środa, 31 października 2012

11: "so many hearts, but only my is broken"


(N)
-Rozmawiałeś z nią? –spytałem Harry’ego. Od jakiegoś czasu, najczęściej oboje rozmawialiśmy, a reszta chłopaków się nam aż dziwiła.
-Nie, nie mam odwagi jak na razie. A mówiąc o tym chłopaku, to wiem, że to na pewno nie było o mnie. Nie ma szans. Gdyby to było o mnie, to nie byłaby chyba taka głupia, mówiąc to przy nas, prawda?
-Może nie mówiła o Harry’m Styles’ie dokładnie, ale może to akurat ty? Zastanów się. Dziewczyny mają różne taktyki. Musisz po prostu dojść do niej.

-Postaram się, chociaż będzie to na pewno trudne –westchnął.
-Nie załamuj się. Głowa do góry i dasz radę. W końcu wierzę w Ciebie –poklepałem go po plecach.
-Wiesz… Dziękuje Ci –uśmiechnął się szeroko –Nie wiem co by to było, gdybyśmy się w ogóle nie poznali. Gdybyśmy nie tworzyli piątki najlepszych przyjaciół. „X Factor” zmienił naprawdę wiele w naszych życiach i to idealnie widać.
-Prawda. Sam sobie nie chcę wyobrażać, co by to było, gdybym nie był w zespole „One Direction”. Każdy inny mógł zastąpić moje miejsce. Dlatego cieszmy się tym co jest teraz, że tworzymy jedność i wzajemnie sobie pomagamy.
-Dokładnie –podniósł się –Wiesz, wychodzę dzisiaj z Zayn’em wieczorem do klubu. Pomyślałem, że może też byś chciał się zabrać? Wiem, że rzadko jesteś chętny do balowania, ale w końcu jesteśmy w Ameryce, więc dobrze nam to wszystkim zrobi.
-Skoro nalegasz… Pójdę –zgodziłem się z lekki oporem, a on zostawił mnie samego.

*

(J)
Dziwiłem się sam sobie, że gdy wróciłem do Ameryki, to znalazłem czas dla moich przyjaciół. Byłem przygnębiony myślą, że skupiłem się od początku na sławie, ale to tak naprawdę wszystko co mam. Najgorzej było chyba usłyszeć od jednej z przyjaciółek, że „mam wrażenie, że mnie nienawidzisz” – a to wcale nie jest prawda. Bo ją kocham. I to nawet nie jest na udawanych zasadach brat-siostra.
-Cieszę się, że się dzisiaj spotkaliśmy –powiedziała Demi, mieszając rurką swój napój –Mam nadzieję, że będziemy teraz spotykać się częściej. Bynajmniej powinniśmy.
-Mówisz tak, bo? Przyznaj się –domyśliła się czegoś blondynka.
-Oj no dobra… -mruknęła –Niall idzie dzisiaj na jakąś imprezę z chłopakami, a ja wolałam z wami spędzić trochę czasu, by nie czuć się samotnie –załamała ręce.
-Ha, wiedziałam! –zaśmiała się Miley, po czym się podniosła –Wiecie, muszę na chwilę iść do toalety. Zaraz wrócę –odeszła od stolika. Odprowadziłem ją wzrokiem. Wpadłem na może najgłupszy pomysł świata, ale…
-Dobra, idę po jeszcze jedną colę –powiedziałem.
Odszedłem od stolika, zostawiając Selenę oraz Demi same. Skierowałem się w stronę toalet, pomijając bar. Spojrzałem się za siebie, czy aby na pewno nie widzą mnie. Na szczęście nie. Pchnąłem drzwi od damskiej toalety. Na szczęście stała tam tylko ona. Delikatnie przejechała błyszczykiem po ustach, chowając go potem do torebki. Podszedłem do niej, a ona się zdziwiła. Racja – codziennością nie jest spotykanie swojego najlepszego przyjaciela w łazience, w dodatku damskiej. Pocałowałem ją delikatnie, następnie z większą namiętnością. Nie protestowała. Nasz wzrok utkwił w sobie. Moja ręka powędrowała pod jej koszulkę. Całowałem ją nadal. Pragnąłem jej.

-Nie tutaj –przerwała jeden z naszych pocałunków.
-W porządku –szepnąłem –To co teraz się wydarzyło…
-Zostaje pomiędzy nami –powiedzieliśmy jednocześnie.
-Dokładnie tak –skierowała się w stronę drzwi –Miles… kocham Cię.
-Przecież masz dziewczynę –odwróciła się.
-A co mnie z nią łączy? –spojrzałem jej głęboko w oczy, podchodząc bliżej –Ona jest nikim. Pragnie tylko moich pieniędzy. To wszystko to jedno wielkie kłamstwo, rozumiesz? Kocham Cię, zrozum to. To obok Ciebie wolałbym budzić się każdego dnia, to Ciebie wolałbym całować w każdym miejscu, to z Tobą chciałbym zwiedzać świat.
Szeroki uśmiech stanął na jej twarzy. Pocałowała mnie. Odwzajemniłem jej uśmiech. W końcu kiedyś człowiek musi tak naprawdę zrozumieć kogo kocha.

*
(Z)
Szybkim sposobem pod wieczór trafiliśmy do jednego z Amerykańskich klubów. Jak zwykle wchodziłem ostatni, bo zawsze przed wejściem musiałem zapalić. Stanąłem gdzieś z boku, by nie wadzić innym. Wypaliłem jednego papierosa. Drugiego. Chciałem zacząć trzeciego, ale stanęła przede mną ‘znana’ mi dziewczyna. Zabrała mi papierosa, chowając go do kieszeni.
-Nie pal tyle, bo tym też popełniasz samobójstwo –powiedziała w moją stronę. Tamtego wieczora była jakoś ładniejsza. Elegancko spięte włosy, twarz krucha, ale wyjątkowo piękna, blada cera.
-Co ty tutaj właściwie robisz? –to mnie zdziwiło najbardziej. Słyszałem tylko, że jest najbardziej znaną ćpunką w Wielkiej Brytanii, ale nie tutaj.
-Musiałam na jakiś czas odciąć się od Wielkiej Brytanii –wzruszyła ramionami –Nie pytaj. Długa i bezsensowna historia. Ty pewnie trasa czy coś w tym stylu, no nie?
-Owszem. Zdziwiłem się, że Cię spotkałem –przyznałem szczerze –Mogłabyś mi zwrócić papierosa?
-Rozmawialiśmy już chyba o samobójstwach, prawda?
-Nie, to była rozmowa na temat tabletek i alkoholu, także może i była to forma samobójcza, ale… -zaczęła się śmiać –Dobrze, nieważne. Weź już sobie tego papierosa… -westchnąłem.
-Nie denerwuj się, skarbie –szepnęła mi na ucho. Poczułem dziwne mrowienie, ale przyjemne. Dziwnie na mnie działała. –Widziałam twoich kumpli. Leć do nich, bo pomyślą, że straciłeś się na zawsze.
-Wrócę do nich za chwilę, spokojnie.
-Skoro nie jesteś tutaj sam… a szkoda… -mruknęła –To mam propozycję. Zostajesz pewnie długo w Stanach, ja jeszcze też pewnie pobędę tutaj kilka tygodni. Spotkajmy się gdzieś. Tak bez nikogo. Tylko my –zaproponowała, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. Nawet bardzo zdziwiony. Ćpunka mi proponuje spotkanie? Może chce mnie wykorzystać?
-Niech Ci będzie. To złapiemy się w międzyczasie, mam nadzieję…
-W takim razie do zobaczenia, Zayn –uśmiechnęła się lekko na koniec, odchodząc ode mnie.
Poszła na tyły klubu, a ja odprowadziłem ją wzrokiem. Westchnąłem. Nie odwrócę tego. Zaintrygowała mnie. Spodobała mi się. Jednak nie czas teraz o tym myśleć. Wszedłem do klubu. Muzyka była głośna, pełno ludzi, a w powietrzu unosił się zapach papierosów, potu, alkoholu i narkotyków. Skierowałem się w stronę baru, siadając na jednym z krzeseł.
-Dobrze, że wróciłeś. Myślałem, że już uciekłeś od nas –zaśmiał się Louis. Spojrzałem na niego. Wcześniej go nawet tutaj nie zauważyłem.
-Przepraszam, nijak mi się najwidoczniej dzisiaj śpieszyło, by się zabawić –mruknąłem. Barman podszedł do nas, czyszcząc szklankę. –Kieliszek wódki, poproszę. –złożyłem ‘zamówienie’, a ten odszedł, kiwając głową.
-Jesteś przygnębiony albo zamyślony. Czasem nie umiem cię rozgryźć –powiedział niebieskooki, a ja się zaśmiałem –To nie jest zabawne. O co chodzi?

-Chciałbyś wszystko wiedzieć, co? –nagle barman powrócił i postawił przede mną kieliszek, odchodząc.
-Dobrze, nieważne –westchnął –Odpowiesz mi tylko na jedno pytanie?
-Mów śmiało –chwyciłem za kieliszek, kosztując palącego napoju.
-Chodzi mi o Harry’ego. Martwię się o niego. Zauważyłem, że jest blisko z Niall’em. Zawsze gdy coś do niego powiem, udaje że nie słyszy. Gdy chcę z nim porozmawiać na poważne tematy, to mówi mi, że go wyśmieję. A nigdy bym tak go nie potraktował i sam dobrze powinien o tym wiedzieć. O co w tym wszystkim chodzi?
-Louis, a mogę ja się Ciebie o coś spytać? –spojrzałem na niego, a on na mnie. Przytaknął. –Kochasz go? Nie chodzi mi o braterską miłość. Pytam wprost: czy jesteś homoseksualistą? –spuścił wzrok. Był zmieszany.
-Nigdy bym o tym nie pomyślał, ale… Wydaje mi się, że jest to chyba najlepsze określenie na mnie –mruknął –Kocham go, ale wiem, że z tego nic nigdy nie będzie. Jesteśmy przyjaciółmi. On jest zakochany w Cher, ja powinienem sobie znaleźć dziewczynę. Pieprzona orientacja…
-Louis, jeśli go kochasz, powiedz mu o tym. Co jest złego w byciu gejem? To jest ta sama miłość, te same zasady –starałem się go pocieszyć –Powinien to zrozumieć. A nawet jeśli nic ma nie być z tego, to powinien i tak Cię nadal akceptować, nieważne jaki jesteś. Rozumiesz?
-Tak… Dziękuje, Zayn –uśmiechnął się szeroko w moją stronę –Idę na parkiet. Idziesz ze mną?
-Nie jestem zbytnio dobrym tancerzem, ale dlaczego nie?
Skierowaliśmy się w stronę parkietu. Ludzie ocierali się o siebie, idealnie się bawiąc. Zapowiadał się dobry wieczór.

*

(N)
Ziewnąłem, po czym otworzyłem oczy. Głowa bolała mnie niesamowicie. Rozejrzałem się. Nie rozpoznawałem tego miejsca. Coraz bardziej wydawało mi się być to podejrzane. O co tak naprawdę chodzi…? Spojrzałem w prawą stronę. Poczułem ciężar na sobie. Wtulona we mnie była jakaś dziewczyna. Zamarłem. Cholera, zdradziłem Demi… Wyskoczyłem z łóżka nagi. To wszystko wyjaśniało. Ubrałem się szybko w moje rzeczy, które leżały na podłodze. Na szczęście, uf. Wyszedłem z tamtego pokoju jak najszybciej, tak naprawdę nawet nie wiedząc gdzie konkretnie jestem. Zauważyłem schody i czym bliżej podchodziłem, słyszałem donośną muzykę. Interesujący ten klub. Zszedłem po schodach, kierując się, jak najszybciej mogłem, do wyjścia. Świeże powietrze. Odetchnąłem. Usiadłem na jakimś murku. Nim zauważyłem, łzy zaczęły lecieć same. Będę musiał jej powiedzieć. Kocham ją i mam świadomość tego, że jest to niewybaczalne. Nawet to, że się upiłem jest niewybaczalne, bo to nie powinno się zdarzyć. Nigdy. 
-Niall –poczułem czyjąś dłoń na ramieniu –Szukaliśmy Cię –rozpoznałem głos. Louis.
-Przepraszam –otarłem łzy. Zeskoczyłem z murka, chowając ręce w kieszenie. Było zimno. Nawet nie wiedziałem która godzina.
-Płakałeś? Co się stało? –zauważył. Cholera.
-Louis… Zdradziłem ją. ZDRADZIŁEM, rozumiesz!? –krzyknąłem, rozpłakując się jeszcze bardziej –Kocham ją najbardziej na świecie, a teraz wiem, że to spieprzyłem.
-Wszystko się wyjaśni, naprawdę… -poklepał mnie po plecach, okazując współczucie –Pojedziemy do domu, prześpisz się i powiesz jej o wszystkim, dobrze?
-Nie mam innego wyjścia –pokręciłem głową.

*

Wróciliśmy. Starałem się zdrzemnąć. Chociaż przez chwilę. Paul powiedział, że wpadnie do nas jutro, bo wiedział, że możemy być w okropnym stanie. Jak się dowie o tym co się wydarzyło ostatniej nocy, zostanę zabity. Oficjalnie. Bo spieprzyłem to wszystko. Nie chcę by chłopcy siebie za to obwiniali. Jestem pełnoletni, decyduje o sobie, powinienem był nad sobą panować i sam siebie pilnować, ale… Stało się. Czasu nie odwrócę. A cholernie chcę. Zeskoczyłem ze swojego łóżka. Wygrzebałem z kieszeni spodni telefon. Bałem się. Bałem się niesamowicie. Wybrałem jej numer, po czym przyłożyłem telefon do ucha. Przełknąłem głośno ślinę. Miała to być najstraszniejsza rozmowa chyba w moim życiu. Odebrała.
-Niall! Jak dobrze, że dzwonisz. Bałam się o Ciebie –czułem, że uśmiech stanął na jej twarzy. Oczy mi się zaszkliły. Jak mogłem ją tak zranić?
-Nic mi nie jest, kochanie…
-Co się stało? Słyszę, że jesteś markotny i jakiś taki smutny –zauważyła, martwiąc się.
-Chodzi o to, że… Demi, przepraszam…
-Ale za co? Niall? Niall, co się stało? Proszę, powiedz mi…
-Zdradziłem Cię –rozpłakałem się jak małe dziecko. Usłyszałem tylko upadek, a potem dźwięk zakończonego połączenia.

*

(D)
-Zdradziłem Cię.
Telefon natychmiastowo wypadł mi z rąk. Rozłączył się. Upadłam na podłogę. Zaczęłam głośno i okropnie płakać. Czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha do miłości? Zawsze? Mam dość. Nie chcę już słuchać wyjaśnień. Chcę uciec, uwolnić się od tego wszystkiego. Dlaczego ciągle ja…? 



------------------------------------------------------------------------------

Dobra, dobra! Wszyscy wiedzą, że pisanie mi ostatnio dobrze nie idzie. Jednak - macie ten rozdział. Dodaje go późno, bo Halloween dzisiaj, a jak Halloween to też impreza! Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście czy coś :) 
Zaczynam trochę mieszać, trochę mącić, ale mam nadzieję, że jakoś to zrozumiecie, zaakceptujecie. Możliwe, że będzie ciekawie. Aha, i mam nadzieję, że fani Jusley/Jiley są nareszcie szczęśliwi, że jakiś tam przydłuższy wątek, który wyszedł mi komicznie źle, no ale... 
Kto jutro na groby? Mam nadzieję, że przyszły tydzień nie będzie dla nas udręką, a długi weekend jakoś przeżyjemy, wypoczywając. Widzimy się w środę za tydzień! 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

środa, 24 października 2012

1O: "love is more than just your name"


(D)
-Dobrze, że wpadłaś. Tęskniłam –przytuliłam przyjaciółkę gdy stanęła w progu drzwi. Zamknęłam za nią drzwi, po czym przeszłyśmy do salonu.
-Jak się trzymasz, bo to najważniejsze? –usiadłyśmy na sofie, a ja lekko się uśmiechnęłam.
-Nie jest źle. To znaczy… idealnie też nie jest, ale bynajmniej sobie jakoś radzę. Odnowiłam wszystkie koncerty, spotkania z fanami. Wydaje mi się, że to pozwoli mi zapomnieć, a Niall będzie mnie wspierać.
-Pogodziłaś się z nim? –zdziwiła się.
-Wybaczyłam mu. W końcu też kiedyś zachowywałam się niewłaściwie i nie fair w stosunku do niego. Kocham go i uświadomiłam to sobie –uśmiechnęła się szeroko, gdy jej to wyznałam.
-Widzisz. Jednak miałam wtedy rację, prawda? –przytaknęłam –Bardzo się cieszę, że większość rzeczy wróciła do porządku. Chociaż u mnie niekoniecznie… -westchnęła.
-Mów, w końcu jesteśmy przyjaciółkami, a moje problemy to chwilowa przeszłość.
-Chodzi o tą całą sprawę z Justin’em. Nie daje mi to spokoju. Niby nadal jesteśmy przyjaciółmi, i w ogóle. Pomimo tego, gdy wróciliśmy do Ameryki, kontakt nam się urwał i znowu uważa Selenę za miłość swojego życia. Nie rozumiem tego. Wytłumacz mi to, bo to wszystko jest dla mnie mało zrozumiałe.
-Prawda jest taka, że on chyba nie jest pewny swoich uczuć. Niby Cię kocha, ale wie, że Selena to ktoś, z kim musi być lub tego bardzo pragnie. Kocha was obydwie. Nie myślałaś o tym? –spytałam, a ona pokręciła głową –Spotkaj się z nim. Mam świadomość, że obecnie może być zajęty, ale to chyba jedno jedyne najwłaściwsze rozwiązanie. Tak poza tym, w Wielkiej Brytanii też było coś o Liam’ie, prawda?
-Owszem… Dlatego po prostu już nie wiem co mam robić. Muszę to chyba dokładnie przemyśleć, bo to wszystko jest niepoukładane.
-Słusznie. Uwierz mi, będzie dobrze –uśmiechnęłam się szeroko, chwytając ją za rękę. Odwzajemniła uśmiech.


*
(N)
-Bardzo dobrze, że wszystko jest między wami w porządku –powiedział Harry, który cieszył się z mojego szczęścia.
-Dziękuje. Chociaż ty tak uważasz i się tym interesujesz –wyznałem, przewracając oczami.
-Daj spokój. Oni po prostu nie dorośli do miłości albo myślą, że będzie miała na Ciebie zły wpływ –machnął ręką.
-Co masz na myśli pod względem „zły wpływ?” –zapytałem zaciekawiony, odkładając na moment gitarę.
-Wiesz, odbywała leczenie w klinice, ostatnio się pocięła… Pewnie myślą, że się zgrywa i nie jest dla Ciebie odpowiednia, bo powinieneś mieć dziewczynę, która jest spokojna i rozsądna –westchnął.
-Wydaje mi się, że jej przeszłość nic nie ma do naszego związku –pokręciłem głową –A nawet jeśli by powróciły te wszystkie problemy, to właśnie po to tutaj jestem. Dla niej.
-Tak Niall, ale gdy wrócimy do Wielkiej Brytanii, to co masz zamiar zrobić? Przerwać karierę, wrócić do niej, poślubić ją, założyć rodzinę…?
-Gadasz jak jeden z chłopaków. Zaprzeczasz sam sobie –mruknąłem –Jeśli bym musiał, to zrobiłbym te wszystkie rzeczy co wymieniłeś. Bo ona jak na razie jest dla mnie najważniejsza.
-Nie prawda, uświadamiam Ci po prostu co Cię czeka, bo to chyba ważne, skoro tak pozytywnie myślisz o tym wszystkim.
-Myślę pozytywnie o tym wszystkim, ponieważ nieważne jak duża odległość będzie nas dzieliła, to zawsze będę starał się być przy niej, gdy będzie tego potrzebowała.
-Skoro tak uważasz –wywrócił oczami, a ja powróciłem do gry na gitarze. Zapadła cisza. Czułem, że wsłuchał się w spokojną melodię i coś sobie wyobrażał. –Niall, bo… Muszę z Tobą porozmawiać. Skoro jesteśmy przy temacie „miłości”.
-Ze mną chcesz gadać o miłości? –zaśmiał się –A nie powinieneś rozmawiać o tym z Louis’em?
-Niby tak, ale wiesz. Stwierdziłem, że z nimi nie da się normalnie gadać –machnął ręką, a ja się uśmiechnąłem, słysząc te słowa –Chodzi o to, że będąc teraz w trasie z Cher, uświadomiłem sobie jak bardzo mi jej brakowało. Zawsze łączyła nas tylko przyjaźń, ale teraz zauważyłem, że czuję do niej coś więcej, um… -zmieszał się, nie chcąc mówić dalej.
-Zakochałeś się w niej, tak? To nic złego. Jest to nasza wspólna dobra przyjaciółka. Jeśli czuje do Ciebie to samo, to czemu nie macie spróbować? –wzruszyłem ramionami.
-Łatwo Ci mówić. Nie wiem jak do niej zagadać w tym temacie. Jestem dla niej zwykłym przyjacielem, a prosto z mostu nie powiem „Cher, kocham Cię”, prawda? –zauważyłem smutek i bezradność w jego oczach.
-Cześć, o czym gadacie? –znikąd pojawiła się Cher, siadając obok Harry’ego, przyglądając mi się. Najwidoczniej chłopak nad czymś się zamyślił. Chrząknąłem, a Harry wyrwał się z przemyśleń. –Pytałam o czym gadacie –uśmiechnęła się.
-Cóż, o tak drażliwym temacie, jakim jest miłość –odpowiedziałem, a ona pokiwała głową. Harry wywrócił oczami, bojąc się, że rozmowa zakończy się totalną wpadką.
-W takim razie, z przyjemnością się dołączę. Mam nadzieję, że mogę się wam zwierzyć, prawda? –spojrzała tu na mnie, tu na niego. Kiwnęliśmy głowami, a ona wzięła wdech. –A więc… Dość głupia sytuacja, bo znam się z tym chłopakiem dość długo, jesteśmy dla siebie tylko przyjaciółmi, a ostatnio zrozumiałam, że to jest coś więcej –ujrzałem iskierki w oczach zielonookiego –Nie wiem co mam zrobić. To wszystko jest na tyle szalone… Traktuje mnie jak przyjaciółkę, siostrę. A chciałabym być kimś więcej. Love sucks… -mruknęła ostatnie zdanie sama do siebie.
-Może to czas na rozmowę? Skoro nigdy nie rozmawiałaś z nim na temat bycia ze sobą czy miłości, to może najwyższy czas? Wiem, że będzie ciężko, ale trzeba próbować. Bo bez prób nikt jeszcze nigdy niczego nie zdziałał –doradziłem. Niby rozmowa jest najlepsza na wszystko. Niby.
-Chyba tak zrobię, jak mi doradziłeś. Nawet jak rozmowa niczego nie zdziała, to powinnam walczyć. Doskonale o tym wiem. Jednak uszanowałabym jego decyzję. A jak tam z Demi?
-Wszystko jest w porządku. A właśnie, spotykamy się wszyscy dzisiaj razem. Jesteś chętna by z nami iść? –spytałem, przypominając sobie.
-Jasne. Jak wszyscy, to wszyscy!

*

(D)
Szliśmy w dużej grupie w kierunku plaży. Szłam z Niall’em na przodzie, nie zważając nawet na to co reszta robi za naszymi plecami. Obserwowaliśmy z daleka biegające dzieci po plaży, fale. Było tak pięknie, słonecznie. Ten wypad to był naprawdę dobry pomysł. Cieszę się, że się zgodziłam na to wszystko. Rozsiedliśmy się na plaży i zaczęliśmy bawić się jak małe dzieci. Na lądzie i w wodzie. Skupiając się na innych przez moment, a nie na sobie, zauważyłam dobrą zabawę pomiędzy Seleną, a Zayn’em. Zapomniałam dodać, że zaprosiłam Justin’a, Selenę i Miley do tego spotkania. Pomimo tego, chłopcy nie mieli chyba nic przeciwko. Justin siedział jakoś znudzony, a Miley pałętała się z shake’ami w dłoniach.
-Jak się bawisz? –spytałam jej, a ona się otrząsnęła, jakbym wyrwała ją z głębokich przemyśleń. Może to zrobiłam?
-Dobre towarzystwo, dobra pogoda. Wszystko jest chyba na dobrym miejscu –uśmiechnęła się szeroko –O to jak jest strasznie i źle, to powinnaś chyba pytać Justin’a –wskazała na niego.
-Zauważyłam, że coś jakoś nie tak z nim –wzruszyłam ramionami –Może jest zazdrosny?
-Nie wiem, jakoś specjalnie mnie to nie obchodzi –straciła dobry humor i zrobiła łyk shake’a –Nie jestem zazdrosna, by nie było. Po prostu przykre jest to, że on nie zauważa tylu ważnych rzeczy.
-Typu jakich? –zapytałam, będąc ciekawa odpowiedzi.
-Nie jest pewnych swoich uczuć, albo sam siebie w nich okłamuje. To nie fair, nie uważasz? Nie tylko w stosunku do samego siebie, ale i do nas, jako że my jesteśmy jego przyjaciółmi. Chociaż momentami nie ma co mówić tutaj o jakiejś przyjaźni –machnęła ręką –Justin to najzwyklejsze w świecie dziecko, bądź bynajmniej tak się zachowuje. To jest przykre, bo gdy chcesz doradzić drugiemu człowiekowi, to musisz znać jego uczucia. A on, mając dziewczynę, kochając niby mnie, nie może się zdecydować. To o co w tym wszystkim chodzi?
-Rozmawiałyśmy już na ten temat… Prawda jest taka, że możliwe jest to, że albo ją kocha na tyle, że nie opuści jej, albo jest tutaj jakiś zawarty układ lub sprawa o której nikt nie ma pojęcia i jest to ich ‘prywatna sprawa związku’.
-Nie mam pojęcia, Demi –pokręciła głową, patrząc w dal. Przyglądała się krajobrazowi przed sobą. –Muszę z nim porozmawiać, a to będzie trudne, szczególnie w naszym przypadku, po tym wszystkim.
-Nadal wspominasz ten gorący pocałunek na hallu? –zadrwiłam z niej, a ona zmierzyła mnie wzrokiem.
-Tak, owszem. Ale to nie o to nawet chodzi. Pomijając, że był to chyba najlepszy pocałunek jakiego doznałam… -przyznała szczerze, a ja głęboko w duszy się uśmiechnęłam -Chodzi o coś więcej, ot tak.
-Mhm. Skoro tak, to musisz z nim pogadać i na pewno będzie dobrze. W końcu musi być –pocałowałam ją w policzek i wróciłam do ‘imprezowego’ towarzystwa.

*


(M)
Wyrzuciłam shake’a do kosza na śmieci, siadając na ławce, trochę dalej od plaży. Spoglądałam na ludzi którzy wypoczywali w fast foodach naprzeciwko mnie. Wzdrygnęłam. Nagle koło mnie pojawił się Justin, który dosiadł się bez żadnego pytania.
-Przepraszam, że bez uprzedzenia –powiedział od razu –Też nie masz ochoty z nimi siedzieć?
-Nie, to nie to. Towarzystwo i atmosfera mi pasuje. Po prostu straciłam w tym formę i przestało mnie bawić to wszystko –wzruszyłam obojętnie ramionami.
-Jesteś pewna? –dopytywał, podejrzliwie.
-Tak, jestem.. –odparłam zirytowana. Spojrzałam na niego. Był zapatrzony w dal. –Jesteś smutny.
-Ja? Smutny? Nie, nie jestem smutny –nagle jego wyraz twarzy przybrał lekki uśmiech, nic nie znaczący.
-Mam nadzieję –mruknęłam pod nosem –Powiedz mi jedno, o co chodzi z tym wszystkim?
-W sensie? Co masz na myśli?
-Hm, chodzi mi głównie o akcję w Wielkiej Brytanii, gdy pocałowałeś mnie na hallu, a teraz dzielnie trzymasz się Seleny, ale nie tylko. Też chciałam się spytać dlaczego nagle urwałeś kontakt. Bałeś się, znienawidziłeś mnie? Przyznaj szczerze, zależy mi na tym.
-Wybieranie pomiędzy Tobą, a nią jest solidnie trudne. Ale nie zrozumiesz. Nie mogę Ci wyjaśnić tego wszystkiego –pokręcił głową –Kontakt urwałem, bo chciałem powrócić do Amerykańskiego stylu życia. Przepraszam. Nie chciałem byś odbierała to za coś w stylu znienawidzenia Cię…
-Ja po prostu ostatnio wszystko biorę zbyt serio albo w błędnym tłumaczeniu –uśmiechnęłam się lekko –Musisz mi to wybaczyć, akurat. Po prostu nie rozumiem do tej pory kilku spraw, ale jeśli jest to tak wielki sekret, nawet przed przyjaciółką, to w porządku. Oby to się nie powtórzyło, skoro w przyszłości nic nas nie ma łączyć.
-Postaram się nie rzucić na Ciebie przy najbliższej okazji –zażartował.
-Uważaj sobie, Bieber –zirytowałam się –Wiem, że twoja wyobraźnia pokazuje Ci wiele, ale musisz opanować swoje chaotyczne myśli.
-Oczywiście, na pewno postaram się wykonać to w jak najbardziej efektowny sposób –zaśmiał się pod nosem –Jednak najchętniej tu i teraz bym zerwał z Ciebie wszystkie ubrania, ale cóż…
-Oł, zamknij się już.
Oboje wybuchliśmy śmiechem, dalej trwając na jednej i tej samej ławce, rozmawiając aż do godziny, w której musieliśmy wracać.  

-------------------------------------------------------------------------------------

Przyznam szczerze, że kocham końcówkę i mam nadzieję, że fani Jiley/Jusley są zadowoloni i rozbawieni tak samo jak ja ;) 
Chciałabym powiedzieć, że niesamowicie chcę dodać wam za tydzień rozdział, ale straciłam wenę, bo mam ostatnio dość dołującą sytuację, okropny humor, ale się poprawia, więc mam nadzieję, że powoli uda mi się coś napisać do następnej środy. Brnę przez początek, wszystko zmieniam. Życzcie mi powodzenia. 

środa, 17 października 2012

O9: "when you leave, u walk like a thieve by blood and by mean I fall when u leave"


(D)
Krwawię. Nie tylko wewnętrznie, ale zewnętrznie. Nie rozumiałam tylko dlaczego to zrobiłam. Dlaczego to zrobiłam przez niego. W końcu… W końcu to był mój błąd, a nie jego. To przecież ja sobie tak późno uświadomiłam jaki jest dla mnie ważny. Wzięłam telefon do rąk. Ledwo umiałam zobaczyć na ekranie cokolwiek. Wiedziałam, że zaraz zemdleje. Wysłałam jednego, jedynego sms’a. Potem tylko ciemność…

*

(N)
Telefon zabrzęczał w mojej kieszeni. Właśnie oglądaliśmy z chłopakami i Cher nieziemską komedię, która bawiła nas wszystkich. Brakowało mi takich wieczorów w gronie przyjaciół. Odblokowałem telefon, patrząc od kogo dostałem wiadomość. Demi. Westchnąłem głęboko, niechętnie otwierając wiadomość.
„krwawię”
W ogóle nie rozumiałem o co w tym chodzi. Z jednej strony się przestraszyłem, z drugiej uznałem to za głupi żart i nie przejąłem się. Do czasu.

*

„-Czy to wszystko co dzieje się z Demi to prawda?
-Problemy mojej córki powinny was nie interesować.”

„-Co się stało z Demi? Dlaczego nigdzie jej nie widujemy?
-Ma ciężki okres w życiu, jak każdym. Jednak nie oznacza to, że znowu przeżyje coś, co jakiś czas temu”

(D)
Drżałam. Bo tak naprawdę pojawiało się miliony pytań, na które każdy chciał znać odpowiedź. Bałam się na nie opowiadać. To wszystko zaczęłoby się od początku. Nie chciałam tego. Odwołałam najbliższe koncerty, zapuściłam się w tym wszystkim. Powoli wszystko przybrało szary bezsens. Odwróciłam wzrok od ekranu monitora. Cały czas padało. Śmiałam się w głębi duszy, bo wszystkie łzy które leciały samowolnie po szybie, wyglądały jak moje wszystkie łzy, które wypłakałam. Zebrałam się na odwagę, by okłamać ich wszystkich. Musiałam. Nie miałam wyjścia. Nie miałam po prostu odwagi by powiedzieć im prawdę. Nie chciałam go oskarżać o moje niezdecydowanie. Po tym jak wszyscy dowiedzieli się o tych śladach – wybuchła kolejna afera. Nie tego chciałam. To wszystko nie miało tak wyglądać. Po prostu nie miało… Jednak potoczyło się inaczej. Telefon zaczął wibrować. Spojrzałam niechętnie na wyświetlacz. „Miley”. Chwyciłam za telefon, nie zastanawiając się ani minuty dłużej. Przyłożyłam go do ucha, wcześniej odbierając.
-C-Cześć –wydukałam z siebie mimowolnie.
-Proszę Cię, nie mów, że to przez niego? Błagam, błagam, błagam…
-Ja… Ja już sama nie wiem –ponownie się rozpłakałam –Chodzi o to, że zrozumiałam zbyt późno, że go kocham. On jest kimś więcej niż dobrym przyjacielem. Ale on chce zapomnieć. Uszanowałam to. Tylko zabolało mnie to, że nawet nie dał mi dokończyć najważniejszych słów, tamtego dnia. Pewnie nawet nie domyśla się, że to zrobiłam po naszej rozmowie…
-Ale to nie był powód, do pocięcia się! –krzyknęła –Boże, nie masz pojęcia jak się przestraszyłam, gdy się dowiedziałam. Błagam, nie rób tego. Dla niego nie warto. Zasługujesz na kogoś lepszego niż on. Jeśli chce zapomnieć, zostaw to. Jest o wiele, wiele więcej facetów na tej ziemi, którzy pozwolą Ci być kimś naprawdę niezwykłym.
-Dziękuje, ale to nie będzie takie proste o nim zapomnieć –pokręciłam głową, wzdychając –Pomimo tego, muszę być silna. Przepraszam. Przepraszam was wszystkich, to w tamtym momencie było silniejsze ode mnie. Widok krwi… Pomógł mi. Jest mi lepiej. Nie chcę wracać do szarej przeszłości, ale jednak musiałam. Chociaż na moment. Musiałam sobie przypomnieć tamten ból. Trudno, że przez niego. Niesamowicie jest mi przykro, że przez niego, ale… Nie chcę go też niesłusznie oskarżać. Zrozum.
-Rozumiem. Spotkamy się za niedługo, bo wiem, że potrzebujesz przyjaciół w takich momentach. Mam nadzieję, że nie powtórzą się sytuację z tamtego okresu. Naprawdę bym tego nie chciała.
-Ja również –przyznałam.
-Muszę kończyć. Kocham Cię, stay strong –powiedziała na koniec, rozłączając się. Te wszystkie słowa sprawiły, że miałam szeroki uśmiech na twarzy. Kochałam ją. To również mi pokazało, kto tak naprawdę jest moim przyjacielem i komu mogę ufać.
Ponownie rozległa się wibracja telefonu. Było mi już wszystko jedno kto dzwoni. Ponownie przyłożyłam telefon komórkowy do ucha, nie patrząc na ekran.
-Słucham?
-Dobrze, że odebrałaś –usłyszałam w słuchawce głos Niall’a. Zaskoczyło mnie to, a przed oczami stanęła tamta noc. –Chciałem się z Tobą spotkać. Dzisiaj. Proszę.
-D-Dobrze… -wydukałam –Kiedy? I gdzie?
-Za godzinę, przy Starbucks’ie.
-W porządku, będę.
-Dobrze, dziękuje. Do zobaczenia –rozłączył się prędko, a ja w ogóle tego wszystkiego nie rozumiałam. Co miał w planach? Pamiętam, że mieliśmy się spotkać, ale… Nagle zadzwonił, kilka dni po tym wszystkim? Musiał się dowiedzieć. Dzwonienie do mnie bez przyczyny byłoby nie na jego miejscu.

*

-Dziękuje, że przyszłaś –powiedział, gdy oddaliliśmy się nieco od popularnego lokalu i wkroczyliśmy na teren parku. –To dla mnie bardzo ważne. Wydaje mi się, że ta rozmowa będzie nam potrzebna. –przyznał szczerze. Przystanęliśmy i usiedliśmy na ławce.
-Nie ma sprawy, tylko… Moglibyśmy zacząć już od razu, dlaczego mnie tutaj sprowadziłeś? Naprawdę czuję się tutaj nieswojo, szczególnie po tym wszystkim –ze zdenerwowania zaczęłam delikatnie pocierać ramię, unikając jego wzroku.
-Chciałem się z Tobą spotkać, by wyjaśnić to wszystko. To co zaszło właśnie niedawno i chcę… chcę spytać, czy głównym powodem byłem ja. –przełknął ślinę, a ja na niego spojrzałam. Widać było w jego oczach nie tylko obojętność, ale i smutek, współczucie, własną winę…
-Pocięłam się po naszej rozmowie. Nigdy bym na to nie wpadła. Po prostu znowu czułam się jak kiedyś. Że byłam albo mało idealna albo po prostu ciągle niezdecydowana. I tak sobie odpłacałam. Pamiętasz jak się rozłączyłeś? –przytaknął –To wtedy po tym gdy nastała cisza, powiedziałam, że Cię kocham. Ale nie usłyszałeś tego. Bo wszystko inne było ważniejsze… Czułam się bezsilna, zrobiłam to. Żałuję. Ale uszanowałam to, że jestem dla Ciebie już tak naprawdę nikim i oboje chyba tak zadecydowaliśmy –wytarłam spływającą łzę –To co powiedziałam gdy się rozłączyłeś… To było prawdą i jest nadal –spojrzałam na niego, a on starał pohamować się jego gorzkie łzy, spływające po policzkach.
-Nie powinienem płakać, ale nie sądziłem, że zrobiłem Ci coś takiego… Nigdy nie chciałem tego zrobić. Wiem, że zachowywałem się jak dupek. Harry mi to uświadomił, ale chyba również za późno. Zdałem sobie z tego sprawę, gdy wybuchła afera, że niby będziesz musiała powrócić do leczenia w klinice. Nie chciałem tego.
-Nikt nie powiedział, że wrócę do takiego koszmaru. Nie posunęłam się do jeszcze dalszych problemów. Tylko cięcie się… -powiedziałam szczerze, odsłaniając bliznę.
-Nienawidzę siebie za to, że najpierw Cię kochałem, a potem próbowałem sobie uświadomić, że jesteś dla mnie nikim. Cholera, przepraszam… -rozpłakał się jeszcze gorzej niż ja tamtej nocy. Przytuliłam go mocno do siebie. Jego łzy nie ustawały.
-Niall, nie płacz. W końcu nie warto, nie pamiętasz? –zaśmiałam się, by dodać mu otuchy.
-Racja, ale nigdy sobie tego nie wybaczę –powiedział, ocierając policzki, gdy się ode mnie oddalił. Przez chwilę patrzeliśmy na siebie. Zupełnie jak w transie. –Wybaczysz mi te wszystkie pomyłki?
-Jestem w stanie wybaczyć Ci wszystko. Z miłości człowiek jest w stanie zrobić wszystko. Dlatego tak, wybaczę Ci nawet największy błąd.
-Kocham Cię –uśmiechnął się szeroko, chociaż łzy w jego oczach były zauważalne nadal. Odwzajemniłam uśmiech.
-Też Cię kocham –szepnęłam, a on delikatnie mnie pocałował. 

-----------------------------------------------------------------------------------------

Wiem, że witam was z nowym i krótkim rozdziałem, ale no niestety - tak wyszło. Nie miejcie mi tego za złe!
Chciałam was zaprosić na mojego bloga o 'życiu' codziennym: http://nothing-to-losex.blogspot.com/ Codziennie jest wstawiana notka, więc możecie się czegoś dowiedzieć o mnie, poza tym, że piszę bloga. Mam nadzieję, że ktoś zajrzy. 

środa, 10 października 2012

O8: "it’s like you’re the swing set"


Trzy tygodnie później.

(D)
-Demi, gotowa na wywiad? –spytała moja mama, a ja się szeroko uśmiechnęłam. To mój pierwszy wywiad, odkąd wróciłam z Wielkiej Brytanii. Nie powiem, wcześniej dałam już dwa koncerty, ale dopiero teraz znalazłam czas, by powrócić do mediów i tego całego szaleństwa.
-Jak zawsze –odpowiedziałam, a ona poklepała mnie po ramieniu i odeszła.
-Zaczynamy za raz… dwa… i…
-Witamy serdecznie! –rozległy się głośne oklaski, piski –Dzisiaj w naszym studiu gościmy Demi Lovato, sławną piosenkarkę i aktorkę –uśmiech nie schodził mi z twarzy. Pomachałam do widzów, po czym nastała krótkotrwała cisza. Prezenterka spojrzała na kartkę, a po chwili na mnie. –No Demi, niedawno odwiedziłaś Wielką Brytanię. Opowiedz nam, jak się bawiłaś.
-Cóż, Londyn to naprawdę świetne miasto, pogoda była naprawdę dobra. Może nie aż tyle fanów co wita mnie tutaj, ale jednak naprawdę byłam im wdzięczna, że przyszli pod hotel tylko po to by zobaczyć jak do niego wchodzę po ciężkim dniu czy jak wychodzę z przyjaciółmi. To były szalone, ale niesamowite dni.
-Do Londynu nie tylko jednak sprowadziły Cię sprawy przyjacielskie. Również praca.
-Tak, to prawda. Przyjechałam również tam ze względu na galę, która wypadła niesamowicie.
-Właśnie, dobrze że wspominasz o gali. Mamy materiał, na którym jesteś widoczna z Niall’em Horan’em, z zespołu One Direction, gdzie chłopcy zdobyli statuetkę –nagle nagranie zostało odtworzone.
Patrzyłam z uwagą na wszystko. Wspomnienia powróciły. Jednak akurat te wydarzenia, wspominam naprawdę dobrze. Pomijając potem noc w hotelu. Niby nic niezwykłego. Pod koniec Niall mnie przytulił, a ja przypomniałam sobie, co mu szeptałam na ucho. Prezenterka po zakończeniu materiału, spojrzała na mnie.
-Wiele z osób jest ciekawych, co mu szeptałaś na ucho. Czy jest to tajemnica czy jednak coś, co możesz nam ujawnić? Nie tylko Lovatics są ciekawe, chyba najbardziej Directioners.
-Szepnęłam mu tylko, że postarali się i zasłużyli na tą nagrodę. Nic takiego –czy to naprawdę było takie odwieczne pytanie każdego z naszych fanów?
-W porządku. Wydaje mi się, że zostaliście bardzo dobrymi przyjaciółmi, czyż nie?
-Owszem, ale łączy nas tylko przyjaźń, nie to co pewnie wyobraża sobie większość osób.
-Co masz na myśli?
-Mam na myśli to, że większość osób bierze nas za parę, a nie za dwójkę ludzi, którzy po prostu ciężko pracują na swój sukces i są jedynie dobrymi przyjaciółmi. Te oszczerstwa są po prostu nudne i niezgodne z prawdą.
-Skoro o waszych sukcesach mowa, chłopcy właśnie zaczynają swoją trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych, a właściwie już zaczęli. Co o tym myślisz?
-Umm… -przez chwilę byłam w szoku. Bo tak naprawdę zdziwiło mnie to, że po tak krótkim czasie oni znowu są tam gdzie jestem ja. Z jednej strony, wyjaśniło mi to, dlaczego Niall nie odezwał się od trzech tygodni. –Tak naprawdę to nie miałam w ogóle pojęcia, że chłopcy są w Stanach. Zszokowało mnie to w obecnej chwili trochę, ale życzę im powodzenia. Pewnie mają teraz napięty grafik.
-Sądzisz, że przeszkodzi Ci to w spotykaniu się z Niall’em?
-Przyjechali tutaj dla muzyki, nie dla mnie.

*

Wywiad zakończył się. Zastanawiało mnie tylko dlaczego był ułożony tak, by dopytać mnie o każdy szczegół związany z moim wyjazdem do Wielkiej Brytanii. W końcu to moja sprawa co tam robiłam. Z resztą nieważne. Wyrzuciłam to z pamięci i skupiłam się na czymś innym. Czemu tak nagle są w Stanach Zjednoczonych? – Albo nie. Nie myślę o nich razem. Myślę o nim jedynie. Czemu jego osoba nie daje mi spokoju?
-Wszystko w porządku? –spytała moja mama, gdy znalazłyśmy się już w samochodzie –Chyba ta prezenterka przesadziła. Sama to przyznaje.
-Tak troszkę. Ale to pewnie oni jej układają pytania, nie ma o co mieć do niej pretensji –pokręciłam głową –I wszystko jest w porządku, zdziwiło mnie to, że Niall jest w Ameryce.
-Nie mówił Ci nic o tym? –zdziwiła się.
-Nie, mamo, sama byłam zaskoczona gdy mi to powiedziała. Nie utrzymuje z nim kontaktu od trzech tygodni. Po prostu nic. Nie odezwał się ani razu, a ja nie miałam zamiaru.
-Oj Demi, nie możesz zgrywać ciągle niedostępnej. A może on tęskni? Nie pomyślałaś? –spojrzałam na nią i zaczęłam się śmiać. Nie rozumiała mnie. Szczerze ja samej siebie nie rozumiałam w tamtym momencie.
-Mamo, ale on nie tęskni, nie rozumiesz? To jest oczywiste, że gdyby tęsknił, to sam by się odezwał. A teraz zastanów się, czy w ogóle ma czas, skoro teraz fanki są ważniejsze od ‘przyjaciół’.
-Zachowujesz się ostatnio strasznie –przyznała, a ja spojrzałam na nią zdziwiona.
-Przepraszam? –oczekiwałam wyjaśnień. Nie rozumiałam dlaczego uważa mnie za ‘straszną’.
-Zastanów się czasem nad tym co mówisz. W końcu ty uważasz fanów za swoją rodzinę, więc są równie ważni dla Ciebie, jak dla niego jego fani. Czy to jest takie ciężkie do zrozumienia? A ty mu będziesz wypominać, że jest w pracy. Czasem wcale Cię nie rozumiem… -westchnęła.
Wywróciłam oczami.

*

(N)
-Miałeś plan jej powiedzieć? –spytał Harry, udając że czyta gazetę. Właśnie zostaliśmy w salonie sami. Odłożyłem kontroler na stół, bo właśnie grałem w jakąś grę, którą znalazłem w hotelowej szafce.
-Nie, nie miałem –przyznałem szczerze –Jej na mnie nie zależy, Harry. Było minęło. Mam zamiar skupić się teraz na tej trasie koncertowej, a nie na niej. Ona się już dla mnie nie liczy.
-Kłamiesz –powiedział surowym tonem. Spojrzałem na niego zaciekawiony. Jego twarz przedstawiała obojętność. Nic konkretnego. –Jeszcze w Wielkiej Brytanii była dla Ciebie ważna. A teraz co? Masz ją w dupie? Zachowujesz się jak dziecko, Horan.
-Nie powiedziałem, że mam ją w dupie, dobrze? –zdenerwowałam się –Po prostu stwierdziłem, że skoro nie mamy szans, to sobie odpuszczę i o niej zapomnę. I wydaje mi się, że to była, jest najrozsądniejsza decyzja.
-Nie wiesz co mówisz, Niall. Nadal ją kochasz i nie wierzę, że o niej zapomniałeś. Nie jesteś taki. Udajesz tylko takiego, który niby chce zapomnieć. Nie uda Ci się to, uwierz.
-A skąd wiesz o tym? Jesteś prorokiem by przepowiadać co utrzyma się w mojej pamięci, a co z niej usunę?
-Nie jestem. Po prostu znam Cię. Jesteśmy przyjaciółmi długi czas. A przyjaciele chyba potrafią rozpoznać, gdy dzieje coś się niewłaściwego. A ty nie chcesz o niej zapomnieć. Ty zmuszasz siebie do tego, wiedząc, że i tak Ci się nie uda.
-Skończ –sięgnąłem znowu po kontroler.
-Nie skończę, rozumiesz? Przyznaj szczerze. Tu i teraz. Patrząc mi w oczy. Albo nie. Lepiej powiedz jej to, patrząc jej w oczy i niech zrozumie, jakim jesteś dzieciakiem. Nie potrafisz myśleć poważnie. Udajesz tylko takiego słodkiego, niewinnego. Skończ Niall i zacznij być sobą.
-Jestem sobą cały czas –krzyknąłem –To, że ubzdurałeś sobie coś takiego, to nie moja wina. Ja wiem najlepiej co jest dla nas najlepsze, a ty nie powinieneś się do tego wpieprzać. I jak będę chciał i będę gotowy to się z nią spotkam.
-Nie zrobisz tego. Bo jesteś tchórzem. Nigdy jej nie powiesz, że już tak nagle jej nie kochasz, że o niej zapomniałeś, że ona jest dla Ciebie nikim. Bo okłamujesz samego siebie i jesteś gotowy oszukać ją i miłość. A z miłością się nie wygrywa, pamiętaj –wstał zdenerwowany i opuścił salon.

(H)
Pobiegłem na górę i zapukałem do drzwi łazienki. Wiedziałem, że znajdowała się tam Cher. Usłyszałem „proszę” i szarpnąłem za klamkę. Nie wiedziałem jakiego widoku mogę się spodziewać, ale było mi to obojętne. Ona była jedyną osobą, której mogę zaufać i powiedzieć wszystko od początku do końca. Odwróciłem się do niej twarzą. Stała przy lustrze, malując tuszem swoje wyraziste rzęsy. Usiadłem na brzegach wanny i westchnąłem głęboko. Dziewczyna odłożyła kosmetyk i spojrzała na mnie. Przysiadła się. Cały czas milczeliśmy.
-Powiesz mi w końcu co się stało –powiedziała. Spojrzałem na nią. Jej czekoladowe oczy były tak śliczne. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak bardzo mi jej brakowało.
-Chodzi o Niall’a. Czy tak ciężko być pewnym swoich własnych uczuć?
-Znowu ten sam temat, czyli Demi? –spytała, a ja potwierdziłem, przytakując –To jest ich sprawa, a ty nie masz prawa się do tego mieszać. Może po prostu jednak zdecydował, że tak będzie lepiej? To oni oceniają sytuację, w jakiej się znajdują, bo znają ją lepiej niż ty. Zrozum to, Harry. Wiem, że chcesz im pomóc, ale może oni nie potrzebują pomocy? Może tylko Ci się zdaje? –próbowała mnie przekonać bym zostawił tę sprawę w spokoju. Może ma rację?
-Sam nie wiem, Cher… -westchnąłem głęboko ponownie –Jeśli jednak według Ciebie jest to słuszne, bym to zostawił, to tak zrobię.
-Och, ale potem nie bądź taki, że gdy Niall naprawdę będzie potrzebował pomocy, to go zostawisz na pastwę losu –wyjaśniła.
-Nie miałem zamiaru takiego. Jestem gotów w każdej chwili mi pomóc, nieważne co. W końcu jest moim przyjacielem, prawda? A przyjaciele powinni sobie ufać i pomagać.
-No właśnie –tym razem ona wydała z siebie dźwięk westchnienia.
-Nienawidzisz mnie za to, prawda? –wspomnienia powróciły. Chyba nie pomyślała, że jestem taki głupi by zapomnieć.
-Nie, nie powiedziałam tego. Nigdy tak nawet nie pomyślałam –spojrzała na mnie, ze smutkiem w oczach –Bardziej brakowało mi twojej obecności i bolało mnie to, że nigdy nie miałeś dla mnie czasu.
-Cher, wyjaśniałem Ci to już. To wszystko wydarzyło się tak nagle. Trasa, fani. Sama dobrze wiesz jak to jest.
-No dobrze, ale po prostu oddaliłeś się ode mnie. Jakby po „X Factor” wszystko było dla Ciebie nieważne i byłabym dla Ciebie nikim.
-To wcale nie tak, jak mogłaś tak w ogóle powiedzieć? –zdenerwowałem się.
-Wcale nie… -urwała –Przepraszam. Ja po prostu… Po prostu zapomniałam jak to jest mieć najlepszego przyjaciela –wzruszyła ramionami –Bo tak naprawdę tylko ty potrafiłeś mnie pocieszyć, doradzić. Nikt inny nie potrafił zrobić tego tak dobrze jak ty. A potem? Potem gdy uświadomiłam sobie, że to wszystko jest przeszłością, wszystko straciło sens i wiedziałam, że już tego nie odzyskam.
-Zawsze mogłaś zadzwonić, czy coś. Wiem, że to olałem na początku. Ale jednak potem bym się postarał. Przepraszam, że się tak zachowywałem. Nie chciałam byś się tak czuła.
-Dorosłeś. To widać –zaśmiałam się –Bo wcześniej byłeś słodszy i mniej poważny. A teraz przejmujesz się każdym najmniejszym szczegółem.
-Bo wiem jaki byłem kiedyś i wiem, że tego nie naprawię, co pewnie jest przykre nie tylko dla mnie, ale właśnie na przykład dla Ciebie.
-Przecież to twoje życie, Harry. Rozumiem Cię. Zrozumiałam to, że nie byłam najważniejsza. Że nie mogłam być po prostu najważniejsza. Bo liczyło się coś więcej. Ale dobrze, że teraz jesteś tutaj –złapała mnie za rękę. Spojrzałem na nasze złączone dłonie, po czym się uśmiechnąłem.
-Będzie dobrze, w końcu możemy odnowić coś, co było naprawdę piękne –pocałowałem ją w czoło.
Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi. Uświadomiliśmy sobie, że konwersację przeprowadzaliśmy w łazience i chyba aż za długo.
-No weźcie do cholery otwórzcie! Co wy tam robicie? –zaczął się wydzierać Liam, a ja podniosłem się, otwierając drzwi –No nareszcie, Styles. Randkę w łazience macie?
-Nie, po prostu musieliśmy sobie wyjaśnić coś, a przy was się nie da –wywróciłem oczami, opuszczając łazienkę.

*

(D)
Siedziałam w pokoju, zastanawiając się czy powinnam wykonać pierwszy krok. A może nie jest tego wart? Sama już nie wiedziałam. Samotnie przeglądałam spis kontaktów w telefonie, w ciemności która mnie pochłaniała. Minęło trochę czasu. Resztę czasu przesiedziałam w domu. Nie miałam ochoty na jakieś dodatkowe wychodzenia. Wolałam się zastanowić spokojnie nad tym wszystkim, ale nadal jednak nie doszłam do odpowiedniego wniosku. Stanęłam na jego imieniu. Niby jedno durne imię. Pominęłam kilkanaście innych. Ale to tylko on był kontaktem na tej liście, do którego bałam się wysłać durnego sms’a. Może faktycznie byłam zbyt tchórzliwa albo wymagam od niego zbyt wiele. Pomimo tego – odważyłam się. Nacisnęłam jego imię, przykładając telefon do ucha. Głośno przełknęłam ślinę. Dwa sygnały. Usłyszałam jego głos.
-Halo?
-Cześć, przepraszam że tak późno dzwonię… -zaczęłam niepewnie.
-Nic nie szkodzi. Dobrze, że dzwonisz. Martwiłem się.
-Nie miałeś po co –odparłam –Co u was, jak sobie radzicie?
-Jest… dobrze –wykrztusił –A jak ty sobie radzisz po powrocie do Stanów Zjednoczonych?
-W porządku. Na pewno lepiej niż w Wielkiej Brytanii… -chwilę milczeliśmy –Mam pytanie. Mogę?
-Oczywiście, zawsze –powiedział radosnym tonem.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś? –spytałam od razu, a on zamilkł. Po prostu. Musiałam.
-O czym? O naszym przyjeździe do Stanów Zjednoczonych? Nie każ mi opowiadać…
-Będę, ponieważ jesteście wszędzie tam gdzie ja. Powiedz mi, o co w tym tak naprawdę chodzi? Czy macie jakiś plan, byśmy byli blisko siebie cały czas?
-Zachowujesz się strasznie –zaśmiał się sarkastycznie w słuchawkę –Świat nie kręci się wokół Ciebie, dobrze? Przyjechaliśmy tutaj ze względu na trasę koncertową i przyznam szczerze, że gdyby niepotrzebne zmiany Paul’a, nie byłoby nas tutaj i byś miała spokój.
-Posłuchaj, to nie tak, że chcę o tym wszystkim zapomnieć, ok?
-A ja ewidentnie chce –gdy usłyszałam to od niego, coś w moim sercu pękło. Miley miała rację. Zaczęłam to rozumieć.
-Że co proszę…?
-Stwierdziłem, że powinniśmy zapomnieć. W końcu sama chyba chciałaś to zrobić.
-Chciałam, ale stwierdziłam, że oboje o tym tak szybko nie zapomnimy. Bo pomimo tego co się wydarzyło, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i tamte momenty zawsze będą nas łączyć –łzy stanęły mi w oczach.
-Słyszę jak załamuje Ci się głos. Nie płacz, bo nie warto. Ty jesteś tutaj, ja jestem tam. To jest chwilowe. Pobędę tutaj chwilę, a potem zniknę na zawsze. W końcu to tylko trasa koncertowa.
-Niall…
-Przepraszam, muszę kończyć. Bądź silna, pamiętaj że to wszystko za niedługo minie. Zgadamy się i się spotkamy, porozmawiamy o tym na spokojnie. Dobranoc –rozłączył się.
-… kocham Cię –powiedziałam już, gdy zapadła cisza w słuchawce.
Rozpłakałam się. Dlaczego nie umiałam sobie tego uświadomić wcześniej? Że go kocham? Czy naprawdę jestem taka głupia? Moje łzy były bardziej słone, było ich więcej. Czym sobie na to zasłużyłam, że ludzie woleliby o mnie zapomnieć? Czy jestem naprawdę takim wielkim błędem życiowym? „Bądź silna” – a czy da się być silnym bez osoby którą się kocha? Nie potrafiłam tego znieść już dłużej. Zrobiłam to, czego nie powinnam. Zrobiłam to, czego nie robiłam od bardzo dawna. Znowu się pocięłam.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------

No tak... Powiem szczerze, że jestem cholernym beztalenciem, jeśli chodzi o pisanie, ale ten rozdział wyjątkowo mi się podoba. Nie wiem jak wy, ale czekam na szczere opinie :) 
Rozdział dedykowany Margaret, gdy śmiała się, gdy jej mówiłam o 'dramatycznym zakończeniu' i pseudo skoku Harry'ego. Kocham Cię, debilu <3

czwartek, 4 października 2012

O7: "i imagine the colors would all run together"


(D)
I dziwnym trafem jakby to było wczoraj, pamiętam jak przyjechałam do Londynu. I czy mogę to nazwać doskonałą podróżą? Niezupełnie. Ale na pewno magiczną i totalnie inną. Byłam w stanie zdecydować czego tak naprawdę chcę, kogo chcę w moim życiu. Pakując się w pokoju hotelowym – czuję, że nie chcę opuszczać tego miejsca. Słońce przebija się, wpadając do pomieszczenia. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Pokochałam magię tego miasta. Od piątej rano każdy z nas jest na nogach, a o dziesiątej mamy wylot. Zegar pokazuje właśnie godzinę siódmą. Dopięłam ostatnią walizkę, rozglądając się w poszukiwaniu czegoś, czego mogłam zapomnieć. Wszystko otaczała pustka. Wzięłam okulary przeciwsłoneczne z szafki, zakładając je na nos, a płaszcz narzuciłam na siebie. Nie mieliśmy nawet chwili na zjedzenie śniadania. Rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Szarpnął ktoś klamką, wchodząc. Podniosłam wzrok. Ujrzałam farbowaną, krótką blondynkę, która ciągnęła tuż za sobą swoją czarną, wielką walizkę. Jej wzrok był smutny, przygnębiony, ale twarz obojętna. Jakby myślała, że wszystko minęło. Miley.
-Idziesz? Czekamy na Ciebie. Zaraz musimy jechać na lotnisko –powiedziała szybko, rozglądając się.
-Jasne, już idę. Jak zwykle ostatnia… -mruknęłam.
Dziewczyna wyszła, a ja wyciągnęłam z głębokiej kieszeni klucze, którymi zamknęłam pokój. Justin, Selena oraz Miley stali już przy windzie. Widzę, że wyjątkowo panowała dobra, przyjemna atmosfera wśród nich. Justin obejmował Selenę, która mówiła coś do niego.
-Cześć. Przepraszam, że dzisiaj tak późno, ale tak zabawnie jest mi się rozstawać z Londynem. I tak smutno –wytłumaczyłam.
-Nic się nie stało –odparł Justin –Mam nadzieję, że dotrzemy jakoś w miarę szybko do Stanów.
-Tak, na pewno. Śnisz chyba. Te kilkanaście godzin w samolocie mnie wykończą –powiedziała Smiley.
-Przesadzasz –wystawił język, a ona się zaśmiała.
Weszliśmy do windy. Selena nacisnęła właściwy przycisk, nie odzywając się nawet. W ciszy dotarliśmy na parter. Gdzie czekała na mnie moja ‘ekipa’, rodzina oraz tłum fanów przed hotelem. Uśmiechnęłam się szeroko na widok ich wszystkich, pomimo tego, że widziałam ich jakieś kilka godzin temu. Uścisnęliśmy się, zabrano od nas walizki, które zostały wyniesione na zewnątrz i wpakowane do samochodu. Wyszliśmy z hotelu i otoczył nas gromki krzyk ze strony moich wielbicieli, ale nie tylko moich. Niestety, nie miałam czasu tym razem, bo nawet za sobą słyszałam, że mam się pośpieszyć, nawet jak bardzo chciałam dać chociaż jednej osobie autograf czy móc sobie zrobić z nią zdjęcie. Wsiedliśmy w szybkim tempie do samochodu i ruszyliśmy w stronę lotniska. I wszystko zaczyna się od początku…

*

(N)
-Jesteście gotowi? –takim pytaniem przywitał się z nami Paul, gdy akurat kończyliśmy pakować ostatnie rzeczy –Mówiłem wam byście się spakowali wcześniej, ale po co mnie słuchać –westchnął.
-Nie mogliśmy spakować od razu wszystkiego, w porządku? –odpyskował Harry. Nie rozumiałem w ogóle po co on się do niego odzywał. Jedynie go denerwował, a potem na nas się wyżywał. Zmierzył go jedynie wzrokiem i rozglądnął się.
-Na pewno nie zostawicie tutaj takiego bałaganu. Zanim wyjedziemy, macie to wszystko wysprzątać, bo syf tutaj macie nieziemski. Czemu w naszym kontrakcie nie ma nic o sprzątaniu? –pokręcił głową Paul i wyszedł. Harry wywrócił oczami, a Zayn zaśmiał się pod nosem.
-Przepraszam, ale on mnie bawi –wytłumaczył mulat, gdy Harry spojrzał na niego zdziwionym i zdenerwowanym wzrokiem.
-Faktycznie. Jest taki zabawny, że szok. Codziennie dostawać opieprz od wielkiego szefa –burknął.
-Już się tak nie denerwuj. Jest zdenerwowany, bo zaczynamy za niedługo trasę i chce mieć dopięte wszystko na ostatni guzik. Dlatego dajmy mu szansę, na pewno się polepszy –poklepał go po plecach, a Harry westchnął.
Kiedy skończyliśmy się pakować, swoje bagaże zanieśliśmy do samochodu, który miał nas zawieźć pod lotnisko. Do lotu zostało dobre kilka godzin, dlatego żaden z nas nie rozumiał czemu tak wcześnie musieliśmy być przygotowani na dzisiaj. W czasie gdy czekaliśmy na Cher, która jeszcze do nas nie dotarła, nie było za co się zabrać. Wszystko popakowane. Jedynie chłopcy znaleźli sobie jakieś interesujące zajęcia. Wyciągnąłem telefon, by sprawdzić która godzina. Pomyślałem, że porozmawiam z Demi. Tak, o ile ona chce ze mną rozmawiać… Wysłałem pierwszego sms’a. Dostałem odpowiedź. I tak długo. Dopóki Harry nie wyrwał mi komórki, mówiąc, że mamy wychodzić i wsiadać do samochodu, bo zaraz wyruszamy. Stanąłem na równe nogi, wsadzając telefon do kieszeni. Opuściłem budynek z którym rozstajemy się na kilka miesięcy. Niby te kilka miesięcy, ale może coś zmienią. Tego nikt nie wie. Stany Zjednoczone czekają pewnie na nas dość sporo. Czemu miałoby być źle? Oznacza to imprezy, poznanie większej ilości fanów, cudownie spędzony czas na koncertach oraz poza nimi. Myślę pozytywnie. W końcu tak każe mi moja natura. To będzie doskonała przygoda, zwłaszcza, że jestem tutaj z nimi – z moimi przyjaciółmi i wszystko będziemy przeżywać wspólnie, razem.

*

(D)
-Home, sweet home! –krzyknęłam, gdy mogłam nareszcie położyć się na swoim łóżku.
Pozwolili mi odetchnąć. Bardzo dobrze. Tego teraz potrzebuje. Potrzebuje odpoczynku, przemyśleń. Pożegnałam się z Londynem i wróciłam do Amerykańskiego stylu życia. Minęło dosłownie kilkanaście godzin, a ja czułam jakbym nie była już tam kilka lat. Czemu nagle tak się przywiązałam do tamtego miejsca? W końcu nic szczególnego się nie wyda… No racja. Czemu ja staram się zapomnieć o tym co było? Dlaczego ja nie umiem tego zrozumieć, pogodzić się z tym? Może po prostu nie jestem gotowa zaufać drugiej osobie. To jest chyba najgorsze co może być. Czuję się źle. Bo boję się, że nie jestem tą dziewczyną, za którą postrzega mnie większość. Nie, nie uważam się za taką jak opisała mnie Miley. Chodzi mi bardziej o to, że boję się, że nie jestem na tyle idealna, jaka naprawdę powinnam być. Wiem, że nie powinnam starać się tak bardzo dla faceta i być sobą. Ale boję się sama przed sobą, że udaję kogoś innego, a potem zostanę zraniona tak samo jak przez Joe, bo ktoś stwierdzi, że nie pasuje mu we mnie to i to. To takie chamskie, denerwujące uczucie. Tak naprawdę nie znam przemyśleń każdego faceta, nie wiem pod jakim względem wybierają swoje wybranki, ale wiem, że nie byłabym do tej roli odpowiednia. Nie bawi mnie miłość. Może za bardzo się zawiodłam? A może jednak to Miley ma rację i potrzebuje kogoś, ale nie chcę tego najprościej w świecie przyznać? W tym momencie sama nie jestem pewna swoich najgłębszych uczuć. Po prostu nie umiem przyznać ludziom racji, kiedy ją mają. Wiem, że może to co powiedziałam Niall’owi, te wszystkie znaki, które mu dawałam wcześniej, mogły oznaczać, że będzie z tego coś więcej. Ale to nie był taki mój zamiar. Chciałam wprowadzić nas na drogę ‘przyjaźni’, a nie partnerów. Nie umiałabym. Dodatkowo gdy on mieszka w Wielkiej Brytanii, a ja w Stanach Zjednoczonych. Byłoby to o wiele, wiele trudniejsze. Może go bolał mój krok, gdy mu oznajmiłam w słowach, że nic z tego nie będzie? Kocham go… Ale jak brata. Nie wyobrażam sobie z tego nic więcej…
-Chodź coś zjeść –uśmiechnęła się mama, wiedząc, że nawet przy zamkniętych oczach nie śpię. Gdy opuściła progi drzwi, podniosłam się z łóżka.
Tak bardzo chciałam nigdy już z niego nie wstawać. Było, jest tak wygodne, że mogłabym w nim zostać już na zawsze. Wyszłam z pokoju, zamykając lekko drzwi i zeszłam ostrożnie na dół po schodach. Weszłam do kuchni, gdzie przy stole siedzieli moi przyjaciele oraz rodzina. Mama dokończyła nakładać wszystkim jedzenie i kolejno przed każdym postawiła talerz. Zasiedliśmy wszyscy do stołu, po czym zaczęliśmy jeść.
-No Selena… -zaczęła moja mama, a ja podniosłam na nią wzrok –Dawno Cię u nas nie było. Co się stało, że nagle chciałaś pojechać z Demi do Londynu i jeszcze zostać na obiedzie?
-Pomyślałam, że spędzę czas z najlepszą przyjaciółką, bo akurat zwolniło się u mnie trochę czasu i miałam okazję go z nią spędzić, dlatego się zdecydowałam. A na obiedzie zostałam ze względu na to, że po prostu dawno u was nie byłam i chciałam sprawdzić czy coś się nie zmieniło –rozglądnęła się –Ale chyba jest jak dawniej… -wróciła do jedzenia.
Westchnęłam cicho, ale i tak spojrzał na mnie Justin, uśmiechając się lekko. Tak naprawdę to nie rozumiałam go wcale. Raz kocha Selenę, drugi raz Miley – o co w tym do cholery chodzi? Niech mi ktoś wytłumaczy. Może jednak to jest prawda, że ich związek posiada jakiś tajny kontrakt, zawarty przez managera Seleny oraz Justin’a. Jednak wyrzuciłam ten pomysł z głowy, bo Justin wiele razy zaprzeczał tego typu plotkom. Więc po co by miał nas okłamywać, w dodatku? Gdyby było inaczej by nam chyba powiedział. Bynajmniej mam taką nadzieję… 

----------------------------------------------------------------------------------

Tadam! Na samym początku przyznam szczerze, że rozdział jak dla mnie również jest krótki, może bez sensu (nie wiem, sami ocenicie), ale to chyba starania się są najważniejsze.
Dlaczego nie dodałam rozdziału w środę? - Przyznam szczerze, że myślałam, że w ogóle nie zaczęłam rozdziału i nie miałam co wstawić. Nagle jednak wchodzę w dokument i jak się okazuje - coś jednak posiadam! Więc drobna pomyłka z mej strony. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe! ;) 
Dziękuje za 7 komentarzy przy ostatnim rozdziale, oby tak dalej <3