty zawsze chciałeś mieć wszystko po swojemu.
-Bywa –uśmiechnął się.
-Rozumiem was idealnie, ale pomimo tych małych minusów, to chyba wszystko jest w porządku, prawda? W końcu zawsze powtarzaliście, że chcieliście osiągnąć tak wielki sukces i nareszcie się wam to udało. Jestem z was dumna, chłopcy!

*

(D)
-Mów o co chodzi –usiadłyśmy w jej pokoju hotelowym.
-Nie wiem co się nagle stało Justin’owi, ale.. ten dzieciak oszalał –westchnęła.
-Konkretniej? –nie rozumiałam w ogóle o co chodzi.
-Zabijesz mnie za to, co zaraz powiem, bo wiem doskonale, że nie miałam do tamtego wracać, ale… Pamiętasz gdy mówiłam, że się umówiłam? Wyszłam wtedy z Liam’em –przełknęła głośno ślinę, a ja spojrzałam się na nią jak na idiotkę. Już chciałam coś mówić, ale wyprzedziła mnie. –Kiedy wracałam, Justin złapał mnie przy windzie, zaczął gadać jakieś głupoty, co ja ze sobą zrobiłam, jeśli chodzi o te włosy i… Potem jak wyszliśmy na hall, on po prostu… on po prostu mnie pocałował…
-Wiedziałam. Miley, mu na Tobie zależy. Dla niego Selena jest nikim. To Tobie by wolał kupować drogie ciuchy, trzymać Cię za rękę, całować i pokazywać, że należysz tylko do niego. A Liam? Nie powinien się już dla Ciebie wcale liczyć. On nie jest dla Ciebie odpowiedni, rozumiesz? Zranił Cię, a ty mu postanowiłaś znowu zaufać. Sądzisz, że to dobra decyzja?
-Nie mam pojęcia, ale musiałam się zgodzić. Prawda jest taka, że strasznie za nim tęskniłam. Brakowało mi go. Dlatego postanowiłam po prostu zrobić coś takiego, spotkać się z nim, odnowić to wszystko. Może postąpiłam głupio, nie wiem. Nie wiem, dowiem się dopiero za niedługo. Zdziwiło mnie jedynie to, że przyjechał tutaj. Dla mnie. Sam tak powiedział.
-A wierzysz w jakieś jego słowo? Miley, przecież on kłamał, że Cię kocha. Gdyby mnie tak facet zranił, nie byłabym w stanie zaufać mu już nigdy więcej!
-Tak, ale ja go nadal kocham, w porządku? Nieważne co.
-Chyba nie wiesz co mówisz.
-Wiem, bo to są moje słowa i będę ich przestrzegać. Sama wiem, co mówię i co jest prawdą, bo jestem sobą i chyba znam najlepiej własne uczucia. A ty… Czemu ty się oszukujesz?
-Ja? Niby w czym? –zabrzmiało to tak strasznie, ale jednocześnie śmiesznie, że mój umysł robił dwie rzeczy jednocześnie.
-Najpierw udajesz dla Niall’a wielką przyjaciółkę, a potem po prostu go odrzucasz. O co w tym chodzi? W co ty z nim grasz?
-Ty tego nigdy nie zrozumiesz… -pokręciłam głową –Nie odrzucam go z własnej woli, tylko dlatego, że tak jest dla nas lepiej.
-Znam pretekst „tak będzie dla nas lepiej” i uwierz, że ja w to nie uwierzę. Nie jestem taka głupia. Gubisz się we własnych uczuciach, bo boisz się przyznać, że potrzebujesz kogoś, po tak długiej przerwie.
-Nie, to nie prawda…
-Demi, to jest do cholery prawda! Bo boisz się odrzucenia, jakie pokazał Ci Joe. Niall nie jest taki. Zaufaj mu do cholery i pokaż, że czujesz to samo, co on do Ciebie.
-Gdybym mu to pokazała to, to by było okazywanie fałszywych uczuć z mojej strony, a nie chcę tego. Nie chcę mu robić nadziei, chociaż chyba już to dawno zrobiłam..
-Właśnie. Więc zanim zaczniesz oceniać uczucia innych, zastanów się nad swoimi, w takich kwestiach.
-Tylko to nie ja w kwestiach miłości sięgałam po alkohol, bo czułam stratę i bezsilność, i zamiast iść wyznać to swoim przyjaciołom, upijałam się do nieprzytomności w pobliskich klubach –wydarłam się na nią, cała zdenerwowana.
-Och, to nie ja przez swojego byłego chłopaka się cięłam, udawałam biedną gwiazdeczkę, trafiłam do kliniki i teraz udaję idolkę dla każdego na tym pieprzonym świecie!
Spojrzałam na nią. Była zdenerwowana. A ja? Ja bardziej czułam smutek, pomieszany ze złością. Łzy stanęły mi w oczach. Pokręciłam głową i zostawiłam ją w pokoju samą, słysząc za sobą tylko ciche „Demi, przepraszam”.

*

(N)
-A więc wszystko jasne? –spytał Paul, po długim wykładzie, który dotyczył trasy koncertowej. Kiwnęliśmy głowami, a on się uśmiechnął. –Pamiętajcie, zacznijcie pakować się dzisiaj wieczorem, bo wieczorem na następny dzień mamy wylot i nie chciałbym się spóźnić. Dodatkowo te fanki na lotniskach –wzdrygnął, a my się zaśmialiśmy –Dobra, miłego pakowania, do zobaczenia wieczorem na kolacji.
-Nie wierzę, że nareszcie się uwolnię od zakątków Wielkiej Brytanii –powiedział Harry.
-A czy ktokolwiek wierzy? –uśmiechnąłem się szeroko.
-Tak, ty wyjątkowo się pewnie cieszysz, bo będziesz bynajmniej ze swoją księżniczką –Zayn walnął mnie w ramię, a ja zmierzyłem go wzrokiem. Drażniło mnie to. Już nawet nie bawiło.
-O kogo chodzi? Czemu ja zawsze nic nie wiem!? –Cher spoglądała na każdego z nas, ale jej wzrok utkwił na mnie.
-Chodzi o to, że Niall spotyka się ze sławną Demi Lovato –wytłumaczył Louis.
-Żartujecie? –dziewczyna nie mogła uwierzyć. Pomimo tego, radosny i szeroki uśmiech stanął na jej twarzy. –Jejku, to gratuluję Niall! –zerwała się z kanapy i przytuliła mnie.
-Nie ma mi czego gratulować –westchnąłem, gdy oderwała się ode mnie.
-Przesadzasz pewnie –machnęła ręką.
-Nie, mówię serio. Daje mi jasno do zrozumienia, że nic z tego nie będzie. Ale bardziej po słowach, niż uczynkach.
-Może zmienimy temat? –wtrącił się ponownie Louis.
-Umm… Ja bym musiała się już ogólnie zbierać, bo skoro jutro wieczorem mamy wylot, to muszę się spakować. Mam nadzieję, że to będzie przyzwoita trasa koncertowa! –zaśmiała się.
-Oj, musimy wszystko powtórzyć i odnowić. A podczas tej trasy idealnie nam się to chyba uda. Dlatego świetnie się składa!
-W porządku. Do zobaczenia chłopcy! –pocałowała każdego w policzek, po czym wyszła z pomieszczenia.

-----------------------------------------------------------------------------------------

Cieszę się, że nareszcie mogę dla was wstawiać rozdziały systematycznie :) 
Powiem szczerze, że nijak mi się ten rozdział podoba, aczkolwiek chyba były już gorsze na tym blogu.  Jeśli pojawiają się literówki, błędy - pamiętajcie, że strasznie was za nie przepraszam, bo staram się jak mogę. Widzę, że w ciągu roku szkolnego coś słabo u was z komentarzami, ale nie mam wam tego za złe, by nie było! Jak zauważyliście, powoli będziemy rozstawać się z Londynem i 'przeprowadzać' do Stanów Zjednoczonych :) Wprowadziłam do opowiadania pewnie długo wyczekiwaną Cher i mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko, jak nie będą systematycznie pojawiały się wszystkie osoby, które  są dodane do zakładki "Bohaterowie", ale ten blog na początku miał wyglądać totalnie inaczej i pewnie teraz większość opisów się nie zgadza. Jednak bez obecnego pomysłu, ten blog byłby naprawdę dziecinnie pisany. O ile teraz nie jest ;)

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!! Czekam na następny! Zapraszam http://notidealbutmylife.blogspot.com/ xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Mała kłótnia, ale to normalne. Fajny rozdział :))

    Zapraszam na moją historię storyoffaless.blogspot.com/ .

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej, Cher *-* Uwielbiam ją!
    Ta kłótnia Memi... nie wiem czemu, ale stanęły mi łzy w oczach.
    Jak na razie mój ulubiony rozdział :)

    @DestinyRayJonas xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. u mnie na http://beautiful-famous-and-rich.blogspot.com/pojawił się nowy rozdział, który jest z perspektywy Loli. Zachęcam do wyrażenia własnej opinii - jenny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. super;))
    Zapraszam do mnie;))
    http://emmmm9835.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ok, mam obsesję.
    Poważnie, powinnam się leczyć.
    Znaczy... czy tylko ja zauważyłam pewne 'zbliżenie' się Cher i Zayn'a? Tylko ja? Serio? Kurde, akurat w tym opowiadaniu bym ich 'zshipowała', ale... jeśli będzie z Harry'm, to się nie obrażę :3
    Kłótnia Memi była cholernie smutna, tak samo jak to, że... do kurwy nędzy (za przeproszeniem), ale tak bardzo chcę Diall razem i koniec, no *.*
    Aha, no i rozwalił mnie tekst o 'lekkim, pedalskim odcieniu różu' - hahaha x
    Czekam na kolejny rozdział - no i przepraszam, że komentarz jest tak późno, ale na czytanie i komentowanie mam czas tylko w weekendy, szkoła etc.. :/

    @MargaaStyles xx

    OdpowiedzUsuń