środa, 31 października 2012

11: "so many hearts, but only my is broken"


(N)
-Rozmawiałeś z nią? –spytałem Harry’ego. Od jakiegoś czasu, najczęściej oboje rozmawialiśmy, a reszta chłopaków się nam aż dziwiła.
-Nie, nie mam odwagi jak na razie. A mówiąc o tym chłopaku, to wiem, że to na pewno nie było o mnie. Nie ma szans. Gdyby to było o mnie, to nie byłaby chyba taka głupia, mówiąc to przy nas, prawda?
-Może nie mówiła o Harry’m Styles’ie dokładnie, ale może to akurat ty? Zastanów się. Dziewczyny mają różne taktyki. Musisz po prostu dojść do niej.

-Postaram się, chociaż będzie to na pewno trudne –westchnął.
-Nie załamuj się. Głowa do góry i dasz radę. W końcu wierzę w Ciebie –poklepałem go po plecach.
-Wiesz… Dziękuje Ci –uśmiechnął się szeroko –Nie wiem co by to było, gdybyśmy się w ogóle nie poznali. Gdybyśmy nie tworzyli piątki najlepszych przyjaciół. „X Factor” zmienił naprawdę wiele w naszych życiach i to idealnie widać.
-Prawda. Sam sobie nie chcę wyobrażać, co by to było, gdybym nie był w zespole „One Direction”. Każdy inny mógł zastąpić moje miejsce. Dlatego cieszmy się tym co jest teraz, że tworzymy jedność i wzajemnie sobie pomagamy.
-Dokładnie –podniósł się –Wiesz, wychodzę dzisiaj z Zayn’em wieczorem do klubu. Pomyślałem, że może też byś chciał się zabrać? Wiem, że rzadko jesteś chętny do balowania, ale w końcu jesteśmy w Ameryce, więc dobrze nam to wszystkim zrobi.
-Skoro nalegasz… Pójdę –zgodziłem się z lekki oporem, a on zostawił mnie samego.

*

(J)
Dziwiłem się sam sobie, że gdy wróciłem do Ameryki, to znalazłem czas dla moich przyjaciół. Byłem przygnębiony myślą, że skupiłem się od początku na sławie, ale to tak naprawdę wszystko co mam. Najgorzej było chyba usłyszeć od jednej z przyjaciółek, że „mam wrażenie, że mnie nienawidzisz” – a to wcale nie jest prawda. Bo ją kocham. I to nawet nie jest na udawanych zasadach brat-siostra.
-Cieszę się, że się dzisiaj spotkaliśmy –powiedziała Demi, mieszając rurką swój napój –Mam nadzieję, że będziemy teraz spotykać się częściej. Bynajmniej powinniśmy.
-Mówisz tak, bo? Przyznaj się –domyśliła się czegoś blondynka.
-Oj no dobra… -mruknęła –Niall idzie dzisiaj na jakąś imprezę z chłopakami, a ja wolałam z wami spędzić trochę czasu, by nie czuć się samotnie –załamała ręce.
-Ha, wiedziałam! –zaśmiała się Miley, po czym się podniosła –Wiecie, muszę na chwilę iść do toalety. Zaraz wrócę –odeszła od stolika. Odprowadziłem ją wzrokiem. Wpadłem na może najgłupszy pomysł świata, ale…
-Dobra, idę po jeszcze jedną colę –powiedziałem.
Odszedłem od stolika, zostawiając Selenę oraz Demi same. Skierowałem się w stronę toalet, pomijając bar. Spojrzałem się za siebie, czy aby na pewno nie widzą mnie. Na szczęście nie. Pchnąłem drzwi od damskiej toalety. Na szczęście stała tam tylko ona. Delikatnie przejechała błyszczykiem po ustach, chowając go potem do torebki. Podszedłem do niej, a ona się zdziwiła. Racja – codziennością nie jest spotykanie swojego najlepszego przyjaciela w łazience, w dodatku damskiej. Pocałowałem ją delikatnie, następnie z większą namiętnością. Nie protestowała. Nasz wzrok utkwił w sobie. Moja ręka powędrowała pod jej koszulkę. Całowałem ją nadal. Pragnąłem jej.

-Nie tutaj –przerwała jeden z naszych pocałunków.
-W porządku –szepnąłem –To co teraz się wydarzyło…
-Zostaje pomiędzy nami –powiedzieliśmy jednocześnie.
-Dokładnie tak –skierowała się w stronę drzwi –Miles… kocham Cię.
-Przecież masz dziewczynę –odwróciła się.
-A co mnie z nią łączy? –spojrzałem jej głęboko w oczy, podchodząc bliżej –Ona jest nikim. Pragnie tylko moich pieniędzy. To wszystko to jedno wielkie kłamstwo, rozumiesz? Kocham Cię, zrozum to. To obok Ciebie wolałbym budzić się każdego dnia, to Ciebie wolałbym całować w każdym miejscu, to z Tobą chciałbym zwiedzać świat.
Szeroki uśmiech stanął na jej twarzy. Pocałowała mnie. Odwzajemniłem jej uśmiech. W końcu kiedyś człowiek musi tak naprawdę zrozumieć kogo kocha.

*
(Z)
Szybkim sposobem pod wieczór trafiliśmy do jednego z Amerykańskich klubów. Jak zwykle wchodziłem ostatni, bo zawsze przed wejściem musiałem zapalić. Stanąłem gdzieś z boku, by nie wadzić innym. Wypaliłem jednego papierosa. Drugiego. Chciałem zacząć trzeciego, ale stanęła przede mną ‘znana’ mi dziewczyna. Zabrała mi papierosa, chowając go do kieszeni.
-Nie pal tyle, bo tym też popełniasz samobójstwo –powiedziała w moją stronę. Tamtego wieczora była jakoś ładniejsza. Elegancko spięte włosy, twarz krucha, ale wyjątkowo piękna, blada cera.
-Co ty tutaj właściwie robisz? –to mnie zdziwiło najbardziej. Słyszałem tylko, że jest najbardziej znaną ćpunką w Wielkiej Brytanii, ale nie tutaj.
-Musiałam na jakiś czas odciąć się od Wielkiej Brytanii –wzruszyła ramionami –Nie pytaj. Długa i bezsensowna historia. Ty pewnie trasa czy coś w tym stylu, no nie?
-Owszem. Zdziwiłem się, że Cię spotkałem –przyznałem szczerze –Mogłabyś mi zwrócić papierosa?
-Rozmawialiśmy już chyba o samobójstwach, prawda?
-Nie, to była rozmowa na temat tabletek i alkoholu, także może i była to forma samobójcza, ale… -zaczęła się śmiać –Dobrze, nieważne. Weź już sobie tego papierosa… -westchnąłem.
-Nie denerwuj się, skarbie –szepnęła mi na ucho. Poczułem dziwne mrowienie, ale przyjemne. Dziwnie na mnie działała. –Widziałam twoich kumpli. Leć do nich, bo pomyślą, że straciłeś się na zawsze.
-Wrócę do nich za chwilę, spokojnie.
-Skoro nie jesteś tutaj sam… a szkoda… -mruknęła –To mam propozycję. Zostajesz pewnie długo w Stanach, ja jeszcze też pewnie pobędę tutaj kilka tygodni. Spotkajmy się gdzieś. Tak bez nikogo. Tylko my –zaproponowała, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. Nawet bardzo zdziwiony. Ćpunka mi proponuje spotkanie? Może chce mnie wykorzystać?
-Niech Ci będzie. To złapiemy się w międzyczasie, mam nadzieję…
-W takim razie do zobaczenia, Zayn –uśmiechnęła się lekko na koniec, odchodząc ode mnie.
Poszła na tyły klubu, a ja odprowadziłem ją wzrokiem. Westchnąłem. Nie odwrócę tego. Zaintrygowała mnie. Spodobała mi się. Jednak nie czas teraz o tym myśleć. Wszedłem do klubu. Muzyka była głośna, pełno ludzi, a w powietrzu unosił się zapach papierosów, potu, alkoholu i narkotyków. Skierowałem się w stronę baru, siadając na jednym z krzeseł.
-Dobrze, że wróciłeś. Myślałem, że już uciekłeś od nas –zaśmiał się Louis. Spojrzałem na niego. Wcześniej go nawet tutaj nie zauważyłem.
-Przepraszam, nijak mi się najwidoczniej dzisiaj śpieszyło, by się zabawić –mruknąłem. Barman podszedł do nas, czyszcząc szklankę. –Kieliszek wódki, poproszę. –złożyłem ‘zamówienie’, a ten odszedł, kiwając głową.
-Jesteś przygnębiony albo zamyślony. Czasem nie umiem cię rozgryźć –powiedział niebieskooki, a ja się zaśmiałem –To nie jest zabawne. O co chodzi?

-Chciałbyś wszystko wiedzieć, co? –nagle barman powrócił i postawił przede mną kieliszek, odchodząc.
-Dobrze, nieważne –westchnął –Odpowiesz mi tylko na jedno pytanie?
-Mów śmiało –chwyciłem za kieliszek, kosztując palącego napoju.
-Chodzi mi o Harry’ego. Martwię się o niego. Zauważyłem, że jest blisko z Niall’em. Zawsze gdy coś do niego powiem, udaje że nie słyszy. Gdy chcę z nim porozmawiać na poważne tematy, to mówi mi, że go wyśmieję. A nigdy bym tak go nie potraktował i sam dobrze powinien o tym wiedzieć. O co w tym wszystkim chodzi?
-Louis, a mogę ja się Ciebie o coś spytać? –spojrzałem na niego, a on na mnie. Przytaknął. –Kochasz go? Nie chodzi mi o braterską miłość. Pytam wprost: czy jesteś homoseksualistą? –spuścił wzrok. Był zmieszany.
-Nigdy bym o tym nie pomyślał, ale… Wydaje mi się, że jest to chyba najlepsze określenie na mnie –mruknął –Kocham go, ale wiem, że z tego nic nigdy nie będzie. Jesteśmy przyjaciółmi. On jest zakochany w Cher, ja powinienem sobie znaleźć dziewczynę. Pieprzona orientacja…
-Louis, jeśli go kochasz, powiedz mu o tym. Co jest złego w byciu gejem? To jest ta sama miłość, te same zasady –starałem się go pocieszyć –Powinien to zrozumieć. A nawet jeśli nic ma nie być z tego, to powinien i tak Cię nadal akceptować, nieważne jaki jesteś. Rozumiesz?
-Tak… Dziękuje, Zayn –uśmiechnął się szeroko w moją stronę –Idę na parkiet. Idziesz ze mną?
-Nie jestem zbytnio dobrym tancerzem, ale dlaczego nie?
Skierowaliśmy się w stronę parkietu. Ludzie ocierali się o siebie, idealnie się bawiąc. Zapowiadał się dobry wieczór.

*

(N)
Ziewnąłem, po czym otworzyłem oczy. Głowa bolała mnie niesamowicie. Rozejrzałem się. Nie rozpoznawałem tego miejsca. Coraz bardziej wydawało mi się być to podejrzane. O co tak naprawdę chodzi…? Spojrzałem w prawą stronę. Poczułem ciężar na sobie. Wtulona we mnie była jakaś dziewczyna. Zamarłem. Cholera, zdradziłem Demi… Wyskoczyłem z łóżka nagi. To wszystko wyjaśniało. Ubrałem się szybko w moje rzeczy, które leżały na podłodze. Na szczęście, uf. Wyszedłem z tamtego pokoju jak najszybciej, tak naprawdę nawet nie wiedząc gdzie konkretnie jestem. Zauważyłem schody i czym bliżej podchodziłem, słyszałem donośną muzykę. Interesujący ten klub. Zszedłem po schodach, kierując się, jak najszybciej mogłem, do wyjścia. Świeże powietrze. Odetchnąłem. Usiadłem na jakimś murku. Nim zauważyłem, łzy zaczęły lecieć same. Będę musiał jej powiedzieć. Kocham ją i mam świadomość tego, że jest to niewybaczalne. Nawet to, że się upiłem jest niewybaczalne, bo to nie powinno się zdarzyć. Nigdy. 
-Niall –poczułem czyjąś dłoń na ramieniu –Szukaliśmy Cię –rozpoznałem głos. Louis.
-Przepraszam –otarłem łzy. Zeskoczyłem z murka, chowając ręce w kieszenie. Było zimno. Nawet nie wiedziałem która godzina.
-Płakałeś? Co się stało? –zauważył. Cholera.
-Louis… Zdradziłem ją. ZDRADZIŁEM, rozumiesz!? –krzyknąłem, rozpłakując się jeszcze bardziej –Kocham ją najbardziej na świecie, a teraz wiem, że to spieprzyłem.
-Wszystko się wyjaśni, naprawdę… -poklepał mnie po plecach, okazując współczucie –Pojedziemy do domu, prześpisz się i powiesz jej o wszystkim, dobrze?
-Nie mam innego wyjścia –pokręciłem głową.

*

Wróciliśmy. Starałem się zdrzemnąć. Chociaż przez chwilę. Paul powiedział, że wpadnie do nas jutro, bo wiedział, że możemy być w okropnym stanie. Jak się dowie o tym co się wydarzyło ostatniej nocy, zostanę zabity. Oficjalnie. Bo spieprzyłem to wszystko. Nie chcę by chłopcy siebie za to obwiniali. Jestem pełnoletni, decyduje o sobie, powinienem był nad sobą panować i sam siebie pilnować, ale… Stało się. Czasu nie odwrócę. A cholernie chcę. Zeskoczyłem ze swojego łóżka. Wygrzebałem z kieszeni spodni telefon. Bałem się. Bałem się niesamowicie. Wybrałem jej numer, po czym przyłożyłem telefon do ucha. Przełknąłem głośno ślinę. Miała to być najstraszniejsza rozmowa chyba w moim życiu. Odebrała.
-Niall! Jak dobrze, że dzwonisz. Bałam się o Ciebie –czułem, że uśmiech stanął na jej twarzy. Oczy mi się zaszkliły. Jak mogłem ją tak zranić?
-Nic mi nie jest, kochanie…
-Co się stało? Słyszę, że jesteś markotny i jakiś taki smutny –zauważyła, martwiąc się.
-Chodzi o to, że… Demi, przepraszam…
-Ale za co? Niall? Niall, co się stało? Proszę, powiedz mi…
-Zdradziłem Cię –rozpłakałem się jak małe dziecko. Usłyszałem tylko upadek, a potem dźwięk zakończonego połączenia.

*

(D)
-Zdradziłem Cię.
Telefon natychmiastowo wypadł mi z rąk. Rozłączył się. Upadłam na podłogę. Zaczęłam głośno i okropnie płakać. Czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha do miłości? Zawsze? Mam dość. Nie chcę już słuchać wyjaśnień. Chcę uciec, uwolnić się od tego wszystkiego. Dlaczego ciągle ja…? 



------------------------------------------------------------------------------

Dobra, dobra! Wszyscy wiedzą, że pisanie mi ostatnio dobrze nie idzie. Jednak - macie ten rozdział. Dodaje go późno, bo Halloween dzisiaj, a jak Halloween to też impreza! Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście czy coś :) 
Zaczynam trochę mieszać, trochę mącić, ale mam nadzieję, że jakoś to zrozumiecie, zaakceptujecie. Możliwe, że będzie ciekawie. Aha, i mam nadzieję, że fani Jusley/Jiley są nareszcie szczęśliwi, że jakiś tam przydłuższy wątek, który wyszedł mi komicznie źle, no ale... 
Kto jutro na groby? Mam nadzieję, że przyszły tydzień nie będzie dla nas udręką, a długi weekend jakoś przeżyjemy, wypoczywając. Widzimy się w środę za tydzień! 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

3 komentarze:

  1. Jejku, Jusley, Jusley, Jusley! Kocham tę parę na tym blogu.
    Rozpoczęłaś kilka różnych wątków. Mam nadzieję, że się w tym wszystkim nie pogubisz.
    Ja na groby jadę dopiero w sobotę, bo jutro ojciec pracuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. kolejny świetny rozdział. dawaj następny :D i w wolnym czasie zapraszam do czytania mojego nowego bloga http://swag-love-and-you.blogspot.com/ - Lexi <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Najpierw: OMG OMG OMG JUSLEY SAJHGSUDHGIUDGI #DEAD *_____*
    I jaranie na cały dom jak wczoraj na teledysk do Little Things. Potem: OMG OMG OMG LARRY! PIEPRZYĆ CHERRY, LARRY IS REAL, KURWA ♥
    I znowu skakanie po pokoju jak debil, niech mnie ktoś zastrzeli.
    A potem ta ćpunka i Zayn - to już mi nie pasowało, oj nie, nie.

    I cios prosto w serce - Niall zdradził Demi. Naszło mnie uczucie, że to się źle skończy. O Matko Święta. Nie, nie, nie możesz mnie tak zostawić, a ja muszę wiedzieć, co będzie z nimi wszystkim dalej, bo umrę. Umrę i to będzie Twoja wina, Veronique! :o
    (haha nie no, żartuję, ale wiesz... CHCĘ NASTĘPNY ♥)

    ~Kocham Cię <3

    @MargaaStyles xx

    OdpowiedzUsuń