czwartek, 4 października 2012

O7: "i imagine the colors would all run together"


(D)
I dziwnym trafem jakby to było wczoraj, pamiętam jak przyjechałam do Londynu. I czy mogę to nazwać doskonałą podróżą? Niezupełnie. Ale na pewno magiczną i totalnie inną. Byłam w stanie zdecydować czego tak naprawdę chcę, kogo chcę w moim życiu. Pakując się w pokoju hotelowym – czuję, że nie chcę opuszczać tego miejsca. Słońce przebija się, wpadając do pomieszczenia. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Pokochałam magię tego miasta. Od piątej rano każdy z nas jest na nogach, a o dziesiątej mamy wylot. Zegar pokazuje właśnie godzinę siódmą. Dopięłam ostatnią walizkę, rozglądając się w poszukiwaniu czegoś, czego mogłam zapomnieć. Wszystko otaczała pustka. Wzięłam okulary przeciwsłoneczne z szafki, zakładając je na nos, a płaszcz narzuciłam na siebie. Nie mieliśmy nawet chwili na zjedzenie śniadania. Rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Szarpnął ktoś klamką, wchodząc. Podniosłam wzrok. Ujrzałam farbowaną, krótką blondynkę, która ciągnęła tuż za sobą swoją czarną, wielką walizkę. Jej wzrok był smutny, przygnębiony, ale twarz obojętna. Jakby myślała, że wszystko minęło. Miley.
-Idziesz? Czekamy na Ciebie. Zaraz musimy jechać na lotnisko –powiedziała szybko, rozglądając się.
-Jasne, już idę. Jak zwykle ostatnia… -mruknęłam.
Dziewczyna wyszła, a ja wyciągnęłam z głębokiej kieszeni klucze, którymi zamknęłam pokój. Justin, Selena oraz Miley stali już przy windzie. Widzę, że wyjątkowo panowała dobra, przyjemna atmosfera wśród nich. Justin obejmował Selenę, która mówiła coś do niego.
-Cześć. Przepraszam, że dzisiaj tak późno, ale tak zabawnie jest mi się rozstawać z Londynem. I tak smutno –wytłumaczyłam.
-Nic się nie stało –odparł Justin –Mam nadzieję, że dotrzemy jakoś w miarę szybko do Stanów.
-Tak, na pewno. Śnisz chyba. Te kilkanaście godzin w samolocie mnie wykończą –powiedziała Smiley.
-Przesadzasz –wystawił język, a ona się zaśmiała.
Weszliśmy do windy. Selena nacisnęła właściwy przycisk, nie odzywając się nawet. W ciszy dotarliśmy na parter. Gdzie czekała na mnie moja ‘ekipa’, rodzina oraz tłum fanów przed hotelem. Uśmiechnęłam się szeroko na widok ich wszystkich, pomimo tego, że widziałam ich jakieś kilka godzin temu. Uścisnęliśmy się, zabrano od nas walizki, które zostały wyniesione na zewnątrz i wpakowane do samochodu. Wyszliśmy z hotelu i otoczył nas gromki krzyk ze strony moich wielbicieli, ale nie tylko moich. Niestety, nie miałam czasu tym razem, bo nawet za sobą słyszałam, że mam się pośpieszyć, nawet jak bardzo chciałam dać chociaż jednej osobie autograf czy móc sobie zrobić z nią zdjęcie. Wsiedliśmy w szybkim tempie do samochodu i ruszyliśmy w stronę lotniska. I wszystko zaczyna się od początku…

*

(N)
-Jesteście gotowi? –takim pytaniem przywitał się z nami Paul, gdy akurat kończyliśmy pakować ostatnie rzeczy –Mówiłem wam byście się spakowali wcześniej, ale po co mnie słuchać –westchnął.
-Nie mogliśmy spakować od razu wszystkiego, w porządku? –odpyskował Harry. Nie rozumiałem w ogóle po co on się do niego odzywał. Jedynie go denerwował, a potem na nas się wyżywał. Zmierzył go jedynie wzrokiem i rozglądnął się.
-Na pewno nie zostawicie tutaj takiego bałaganu. Zanim wyjedziemy, macie to wszystko wysprzątać, bo syf tutaj macie nieziemski. Czemu w naszym kontrakcie nie ma nic o sprzątaniu? –pokręcił głową Paul i wyszedł. Harry wywrócił oczami, a Zayn zaśmiał się pod nosem.
-Przepraszam, ale on mnie bawi –wytłumaczył mulat, gdy Harry spojrzał na niego zdziwionym i zdenerwowanym wzrokiem.
-Faktycznie. Jest taki zabawny, że szok. Codziennie dostawać opieprz od wielkiego szefa –burknął.
-Już się tak nie denerwuj. Jest zdenerwowany, bo zaczynamy za niedługo trasę i chce mieć dopięte wszystko na ostatni guzik. Dlatego dajmy mu szansę, na pewno się polepszy –poklepał go po plecach, a Harry westchnął.
Kiedy skończyliśmy się pakować, swoje bagaże zanieśliśmy do samochodu, który miał nas zawieźć pod lotnisko. Do lotu zostało dobre kilka godzin, dlatego żaden z nas nie rozumiał czemu tak wcześnie musieliśmy być przygotowani na dzisiaj. W czasie gdy czekaliśmy na Cher, która jeszcze do nas nie dotarła, nie było za co się zabrać. Wszystko popakowane. Jedynie chłopcy znaleźli sobie jakieś interesujące zajęcia. Wyciągnąłem telefon, by sprawdzić która godzina. Pomyślałem, że porozmawiam z Demi. Tak, o ile ona chce ze mną rozmawiać… Wysłałem pierwszego sms’a. Dostałem odpowiedź. I tak długo. Dopóki Harry nie wyrwał mi komórki, mówiąc, że mamy wychodzić i wsiadać do samochodu, bo zaraz wyruszamy. Stanąłem na równe nogi, wsadzając telefon do kieszeni. Opuściłem budynek z którym rozstajemy się na kilka miesięcy. Niby te kilka miesięcy, ale może coś zmienią. Tego nikt nie wie. Stany Zjednoczone czekają pewnie na nas dość sporo. Czemu miałoby być źle? Oznacza to imprezy, poznanie większej ilości fanów, cudownie spędzony czas na koncertach oraz poza nimi. Myślę pozytywnie. W końcu tak każe mi moja natura. To będzie doskonała przygoda, zwłaszcza, że jestem tutaj z nimi – z moimi przyjaciółmi i wszystko będziemy przeżywać wspólnie, razem.

*

(D)
-Home, sweet home! –krzyknęłam, gdy mogłam nareszcie położyć się na swoim łóżku.
Pozwolili mi odetchnąć. Bardzo dobrze. Tego teraz potrzebuje. Potrzebuje odpoczynku, przemyśleń. Pożegnałam się z Londynem i wróciłam do Amerykańskiego stylu życia. Minęło dosłownie kilkanaście godzin, a ja czułam jakbym nie była już tam kilka lat. Czemu nagle tak się przywiązałam do tamtego miejsca? W końcu nic szczególnego się nie wyda… No racja. Czemu ja staram się zapomnieć o tym co było? Dlaczego ja nie umiem tego zrozumieć, pogodzić się z tym? Może po prostu nie jestem gotowa zaufać drugiej osobie. To jest chyba najgorsze co może być. Czuję się źle. Bo boję się, że nie jestem tą dziewczyną, za którą postrzega mnie większość. Nie, nie uważam się za taką jak opisała mnie Miley. Chodzi mi bardziej o to, że boję się, że nie jestem na tyle idealna, jaka naprawdę powinnam być. Wiem, że nie powinnam starać się tak bardzo dla faceta i być sobą. Ale boję się sama przed sobą, że udaję kogoś innego, a potem zostanę zraniona tak samo jak przez Joe, bo ktoś stwierdzi, że nie pasuje mu we mnie to i to. To takie chamskie, denerwujące uczucie. Tak naprawdę nie znam przemyśleń każdego faceta, nie wiem pod jakim względem wybierają swoje wybranki, ale wiem, że nie byłabym do tej roli odpowiednia. Nie bawi mnie miłość. Może za bardzo się zawiodłam? A może jednak to Miley ma rację i potrzebuje kogoś, ale nie chcę tego najprościej w świecie przyznać? W tym momencie sama nie jestem pewna swoich najgłębszych uczuć. Po prostu nie umiem przyznać ludziom racji, kiedy ją mają. Wiem, że może to co powiedziałam Niall’owi, te wszystkie znaki, które mu dawałam wcześniej, mogły oznaczać, że będzie z tego coś więcej. Ale to nie był taki mój zamiar. Chciałam wprowadzić nas na drogę ‘przyjaźni’, a nie partnerów. Nie umiałabym. Dodatkowo gdy on mieszka w Wielkiej Brytanii, a ja w Stanach Zjednoczonych. Byłoby to o wiele, wiele trudniejsze. Może go bolał mój krok, gdy mu oznajmiłam w słowach, że nic z tego nie będzie? Kocham go… Ale jak brata. Nie wyobrażam sobie z tego nic więcej…
-Chodź coś zjeść –uśmiechnęła się mama, wiedząc, że nawet przy zamkniętych oczach nie śpię. Gdy opuściła progi drzwi, podniosłam się z łóżka.
Tak bardzo chciałam nigdy już z niego nie wstawać. Było, jest tak wygodne, że mogłabym w nim zostać już na zawsze. Wyszłam z pokoju, zamykając lekko drzwi i zeszłam ostrożnie na dół po schodach. Weszłam do kuchni, gdzie przy stole siedzieli moi przyjaciele oraz rodzina. Mama dokończyła nakładać wszystkim jedzenie i kolejno przed każdym postawiła talerz. Zasiedliśmy wszyscy do stołu, po czym zaczęliśmy jeść.
-No Selena… -zaczęła moja mama, a ja podniosłam na nią wzrok –Dawno Cię u nas nie było. Co się stało, że nagle chciałaś pojechać z Demi do Londynu i jeszcze zostać na obiedzie?
-Pomyślałam, że spędzę czas z najlepszą przyjaciółką, bo akurat zwolniło się u mnie trochę czasu i miałam okazję go z nią spędzić, dlatego się zdecydowałam. A na obiedzie zostałam ze względu na to, że po prostu dawno u was nie byłam i chciałam sprawdzić czy coś się nie zmieniło –rozglądnęła się –Ale chyba jest jak dawniej… -wróciła do jedzenia.
Westchnęłam cicho, ale i tak spojrzał na mnie Justin, uśmiechając się lekko. Tak naprawdę to nie rozumiałam go wcale. Raz kocha Selenę, drugi raz Miley – o co w tym do cholery chodzi? Niech mi ktoś wytłumaczy. Może jednak to jest prawda, że ich związek posiada jakiś tajny kontrakt, zawarty przez managera Seleny oraz Justin’a. Jednak wyrzuciłam ten pomysł z głowy, bo Justin wiele razy zaprzeczał tego typu plotkom. Więc po co by miał nas okłamywać, w dodatku? Gdyby było inaczej by nam chyba powiedział. Bynajmniej mam taką nadzieję… 

----------------------------------------------------------------------------------

Tadam! Na samym początku przyznam szczerze, że rozdział jak dla mnie również jest krótki, może bez sensu (nie wiem, sami ocenicie), ale to chyba starania się są najważniejsze.
Dlaczego nie dodałam rozdziału w środę? - Przyznam szczerze, że myślałam, że w ogóle nie zaczęłam rozdziału i nie miałam co wstawić. Nagle jednak wchodzę w dokument i jak się okazuje - coś jednak posiadam! Więc drobna pomyłka z mej strony. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe! ;) 
Dziękuje za 7 komentarzy przy ostatnim rozdziale, oby tak dalej <3 

5 komentarzy:

  1. Rzeczywiście, rozdział trochę krótki i mało się w nim dzieje, ale tak czy siak mi się podoba. <3
    To czekam na następny rozdział.
    @DestinyRayJonas xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. hej zapraszam do siebie http://verosiema.blogspot.com/ . I świetny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Siema!! Świetny rozdział! Zapraszam do mnie dodałam Rozdział 36 "Twitcam" http://notidealbutmylife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Przemyślenia Demi na temat miłości: może i mam trochę inny tok myślenia, aczkolwiek czasem też takie odczucia, no wiesz... Że się boję, że nie dam rady.
    Mało się dzieje w rozdziale, ale mam nieodparte wrażenie - uwaga, spiskowe teorie Margaret! - że Selena jest w ciąży. No co Justin nagle by tak zdanie zmienił, pstryknięciem palcami? Nie powiedziałabym. A może jest na coś śmiertelnie chora? Albo - za dużo Doktora Who, oj za dużo - jest jego zaginioną siostrą? :o
    W każdym razie bardzo mi się rozdział podoba i czekam na następny, babe :3 x
    Love you <3

    @MargaaStyles xx

    OdpowiedzUsuń
  5. już na wstępie chciałabym przeprosić za spam, ale chcę poinformować o nowym rozdziale, który pojawił się niedawno na moim blogu http://beautiful-famous-and-rich.blogspot.com/. mam nadzieję, że przeczytasz i wyrazisz swoją opinie. pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam - jenny ♥

    OdpowiedzUsuń